Kiedy biskupi coś krytykują, są atakowani, że boją się otworzyć na świat albo szukają sobie wrogów. Nie dajmy się na to nabrać.
Diabelsko skuteczny propagandysta hitlerowskich Niemiec Joseph Goebbels mawiał, że „im większe kłamstwo, tym ludzie łatwiej w nie uwierzą”. Inna ze znanych maksym głównego ideologa III Rzeszy brzmi: „Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą”. Powtarzanie kłamstw wiąże się z negowaniem prawdy. Najprostszym zaś sposobem negowania prawdy jest nazywanie jej nieprawdą. Deszcz pada! Nie! Wcale nie pada! Ten sposób jest jednak skuteczny tylko wówczas, kiedy osoba manipulowana nie jest w stanie zweryfikować wypowiadanych sądów.
No bo jeśli wystarczy wyjrzeć za okno i przekonać się, że jest ulewa, to lepiej nie twierdzić, że wcale nie pada. W takich przypadkach potrzeba bardziej subtelnych sposobów przykrycia prawdy. Na przykład można zasugerować, że ten, co twierdzi, iż deszcz pada, ma wodowstręt i obsesję na punkcie deszczu. Ów strach sprawia, że często wydaje mu się, że pada, nawet jeśli nie pada. Do tego typu „odwracania kota ogonem” należy argument pt. szukają wroga.
Ktoś, kto publicznie krytykuje jakąś ideologię, np. gender, albo sprzeciwia się panoszeniu się w teatrach (i nie tylko) lobby homoseksualnego, nie doczeka się repliki w postaci przekonywania, że gender to coś dobrego dla dzieci albo że żadnego gejowskiego lobby nie ma. Nie! Usłyszy natomiast, że jest nienawistnikiem, który nieustannie szuka wrogów i właśnie sobie znalazł wroga w gender i w homoseksualistach. Że tak to już jest, iż jedni widzą wroga w Żydach, a inni w gejach.
Żadnego merytorycznego argumentu. No bo jeśli deszcz rzeczywiście pada, to lepiej wyśmiać rozprawiającego o deszczu, że ma obsesyjny wodowstręt. W tym kontekście warto spojrzeć na spory Jezusa z Żydami. Kiedy Jezus uzdrawia niewidomego od urodzenia, faryzeusze są wściekli. Nie mają przecież możliwości, by zaprzeczyć, że ten oto człowiek urodził się niewidomy, a teraz widzi. Wymyślają więc „argument”, że Jezus „nie jest od Boga, bo nie zachowuje szabatu” (J 9,16).
W innych sytuacjach, nie mogąc sprostać Mistrzowi z Nazaretu, jego oponenci zarzucali Mu, że bluźni, że jest opętany, że czyni cuda mocą Belzebuba. Nie wchodzili w meritum sprawy. Znajdowali przewrotnie temat zastępczy. Dziś, kiedy biskupi krytykują różne przejawy życia społecznego, nie spotykają się z merytoryczną polemiką, ale są atakowani, że boją się otworzyć na świat, szukają sobie wrogów itp. Nie dajmy się na to nabrać.