Nowy numer 17/2024 Archiwum

Szczerze mówiąc

O „bezczelnym” spieraniu się z Bogiem i ludziach, którzy powinni otrzymać zakaz czytania Biblii, z ks. Wojciechem Węgrzyniakiem rozmawia Marcin Jakimowicz.

„Gdybyś tu był, mój brat by nie zginął” – zawsze myślałem, że to rodzaj Credo. Dopiero potem zorientowałem się, że Marta i Maria… krzyczały.

Nie wiem, czy krzyczały. Dla mnie najpierw to jednak jest Credo. Siostry Łazarza wyznały wiarę w Jezusa, który potrafi uzdrowić nawet śmiertelnie chorych. Jeśli to był również krzyk, to był to krzyk o Jezusa, takiego, jakiego one znały.

Dlaczego się spóźnił? Dlaczego nie przyszedł do Betanii na czas? Dopóki nie pojechałem do Jerozolimy, nie miałem pojęcia, że to tak blisko: niecałe trzy kilometry, rzut beretem…

Gdyby przyszedł wcześniej, Marta i Maria wierzyłyby tylko w Jezusa, który jest w stanie zapobiec śmierci. Czyli nic by się nie zmieniło w ich życiu. Ponieważ przyszedł „za późno”, uwierzyły, że Jezus jest w stanie wyciągnąć człowieka nawet z grobu. Dzięki temu nie mówiono: „To Ten, który uzdrowił Łazarza”, ale „To Ten, który go wskrzesił”. Wiara przeszła na wyższy poziom. Krzyk Marty i Marii ostatecznie okazał się krzykiem bólu rodzenia, który ukazał światu Jezusa jeszcze większego. To kwintesencja „teologii próby”: po to Bóg zostawia w nas krzyk, bunt, szczere do bólu: „Czemuś mnie opuścił?”, byśmy mogli wejść na wyższy poziom relacji. Usuwa się dlatego, bym był dojrzalszym chrześcijaninem. On nie chce się narzucać, usuwa się w cień. Dlaczego? By człowiek był bardziej człowiekiem. Dobry trener pozwoli ci upaść. Jeśli za wszelką cenę chce uchronić cię przed upadkiem, nie wzrośniesz tak, jak byś mógł wzrosnąć. Podobnie wygląda to w relacji: uczeń–mistrz. W Anglii widziałem obrazek: wychowawca trzymał troje małych dzieci na smyczach. Były nimi owinięte wokół klatki piersiowej. Po co? By dziecko, które szło ulicą, nie przewróciło się. Maluchy szły i gdy miały się potknąć, prowadzący podciągał je na szelkach. Idea była prosta: rób wszystko, by dzieci się nie przewróciły. Teoretycznie wygląda to dobrze…

… w praktyce jak tytuł płyty grupy Metallica „Master of puppets”, Pan marionetek…

Bóg nie zachowuje się w taki sposób! Bo nie jesteśmy dla Niego marionetkami, ale uczniami, którzy choć najpierw ze strachu zamykają drzwi przed innymi, później są w stanie dojrzeć do oddania własnego życia.

Czy jest jakaś różnica między tłumem a uczniami?

Tłum jedynie bierze (chleb, wino, słowa, uzdrowienia). Uczniowie to ci, którzy oprócz tego, że otrzymują coś od Jezusa, również coś z siebie dają. „Zostawili sieci”, „zostawili ojca” – czytamy. W Ziemi Świętej mamy takie dziwne zjawisko. Jezioro Galilejskie tętni życiem, a w Morzu Martwym nie znajdziemy żadnej jego formy. Dlaczego? Przecież oba zbiorniki leżą w depresji: morze na minus 400 metrach, jezioro na minus 210. Do obu wpada ta sama rzeka: Jordan. Ojcowie Kościoła mówili: to obraz ludzkiego serca. Jeśli człowiek jedynie przyjmuje, a nic z siebie nie daje, staje się martwy. Jeśli potrafi oddawać, kwitnie w nim życie. To różnica między tłumem a uczniami.

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Marcin Jakimowicz

Dziennikarz działu „Kościół”

Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.

Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza