Publiczne Opowiedzenie się Lekarzy za poszanowaniem Dekalogu w swojej pracy wywołało histeryczną reakcję Środowisk namawiających na co dzień do Wszelakiej maści coming outów, czyli deklarowania swoich przekonań.
To powrót do średniowiecza, „fanatyzm religijny”! – grzmią komentatorzy „Gazety Wyborczej”. „Ich gabinety powinny być z dumą oznakowane i opisane. Powinno być jasne dla wszystkich, że zgłaszając się do konkretnego lekarza, będzie się leczonym w zgodzie z najnowszymi osiągnięciami medycyny albo najnowszymi osiągnięciami katolickiego sumienia pana doktora i jego spowiednika” – ironizują internauci.
Proste wyznanie wiary
O co tu chodzi? Jaka to inicjatywa wywołała aż takie emocje? Powodem do niepokoju okazał się króciutki, zmieszczony w sześciu punktach tekst zatytułowany „Deklaracja wiary lekarzy katolickich i studentów medycyny w przedmiocie płciowości i płodności ludzkiej”. Jego pomysłodawczynią jest dr Wanda Półtawska, przyjaciółka ks. Karola Wojtyły i jego wieloletnia współpracownica – także w czasie, gdy był już papieżem. „Widział szczególną odpowiedzialność lekarzy, nie tylko za zdrowie, ale za los pacjenta, wręcz za jego wieczność” – pisała o Janie Pawle II w liście pilotującym akcję, adresowanym do lekarzy i studentów medycyny. „Bolał nad tym, że techniczny rozwój w medycynie zagraża etyce i że rady i działania lekarzy stanowią zagrożenie świętości rodziny i miłości ludzkiej. Cierpiał, widząc postępujący spadek moralności, ale uważał, że lekarze mogliby temu zapobiec, gdyby szerzyli prawdę o ludzkiej płciowości i płodności, o »teologii ciała«. Wielokrotnie powtarzał: »Stwórzcie mocny związek lekarzy katolickich, żeby zapanować nad opinią publiczną« – nie doszło do tego, ani w Polsce, ani na poziomie Europy, ani świata. Śledził losy coraz bardziej zniszczonej rodziny i bronił godności osoby ludzkiej – przemawiał do wszystkich, wszędzie i spodziewał się pomocy od lekarzy – ale zawiódł się... Byłam świadkiem jego reakcji na wiadomość, że polski parlament zatwierdził prawo zabijania nienarodzonych chorych dzieci.
Wzburzył się jak rzadko, jak prawie nigdy – uderzył pięścią w stół i zawołał: „A gdzie są pediatrzy? Dlaczego nie bronią chorych dzieci, dlaczego nie reagują?”. Okazją, by wreszcie zareagować, stała się kanonizacja polskiego papieża. Wanda Półtawska postanowiła obudzić wierzących lekarzy, by dali świadectwo. – To ona stworzyła deklarację – opowiada prof. Janusz Gadzinowski, neonatolog, członek Papieskiej Akademii „Pro Vita”, który był jedną z pierwszych osób konsultujących tekst. – Mimo nieco archaicznego stylu uznałem, że, poza paroma drobnymi korektami, dokument trzeba pozostawić w takiej formie. Zrozumiałem, że pani profesor chciała zrealizować nigdy nie spełnione życzenie św. Jana Pawła II, by głos katolickich lekarzy był lepiej słyszalny w mediach. Sam też podpisałem deklarację – w moim przypadku jest ona tylko potwierdzeniem tego, co jako lekarz praktykuję od czterdziestu kilku lat. Choć muszę przyznać, że od ciągłych wątpliwości, które towarzyszyły mi w pracy ginekologa, uciekłem w dziedzinę pediatrii.
Czas próby sumień
Tekst dokumentu został wyryty na kamiennych tablicach, które organizatorzy akcji złożyli na Jasnej Górze. „Nie chodzi o uczone referaty, o metody, o technikę, ale o proste, jasne wyznanie wiary” – tłumaczy w liście ideę deklaracji Wanda Półtawska. A jednak właśnie to „proste, jasne wyznanie wiary” wzbudziło taką falę niechęci. Niechęci w dużej mierze zresztą wywołanej dezinformacją ze strony mediów, z „Gazetą Wyborczą” na czele. Przypisywano deklaracji myśli, których w niej nie było. Bodaj najbardziej kuriozalną interpretację tego tekstu zamieściła w swoim felietonie Magdalena Środa: „Wynika z niego, że katoliccy lekarze powinni odrzucić teorię ewolucji, osiągnięcia biologii oraz innych nauk eksperymentalnych i skupić się wyłącznie na studiowaniu teologii”. I dalej ironizuje Środa: „Choroba to wola nieba (z nią się zawsze zgadzać trzeba), lekarzowi – jak rozumiem – nie wolno w nią ingerować”. – „Deklaracja wiary” spotkała się z zaskakującą reakcją ludzi bez sumień – twierdzi prof. Bogdan Chazan, ginekolog, który podpisał dokument. – Nie wierzę, by ktoś z komentatorów naprawdę tak zrozumiał ten tekst. Ale wierzę, że deklaracja przyczyni się do zwiększenia świadomości społecznej na temat sumienia lekarzy. Do tej pory niewiele mówiło się o klauzuli sumienia, bo ludzie na ogół nie mieli o niej pojęcia. Teresa Kliza, stomatolog, również sygnatariuszka deklaracji, spodziewała się, że dokument spotka się z krytyką. Podkreśla, że dla niej samej inspiracją do podpisania tekstu były słowa Jana Pawła II wypowiedziane w 1995 r. w Skoczowie: „Wbrew pozorom praw sumienia trzeba bronić także dzisiaj. Pod hasłami tolerancji w życiu publicznym i w środkach masowego przekazu szerzy się nieraz wielka, może coraz większa nietolerancja. Odczuwają to boleśnie ludzie wierzący. Zauważa się tendencje do spychania ich na margines życia społecznego, ośmiesza się i wyszydza to, co dla nich stanowi nieraz największą świętość. Te formy powracającej dyskryminacji budzą niepokój i muszą dawać wiele do myślenia. Bracia i Siostry! Czas próby polskich sumień trwa!”. – Te słowa są ciągle aktualne – mówi Teresa Kliza. – Widać to po reakcjach na tekst deklaracji, który jest w mediach ośmieszany i przeinaczany. Ludzie nie do końca wiedzą, co podpisaliśmy. Boją się, że lekarze przestaną ich leczyć albo że odmówią wypisania recepty. Jako przykład podaje się środki antykoncepcyjne, które mają też działanie lecznicze. A przecież nikt nie zamierza odmawiać wypisania takiego środka, jeśli miałby on być użyty jako lek!
Zagrożeni prawem Boskim
Warto zestawić zarzuty przeciwników „Deklaracji wiary” z jej tekstem, który zamieszczamy obok. Jego lektura z pewnością rozwieje wątpliwości. Trudno bowiem doszukać się w niej czegoś kontrowersyjnego. Podpisujący ją lekarze nie uderzają przecież w system opieki zdrowotnej, występują we własnym imieniu. – Ostatecznie każdy z nas indywidualnie odpowiada przed Bogiem – podkreśla prof. Gadzinowski. – Lekarze po prostu przyznają się do wiary i oświadczają, że w swojej pracy będą kierować się jej zasadami. Czyżby już nawet tego nie było wolno? Jak widać, wolność sumienia wcale nie jest dziś taka oczywista. Przeciwników deklaracji niepokoi bowiem zapisane w niej pierwszeństwo prawa Bożego nad prawem ludzkim. „Każdy ma prawo mieć swoje poglądy, przekonania religijne, ale wobec wszystkich, którzy będą stwarzali zagrożenie dla pacjenta, kierując się prawem Boskim, a nie ludzkim, my będziemy stosowali prawo ludzkie i będziemy w tym zdeterminowani” – ogłosił na antenie Polskiego Radia minister Bartosz Arłukowicz. Trudno powiedzieć, jakie to zagrożenie wynikające z prawa Boskiego mógł mieć na myśli pan minister, bo przecież trudno np. odmowę aborcji lub in vitro traktować jako zagrożenie. Zwróciliśmy się więc z prośbą do Ministerstwa Zdrowia o doprecyzowanie tej wypowiedzi. W odpowiedzi rzecznik prasowy Krzysztof Bąk odesłał nas jedynie do fragmentów ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty dotyczących klauzuli sumienia. Wynika z nich m.in., że lekarz może odmówić świadczenia, które uważa za nieetyczne, z wyjątkiem nagłego zagrożenia dla życia lub poważnego zagrożenia dla zdrowia. Jednak trudno wyobrazić sobie, by ktoś odmówił ratowania życia, powołując się jednocześnie na prawo Boskie, które właśnie wartość życia podkreśla.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się