Prezydent Czech Miloš Zeman kolejny raz wziął na celownik temat exodusu uchodźców. Nie ma na naszym kontynencie drugiej głowy państwa tak ostro i konsekwentnie sprzeciwiającej się temu procesowi.
Świąteczne orędzie to dla polityków doskonała okazja do złagodzenia tonu, przekazania życzeń i zaakcentowania narodowej wspólnoty. Czeski prezydent postanowił jednak wykorzystać bożonarodzeniowe przemówienie, by kolejny raz poruszyć wątek uchodźców, jak zwykle nie unikając dyskusyjnych tez i ryzykownych chwytów retorycznych. – Jestem głęboko przekonany, że stajemy w obliczu zorganizowanej inwazji, a nie spontanicznego ruchu uchodźców – mówił Zeman. – Większość nielegalnych imigrantów to młodzi kawalerowie w dobrym zdrowiu. Zastanawiam się, dlaczego nie chwytają za broń i nie walczą przeciwko Państwu Islamskiemu o wolność swych krajów – dodał. Zeman zakończył mitologicznym porównaniem: – Czasem czuję się jak Kasandra, która ostrzegała Trojan. Wystąpienie z 27 grudnia od razu znalazło się na czołówkach europejskich gazet. To nie pierwsza tak ostra wypowiedź Zemana na temat imigrantów. Ofiarą jego krytyki padło już zresztą wiele innych nacji, instytucji oraz wielu polityków. Czeski prezydent to postać wywołująca skrajne emocje. Nie sposób odmówić mu odwagi w niezależnym formułowaniu swoich opinii, ale też trudno uznać za dobrego rzecznika interesów Europy Środkowo-Wschodniej, gdyż nieraz zdążył już jej zaszkodzić prorosyjskimi poglądami. Mimo to od rozpadu Czechosłowacji niezmiennie utrzymuje się on w centrum życia politycznego u naszych południowych sąsiadów.
marsz do prezydentury
Miloš Zeman urodził się w 1944 roku w mieście Kolin, dziś znanym z ogromnej fabryki samochodów Citroëna, Peugeota i Toyoty. Studiował na Uniwersytecie Ekonomicznym w Pradze. Jeszcze przed ukończeniem nauki wstąpił do Komunistycznej Partii Czechosłowacji, ale po dwóch latach, w 1970 roku, został wydalony za krytykę polityki gospodarczej. Kolejne dwie dekady spędził jako działacz podrzędnych organizacji sportowych oraz rolniczych. Dość nieoczekiwanie stał się szeroko rozpoznawalną postacią w 1989 roku, gdy podczas wywiadu w czechosłowackiej telewizji otwarcie powiedział o tragicznym stanie gospodarki. Dołączył potem do najważniejszego ruchu czeskiej opozycji, czyli Forum Obywatelskiego, na którego czele stał Václav Havel. Po aksamitnej rewolucji oraz stopniowej dekompozycji Forum Zeman stał się jednym z liderów lewej strony sceny politycznej. W 1993 r. objął przewodnictwo w Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej. Pięć lat później poprowadził ją do wyborczego zwycięstwa i został premierem. Po czterech latach pełnienia funkcji szefa rządu nastąpiło załamanie kariery Zemana. Utracił rolę lidera własnego ugrupowania, a w 2003 r. przegrał w wyborach prezydenckich z Václavem Klausem, między innymi z powodu niezbyt zdecydowanego poparcia ze strony socjaldemokratów.
Ostatecznie opuścił swoją partię w 2007 r., a dwa lata później założył nową formację – Partię Praw Obywateli. W 2013 r. nastąpił sensacyjny powrót Miloša Zemana na sam szczyt. W Czechach odbyły się pierwsze w historii bezpośrednie wybory prezydenta (wcześniej wybierał go parlament). Kraj miał za sobą kilka lat gospodarczej stagnacji oraz liczne skandale korupcyjne, które targały rządem prawicowego premiera Petra Nečasa. Zeman przedstawił się wówczas jako polityk „spoza układu”, niepowiązany z elitami, nazywanymi przez niego „środowiskiem praskich kawiarni”. Zebrał głosy z małych miast oraz biedniejszej, północno-wschodniej części kraju. Tam wciąż dużym poparciem cieszy się Komunistyczna Partia Czech i Moraw, uchodząca za najsilniej związaną z dawnym ustrojem formację z całej Europy Środkowo-Wschodniej. Dzięki rozbiciu głosów socjaldemokracji i centroprawicy między kilku kandydatów Zeman awansował do drugiej tury, w której zmierzył się z księciem Karelem Schwarzenbergiem. Konfrontacja z kosmopolitycznym arystokratą, który dodatkowo w kampanii wplątał się w próby przepraszania Niemców Sudeckich za powojenne wysiedlenia z Czechosłowacji, przyniosła Zemanowi zdecydowane zwycięstwo.
Śmierć abstynentom
Zeman zastąpił na fotelu prezydenta znanego z wyrazistych poglądów, eurosceptycznego Václava Klausa. Nowa głowa państwa deklarowała chęć pogłębienia integracji europejskiej i rychłego przyjęcia wspólnej waluty. Lecz o Zemanie szybko zrobiło się głośno z tych samych względów co w przypadku Klausa, czyli prorosyjskich sympatii i niewyparzonego języka. Tradycyjnym obiektem krytyki czeskiego prezydenta są nie tylko uchodźcy, ale też Grecy. Wielokrotnie podkreślał w wywiadach, że lepiej by było, gdyby zostali oni wyrzuceni ze strefy euro, a ich obecność w tym gronie to jedyny powód, dla którego Czesi nie przyjęli jeszcze wspólnej waluty. Zniecierpliwiony ciągłymi połajankami Zemana rząd w Atenach w grudniu odwołał z Pragi swojego ambasadora. Nieprzemyślanych wypowiedzi czeskiego prezydenta w ciągu minionych trzech lat urzędowania zebrało się całe mnóstwo. Na przykład w kwietniu 2015 r., podczas spotkania w stolicy z przedstawicielami krajowego przemysłu winnego, znany z zamiłowania do alkoholu Zeman wzniósł toast: „Śmierć wegetarianom i abstynentom”. Rzecznik prasowy prezydenta, zamiast załagodzić sytuację, pogrążył go jeszcze bardziej. Tłumaczył, że jego przełożony nawiązał tylko do osoby Adolfa Hitlera, „który przecież nie palił, był wegetarianinem i abstynentem”. Liczne gafy czeskiego przywódcy budzą śmiech i politowanie. Znacznie bardziej niepokojąca jest natomiast niezmienna sympatia Zemana do Rosji. Nie nadwątliła jej nawet zbrojna agresja na Ukrainę. Prezydent Czech konsekwentnie nazywa ten konflikt „wojną domową” i domaga się zniesienia unijnych sankcji wobec Rosji. A przy okazji wypomina też Ukraińcom gloryfikowanie postaci, które wzywały do zbrodni przeciwko Polakom, na czele ze Stepanem Banderą. Miloš Zeman znalazł się w nielicznym gronie europejskich przywódców, którzy w maju 2015 r. przylecieli do Moskwy na obchody Dnia Zwycięstwa.
Majtki na maszcie
Wielu Czechom imponuje niezależność Zemana, ale równie wielu szczerze go nie znosi. Podziały w społeczeństwie naszych południowych sąsiadów są coraz głębsze. Jesień zeszłego roku stała pod znakiem protestów przeciwko prezydentowi. Szczególnie widoczne było to podczas listopadowych obchodów 25. rocznicy aksamitnej rewolucji.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się