Bliski Wschód nie przeżyłby otwartej wojny między Arabią Saudyjską a Iranem. Konflikt obu regionalnych potęg to nie tylko starcie na tle politycznym. To również walka o rząd dusz w świecie islamu.
Ta wojna właściwie trwa już od dawna. Tyle że obie strony prowadzą ją za pomocą „pośredników” – to znaczy na terytoriach innych państw, w których ścierają się ich własne interesy. Teraz zaś napięcie jest tak wysokie, że po raz pierwszy zawisła w powietrzu groźba bezpośredniego starcia. Scenariusz prawie niemożliwy, bo obie strony dobrze wiedzą, z jakimi konsekwencjami to by się wiązało. Można powiedzieć, że większość napięć na Bliskim Wschodzie dotyczy albo nierozwiązywalnego konfliktu palestyńsko-izraelskiego, albo toczy się właśnie w cieniu wielkiego sporu gospodarczo-polityczno-cywilizacyjnego między Arabią Saudyjską a Iranem. Dlaczego w takim razie i jedni, i drudzy pozwolili wypadkom „wymknąć się spod kontroli”?
Beczka z prochem
Zaczęło się od egzekucji w Arabii Saudyjskiej szyickiego duchownego, znanego krytyka dynastii Saudów, szejka Nimra al-Nimra. Wyroki śmierci w Arabii Saudyjskiej są codziennością, ale akurat ten wywołał ostrą reakcję Iranu. I jest oczywiste, że władze w Rijadzie miały świadomość, że tak się stanie. W tle są zarówno polityka, jak i ostry religijny podział w świecie islamu między sunnitami a szyitami. Liderem tych pierwszych jest Arabia Saudyjska, drugich – Iran. Zabity szejk reprezentował mniejszość szyicką w Arabii, skarżącą się często na dyskryminację ze strony większości sunnickiej. Zabicie lidera tej mniejszości – nawet zgodnie z obowiązującym prawem szarijatu i wyrokiem sądu skazującego al-Nimra za działalność terrorystyczną (choć w jego wypadku wyrok jest mocno kontrowersyjny) – było więc otwartą prowokacją wobec szyickiego Iranu. I na efekty nie trzeba było długo czekać. W Teheranie doszło do ataku na saudyjską ambasadę, co z kolei doprowadziło do tego, że Arabia Saudyjska zerwała stosunki dyplomatyczne z Iranem i dała irańskim dyplomatom 48 godzin na opuszczenie kraju. Dzień później zerwano umowy handlowe i zawieszono połączenia lotnicze z Iranem.
Podobnie postąpiło kilka sunnickich monarchii wspierających Saudów, które albo zerwały stosunki dyplomatyczne, albo znacznie obniżyły ich rangę. Tak ostro jeszcze nie było dotąd... oficjalnie. Bo nieoficjalnie między obu krajami iskrzy bez przerwy. Za jednym i drugim krajem stoją też światowe mocarstwa. To prawdziwa beczka z prochem.
Zastępca redaktora naczelnego
W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.
Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się