– Kiedyś, jak zrobiłyśmy wieniec w kształcie dzbana i powiesiłyśmy go na drzewku, to nam kury zjadły i robiłyśmy go od początku – wspomina ze śmiechem Bogusława Drzewiecka.
Uroczysta Msza św., barwny korowód, imponujące wieńce dożynkowe, dzielenie chlebem i miodem, wybór Boryny Roku 2013 i impreza do późnej nocy – to tylko część atrakcji zorganizowanych podczas dożynek w Lipcach Reymontowskich. Imprezę uświetniła obecność Emilii Krakowskiej, która równo 40 lat temu zagrała Jagnę w ekranizacji powieści „Chłopi”. I choć dożynki dziś nijak się mają do tego, czym były przed laty, nadal cieszą rolników i przybyłych gości.
Trzy rowery na wsi
To, co dziś traktowane jest jako kolejna impreza w powiecie, kiedyś było prawdziwym uświęceniem ciężkiej pracy i długo wyczekiwanym wytchnieniem. O żniwach trwających kilka tygodni, niebywałym zmęczeniu i gospodarce, która „wychodziła bokiem”, wiedzą dziś jedynie rolnicy starszej daty. – Żniwa w Lipcach zaczynały się już 11 lipca – wspomina Bogusława Drzewiecka. – W Świętem wcześniej, bo tam dużo piachu na polach. Cała rodzina pracowała bite trzy tygodnie. Boże, ileż to razy ten snopek musiał być do ręki wzięty, żeby z niego zboże było! Skosić, związać, postawić, wysuszyć, mnóstwo katorżniczej pracy w upale. Byle dziecko potrafiło coś wziąć do ręki, już pomagało przy gospodarce. Ale jaka była radość, kiedy po zakończonych żniwach przychodził czas dożynek! W dobie, kiedy na wsi były trzy rowery i nikt nie myślał o tym, by w sobotni wieczór jechać na dyskotekę, zabawa dożynkowa była prawdziwym świętem. Samo przygotowanie było już dobrą zabawą. – Nie pamiętam, ile zrobiłam wieńców dożynkowych. Były różne – w kształcie orła, ciągnika, dzbana. Przy okazji zaplatania kobiety się pośmiały, głupoty poplotły – śmieje się pani Bogusława. Mimo wielu różnic między dożynkami kiedyś i dziś, mianownik pozostał ten sam. – To czas, który uświęca rolniczą pracę i w którym okazuje się szacunek dla chleba i dziękuje za niego Bogu. Dlaczego wieś się modli? Bo wieś wie, że jeśli Bóg nie pobłogosławi pogodą, to choćbyśmy i na łbie stawali, nic nie wskóramy – mówi z przekonaniem pani Bogusława.
Boryna Roku
Mimo że pracę w polu wykonują dziś maszyny, prowadzenie gospodarstwa nadal nie jest łatwą pracą. Wie o tym 30-letni Ignacy Duda, który otrzymał tytuł Boryny Roku 2013 w kategorii gospodarstwo rolne. Do eliminacji zgłosił się za namową znajomych. Ujął jury tym, że jako młody człowiek po studiach wrócił na gospodarstwo i w ciągu kilku lat znacznie je rozwinął. – Rodzice zaszczepili mi miłość do ziemi i od dziecka wiedziałem, że będę gospodarzem. Studiowałem na SGGW z myślą o tym, że wrócę na wieś. Lekko nie jest, ale już kilka rzeczy udało mi się ulepszyć. Poszerzyłem gospodarkę o drobiarstwo. Dlatego też dożynki nie są dla mnie zwieńczeniem pracy, bo przy zwierzętach trzeba robić cały rok. Do końca sierpnia będę pracował przy rzepaku, potem czekają mnie jesienne prace w polu, ale zimą na pewno odpocznę – zapewnia pan Ignacy. Mimo to chętnie uczestniczy w dożynkach, które dziś są raczej tradycją. Zwłaszcza że w tym roku spotkał go szczególny zaszczyt – władze gminy wybrały go na starostę dożynkowego. Gość specjalny – Emilia Krakowska – podzieliła się z mieszkańcami swoimi wspomnieniami. – Przez lata zmieniła się technika, ale obrzędy i tradycje pozostały, i dziś w Lipcach możemy oglądać to, co Reymont opisał ponad 100 lat temu – mówiła odtwórczyni filmowej roli Jagny z powieści noblisty. Za przeczytanie w czasie Mszy św. fragmentu „Chłopów”, opisującego odpust w Lipcach, zebrała gromkie brawa.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się