Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Czekając na robaczka

"Zniszczenie Niniwy" krytycy porównywali do znakomitego obrazu "Zgliszcza Sodomy" i "Pyłu Gomory". Jonasz kupił popcorn i czekał.

Pan odrzekł: "Czy uważasz, że słusznie jesteś oburzony?" (Jon 4,4).

Wszedł na górę. Chciał zobaczyć widowisko. „Spektakularne zniszczenie Niniwy” krytycy porównywali do znakomitego obrazu „Zgliszcza Sodomy” i „Pyłu Gomory”. „Świetny materiał” – zapowiadali znajomi. „Mocna rzecz” – cmokali z zachwytu dziennikarze.
Jonasz rozsiadł się wygodnie, wykupił dobre miejsce, zamówił popcorn i czekał. Czekał i czekał. A tu nic. Żadnej zadymy, jatki. Ludzie - jak na złość,… nawrócili się. Prorok zdumiał się: nie sądził, że jego słowa wezmą sobie do serca. Niniwa była miastem „na trzy dni drogi”, a on biegł jedynie przez jeden dzień.
„Ulitował się Bóg nad niedolą, którą postanowił na nich sprowadzić, i nie zesłał jej. Nie podobało się to Jonaszowi i oburzył się” (Jon 3,10-4,1)
Nici z krwawego przedstawienia. Żadnych fajerwerków. Grzesznicy nie ujrzeli swego miejsca w szeregu. Jonasz był poirytowany. Położył się pod krzewem rycynusowym. Miał wyraźnie dość. Był rozżalony, musiał odsapnąć po przeżyciach ostatnich dni. I wtedy Bóg zesłał robaczka.
Maleństwo. Drobiazg. Szczegół. Robaczek był złośliwy, zaczął podgryzać krzew. Ricinus communis, pod którym wypoczywał prorok, wyraźnie mu smakował.
„Z nastaniem brzasku dnia następnego Bóg zesłał robaczka, aby uszkodził krzew, tak iż usechł” (Jon 4,8).
Reakcja proroka była zdumiewająca. Ten, który na swej służbowej wizytówce mógłby z powodzeniem napisać: „Jestem wypluty”, zaczął szlochać, rozdrapywać rany, krzyczeć. „Życzył więc sobie śmierci i mówił: Lepiej dla mnie umrzeć aniżeli żyć!” – czytamy.
Malutki niepozorny robaczek, ledwo widoczna drobinka przelała czarę goryczy, doprowadziła proroka do szału. Jonasz eksplodował.
Tkwią w nas ogromne pokłady nieufności. To drobnostki, pozornie niewinne sytuacje powodują, że wybuchamy. Balon pęka z hukiem, a my, zawstydzeni, zasłaniamy usta, zdumiewając się szczerością wypowiedzi, o którą nigdy byśmy się nie podejrzewali. Tak, tak, to ta sytuacja, gdy spod nosa zwiewa ci autobus, a ty zaczynasz przeklinać życie i wchodzić w znajomą rolę „tego-któremu-znów-dzieje-się-krzywda”.
Wydaje ci się, że twardo stoisz? Że masz prawo oceniać tych, którzy ugrzęźli w grzechu? Że jesteś pobożny? Poczekaj. Na robaczka…

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz

Dziennikarz działu „Kościół”

Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.

Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza