Nowy numer 23/2023 Archiwum

Konwencja nie walczy z przemocą

Ratyfikacja konwencji przemocowej niewiele pomoże ofiarom tej patologii, a może nawet pogorszyć ich sytuację.

Sejm przyjął 6 lutego ustawę ws. ratyfikacji „Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej” (tzw. CAHVIO). Przeciwne jej przyjęciu są środowiska konserwatywne, o jej odrzucenie apelował Kościół katolicki. Problem z tym dokumentem polega na tym, że zawiera on zapisy, które m.in. pozwalają zakwestionować naturalne różnice płciowe, a jako źródła przemocy wskazuje kulturę i tradycję, w tym tradycyjną rodzinę, a w konsekwencji także Kościół. Tymczasem źródła przemocy w zdecydowanej większości są inne i dlatego konwencja może nawet pogorszyć sytuację ofiar tej patologii.

Polityczne kalkulacje

Za wyrażeniem przez Sejm zgody na ratyfikację głosowało 254 posłów. Zasadnicze znaczenie miało poparcie konwencji przez prawie cały klub Platformy Obywatelskiej. Przeciw opowiedziało się jedynie trzech jego posłów: Marek Biernacki, Jerzy Budnik i Lidia Staroń.

Po głosowaniu premier Ewa Kopacz stwierdziła: „Nie może być w polskim Sejmie zgody na to, żebyśmy tolerowali przemoc”. W ten sposób zaliczyła przeciwników konwencji do grona osób, które ją tolerują. Jest to często stosowana metoda zdyskredytowania oponenta, polegająca na wmawianiu przeciwnikom poglądów, których oni nie wyznają. Ważny jest też inny wątek wypowiedzi premier Kopacz. Otóż podkreśliła ona, że to jest „dobry dzień dla PO. Pokazuje, że Platforma jako mocna drużyna idzie w rok wyborczy”. W dyskusji na temat konwencji część posłów Platformy wyrażała krytyczne opinie, w czasie głosowania podtrzymało je tylko troje.

To nie jest dobry prognostyk na przyszłość. Gdy coraz bardziej widać nieudolność rządu PO, na światło dzienne wychodzą olbrzymie zaniedbania, jakich rząd dopuścił się w ostatnich ośmiu latach (co pokazuje przykład górnictwa), Platforma przyjmuje strategię „przykrywania” problemów kwestiami światopoglądowymi. Wyraźnie też zabiega o głosy elektoratu lewicowego w sprawach światopoglądowych. W najbliższym czasie możemy się więc spodziewać zgłoszenia ustawy o związkach partnerskich czy o in vitro. W efekcie – w kontekście zwierania szeregów przez PO – istnieje poważne niebezpieczeństwo, że zostaną one uchwalone i to w skrajnie liberalnym kształcie. Dotychczas były blokowane przez kilkudziesięciu posłów PO określanych jako konserwatywni.

Jak widać, pragnienie znalezienia się na listach wyborczych zmieniło ich poglądy. Właśnie do nich przede wszystkim odnosi się komentarz rzecznika episkopatu ks. Józefa Klocha, który powiedział: „Decyzja posłów głosujących za przyjęciem ustawy o ratyfikacji Konwencji CAHVIO jest sygnałem, że nie jest dla nich priorytetem dobro małżeństwa, rodziny i przyszłość demograficzna Polski”. Za przyjęciem była także lewica – SLD i TR, przeciwko PiS oraz SP, a także część PSL. Zwykle klub ludowców w większości głosował za rozwiązaniami zgodnymi z nauczaniem Kościoła, tym razem prawie jedna trzecia jego członków poparła konwencję. To efekt przyjęcia sześciu byłych posłów Twojego Ruchu, potwierdzający, że ludowcy przesunęli się na lewicowe pozycje.

Jest nikła szansa

Teraz ustawa ratyfikacyjna trafi do Senatu, gdzie PO ma większość, a więc na pewno zostanie przegłosowana, a potem – do podpisu przez prezydenta. Trzeba podjąć próbę przekonania Bronisława Komorowskiego, aby tego nie robił. Prezydent deklaruje się jako katolik, być może więc przedstawiciele episkopatu powinni spotkać się z nim i przedstawić swoje racje.

Tym bardziej że komentując przyjęcie ustawy ratyfikacyjnej, Bronisław Komorowski stwierdził, że nie wyobraża sobie, aby Polska nie była wśród państw walczących z przemocą, więc ustawę podpisze, ale zapowiedział też, że będzie chciał zasięgnąć opinii prawników na temat zgodności z konstytucją, bo są tu poważne wątpliwości. Pewnym pocieszeniem jest przyjęcie ustawy ratyfikacyjnej wraz z zastrzeżeniem: „Rzeczpospolita Polska oświadcza, że będzie stosować Konwencję zgodnie z zasadami i przepisami Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej”.

Gdy powołując się na konwencję, podejmować się będzie próby uznania związków homoseksualnych za małżeństwo, można będzie powołać się na konstytucję, która inaczej je definiuje. W systemie demokratycznym prawo stanowi Sejm. W roku wyborów parlamentarnych katolicy powinni mieć wiedzę, czy głosują na posłów szanujących nauczanie Kościoła, kierujących się dobrem rodziny i realnie walczących z przemocą. Tym bardziej że łatwo można konwencję przemocową wypowiedzieć. Wystarczy, że rząd prześlę sekretarzowi generalnemu Rady Europy notę wypowiadającą, a pierwszego dnia miesiąca następującego po kwartale od wypowiedzenia przestanie ona obowiązywać.

Zła diagnoza przemocy

Wśród głównych zarzutów wobec konwencji jest postawienie fałszywej diagnozy źródła przemocy, przez co może być ona nieskuteczna. Dokument analizuje tę patologię przez pryzmat ideologii gender. Zakłada on, że źródłem przemocy są stereotypowe relacje społeczne, polegające m.in. na dominacji mężczyzn nad kobietami. Aby wykluczyć przemoc, trzeba więc dążyć do „zmiany społecznych i kulturowych wzorców zachowań kobiet i mężczyzn”. Konwencja nakazuje zatem walkę z tradycją, kulturą i religią, bowiem według dokumentu to one są źródłami postaw prowadzących do przemocy. Sposobem tej „zmiany” jest inżynieria społeczna polegająca na zwalczaniu naturalnych ról kobiecych, np. matki czy żony, które są uznawane za szkodliwy stereotyp społeczny.

W konwencji jest np. zalecenie, aby przedstawiać dzieciom niestandardowe zachowania seksualne (np. homoseksualizm czy biseksualizm) jako coś normalnego. Realizacja takich zapisów konwencji oznaczałaby demontaż struktur społecznych. Co charakterystyczne, według dokumentu ofiarami przemocy są jedynie kobiety, nie ma w nim mowy o ludziach starszych czy dzieciach. Tymczasem obecnie w Polsce przemoc jest traktowana jako zjawisko uwarunkowane różnymi patologiami, co konwencja całkowicie pomija. Należą do nich m.in. rozpad trwałych struktur społecznych, przede wszystkim rodziny; patologie obniżające samokontrolę człowieka, np. alkoholizm, pracoholizm, narkomania czy seksoholizm. Wreszcie oswajanie z przemocą i jej banalizacja w przestrzeni publicznej. Dane empiryczne potwierdzają związek tych czynników z występowaniem przemocy. Na przykład doświadczyło jej 80 proc. żon alkoholików. Stąd walka z przemocą w naszym kraju polega w pierwszym rzędzie na przeciwdziałaniu tym patologiom społecznym.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast