Nowy numer 17/2024 Archiwum

3 x tak, 2 x nie

Poparcie dla referendum, którego chcą organizatorzy akcji „Ratuj maluchy” nie musi oznaczać poparcia dla ich postulatów.

Niespodziewanie szef Sojuszu Lewicy Demokratycznej Leszek Miller poparł inicjatywę „Ratuj maluchy” zapowiadając, iż postkomuniści zagłosują za przeprowadzeniem referendum edukacyjnego. To dobra wiadomość, choć do sukcesu inicjatorów jeszcze daleka droga: muszą przekonać do pomysłu klub Platformy Obywatelskiej lub przynajmniej część należących do niego posłów. A jeśli im się to nie uda, to wszystkie pozostałe ugrupowania.

Życzę im tego, ponieważ uważam, że Krystyna Szumilas jest, obok Jacka Rostowskiego, najgorszym ministrem tego rządu. Razem ze swoją poprzedniczką Katarzyną Hall narobiły tyle bałaganu, że nawet niektórzy zwolennicy PO po cichutku, tak, by nie usłyszał tego Stefan Niesiołowski, stwierdzają, że Roman Giertych nie był jednak najgorszym MEN-em. Przeprowadzone na chybcika i bez przygotowania obniżenie wieku szkolnego i przedszkolnego czy dziwne zmiany w programach to tylko niektóre przykłady indolencji kierowniczek tego resortu. Trzeba po nich posprzątać i referendum jest ku temu bardzo dobrym narzędziem.

Jednak poparcie dla referendum nie musi oznaczać automatycznie poparcia postulatów organizatorów akcji. Pytania postawione w projekcie referendum są dyskusyjne i każdy powinien sam na nie odpowiedzieć, nie kierując się politycznymi sympatiami czy antypatiami. Na obecną chwilę odpowiedziałbym na nie następująco:

1. Czy jesteś za zniesieniem obowiązku szkolnego sześciolatków? 2. Czy jesteś za zniesieniem obowiązku przedszkolnego pięciolatków? 2x TAK

To rodzice powinni decydować czy i kiedy wysłać swoje dzieci do przedszkola czy do szkoły. Obniżanie wieku szkolnego i przedszkolnego jest podszyte ideologią wmawiającą nam, że jak najwcześniejsze oddanie dziecka pod kuratelę publicznego edukatora zapewni mu świetny start w dorosłość. Tymczasem wszystko wskazuje na to, iż chodzi tu głównie o jak najszybsze wypchnięcie młodych ludzi na rynek pracy po to, by ratować upadający system emerytalny. W efekcie wprowadzonych zmian przedszkola staczają się do roli przechowalni dzieci, w których nie powinny się zbyt wiele nauczyć (czy aby przypadkiem nie jest to sprzeczne z postulatem jak najwcześniejszej edukacji?), a nieprzygotowane do reformy szkoły nie potrafią sobie z nią poradzić. O dzieciach często zbyt mało dojrzałych na edukację szkolną nie wspominając.

3. Czy jesteś za przywróceniem w liceach ogólnokształcących pełnego kursu historii oraz innych przedmiotów? NIE

Informacje na temat zmian w programach szkolnych jeżą włos na głowie. Często są później prostowane, jednak gołym okiem widać, iż zmniejsza się ilość materiału, a płaskie nauczanie z książek przypominających coraz bardziej kolorowanki moich kilkuletnich synów zmniejsza zasób wiedzy, a co za tym idzie, także możliwość jej interpretowania. Nauka historii, tak potrzebna dla wychowania świadomego obywatela, sprowadza się do recytowania najważniejszych dat. Niestety, pytanie to jest źle sformułowane. Czy „pełen kurs z innych przedmiotów” oznacza, że wszyscy, bez względu na profil, będą musieli do matury uczyć się wszystkich przedmiotów? Jeśli nie wszystkich, to jakich „innych”? Czy pojęcie „pełnego kursu” obejmuje także program, a jeśli tak, to program obowiązujący w którym roku szkolnym należy traktować jako wzorcowy? Nieprecyzyjność pytania może niestety zostać przez przeciwników referendum wykorzystana do wyrzucenia całego projektu do kosza ze względów formalnych.

4. Czy jesteś za stopniowym powrotem do systemu: 8 lat szkoły podstawowej plus 4 lata szkoły średniej? TAK

Podział na 6-letnią podstawówkę i 3-letnie gimnazjum, poprzedzające szkołę średnią, miał w teorii oddzielić dzieci młodsze od starszych, młodszą młodzież zaś, poprzez uczynienie z gimnazjum swoistego „przedliceum” ambitnie patrzącą na starszych kolegów. Tymczasem efekt jest odwrotny. Wydzielenie gimnazjum doprowadziło do erupcji problemów wychowawczych. Wprowadzenie kolejnego sprawdzianu połączone z „egzaminomanią” powoduje faktyczne cięcia w programach nauczania. Gimnazja, zazwyczaj będąc oddzielnymi placówkami, w pozostałych przypadkach częściej mieszczą się przy podstawówkach, niż przy szkołach średnich, co stanowi zaprzeczenie podstawowym założeniom. Nic nie wskazuje na to, by dało się to naprawić.

5. Czy jesteś za ustawowym powstrzymaniem procesu likwidacji publicznych szkół i przedszkoli? NIE

Ten postulat to próba zamrożenia upływającego czasu. Oczywiście zamknięcie szkoły, która często jest także swoistym centrum kultury, z którą wiążą się wspomnienia – zwłaszcza, gdy łączy się to z koniecznością dowożenia dziecka do szkoły położonej o wiele dalej – jest przykrym doświadczeniem. Niemniej liczebność szkół publicznych i ich rozmieszczenie powinno być zależne od potrzeb, dla których sprawdzianem jest rachunek ekonomiczny. Publiczna edukacja z założenia jest niedochodowa, ale sumy wydane na naukę jednego ucznia mogą być większe lub mniejsze. Zmiany demograficzne, niż oraz migracje powodują, że prowadzenie wielu placówek jest bezcelowe. Można mieć zastrzeżenia do konkretnych posunięć organów prowadzących, krytykować likwidację szkół czy przedszkoli tylko po to, by później przeznaczyć budynek na inny cel. Warto także wspierać przekazywanie przedszkoli czy szkół stowarzyszeniom rodziców. Jednak nie można odgórnie narzucać gminom obowiązku utrzymywania szkół, których mało kto potrzebuje. To się będzie kończyło absurdami, w których np. 10 nauczycieli będzie uczyło 8 uczniów, a gmina będzie musiała to wszystko opłacać, zamiast wydawać pieniądze na wypełnianie innych obowiązków.

Dyskusje nad tymi pytaniami powinny móc toczyć się nie tylko na sali sejmowej. Mam nadzieję, że parlamentarzyści pozwolą nam odpowiedzieć na nie przy urnie.
 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy