– Za każdym razem, kiedy kładziemy się krzyżem na wałach jasnogórskich, do oczu napływają łzy ze szczęścia – mówi Agnieszka Kowalczyk.
Już po raz 30. wyruszyła Piesza Pielgrzymka Duszpasterstwa Rolników. Od pierwszej, która wyszła bez pozwolenia władzy komunistycznej, zmieniło się bardzo wiele. Pielgrzymka nie wyrusza już jak kiedyś z Klenicy, ale od pięciu lat z Sanktuarium Matki Bożej Królowej Pokoju w Otyniu. Dziś trzon grupy stanowi młodzież. Od tego roku pielgrzymka ma także nowego przewodnika, którym został ks. Paweł Mydłowski; wcześniej byli nimi kolejno: ks. Eugeniusz Jankiewicz, przez wiele lat ks. Tadeusz Dobrucki, a ostatnio ks. Grzegorz Sopniewski. Wciąż jednak nie zmienia się cel pielgrzymki – Jasna Góra.
Bez pozwolenia komunistów
„Idą chłopy do świata/ ludzi jednać i bratać./ Tym, co rządzą dziś krajem/ niech się w naród wsłuchają./ Naród żyje i czuje/ dom ojczysty zbuduje” – to fragment piosenki, którą śpiewali uczestnicy Pierwszej Diecezjalnej Pielgrzymki Rolników. – To wołanie jest nadal aktualne. Nie tyle chodzi o struktury polityczne, co o struktury życia moralnego. Współczesne zagrożenie jest w tej chwili może nawet bardziej niebezpieczne niż tamto. Wtedy było łatwo było rozgraniczyć, co jest białe, a co jest czarne. W tej chwili to zło jest tak zakamuflowane, że bardzo łatwo można dać mu się zwieść – zauważa ks. Eugeniusz Jankiewicz, który prowadził historyczną pielgrzymkę. – Taka inicjatywa jak piesza pielgrzymka jest niezwykłym świadectwem tego dobrze rozumianego radykalizmu ewangelicznego. Jest potrzebna, bo im więcej nijakości i bylejakości, tym bardziej to dobro musi być czytelne i przejrzyste – dodaje. Pierwszy przewodnik pielgrzymki do dziś nosi w pamięci wędrówkę z 1984 roku. – Przed wyjściem na Jasną Górę przez kurię zostało wystosowane pismo do ówczesnych władz celem uzyskania pozwolenia. Kiedy ksiądz bp Paweł Socha przyjechał do Klenicy 1 lipca, powiedział nam, że takiego pozwolenia nie otrzymaliśmy od władz. To stwarzało oczywiście zagrożenie dla uczestników pielgrzymki. Poinformowałem o takim stanie rzeczy wszystkich pielgrzymów i powiedziałem, że kto chce się wycofać, to może to zrobić w tej chwili. Nikt nie zrezygnował i wszyscy szczęśliwie dotarli na Jasną Górę – opowiada ks. Jankiewicz. Przygód z ówczesną władzą było jednak znacznie więcej. – Pamiętam, jedna z grup z Sulechowa niosła transparenty z pozytywnymi hasłami patriotycznymi. Na którymś etapie, podczas odpoczynku, przyjechała czarna wołga, wysiadł wysoki mężczyzna w czarnym skórzanym płaszczu i powiedział, że chce rozmawiać z przewodnikiem. Przyszedł do mnie i powiedział, że oczekuje ode mnie usunięcia tych transparentów – relacjonuje ks. Jankiewicz. – Powiedziałem mu, że według mnie te transparenty odzwierciedlają patriotyzm pielgrzymów, ale jeśli on jest innego zdania, to może przez mikrofon przedstawić swoje argumenty, które ich przekonają, że to, co robią, jest złe. On odwrócił się, wsiadł do samochodu i pojechał – dodaje.