Mieliśmy mieć emerytury pod palmami, pieniądz, który idzie za pacjentem, świetnie wykształconych gimnazjalistów i bliski obywatelowi powiat. Co po 15 latach pozostało z reform rządu Jerzego Buzka?
Były premier, przewodniczący Parlamentu Europejskiego, a obecnie jego poseł Jerzy Buzek został właśnie ogłoszony honorowym obywatelem Opola, chociaż to wdrożona przez jego rząd reforma administracyjna omal nie zmiotła z mapy Polski województwa opolskiego. Samą reformę – podczas konferencji w Sejmie z okazji 15-lecia powiatów – były premier uznał za sukces. Dobrego samopoczucia po 15 latach od wprowadzenia wielkich zmian: w administracji, służbie zdrowia, systemie emerytalnym i szkolnictwie, można ich twórcy tylko pozazdrościć. Większość Polaków bowiem już rok po ich wprowadzeniu nie pozostawiła na nich suchej nitki. Również obecnie trudno wyraźnie wskazać pozytywne efekty tamtych decyzji, bo kolejne rządy, zamiast poprawiać i dopracowywać to, czego nie zrobiono od samego początku, odwlekały niepopularne decyzje, a czasami wręcz „zawracały na stare tory”. Dlatego teraz – mimo że państwo poniosło olbrzymie koszty, a cierpliwość społeczeństwa w okresie adaptacyjnym czterech wielkich reform została wystawiona na ciężką próbę – nie żyje się nam lepiej ani bezpieczniej, a do starych problemów w służbie zdrowia czy edukacji dołożyła się masa nowych.
Emerytura z niewiadomą
Twórcy reform z 1999 r. mówią: nie tak miało być. I po części mają rację. Z kapitałowej emerytury pozostał kadłubek, kolejki do lekarzy jak były, tak są, a cała służba zdrowia utonęła w limitach, cennikach, rozdzielnikach i innej biurokracji. Ale oni również powinni uderzyć się w piersi, bo w rządzeniu nie liczą się dobre chęci, lecz odważne, roztropne decyzje, konsekwentnie wprowadzane do końca. A tych akurat w przypadku dwóch powyżej przywołanych reform ewidentnie zabrakło. Zmieniono system emerytalny, osłabiając go już na wstępie szeregiem wyjątków i przywilejów. Na przykład utrzymaniem KRUS, czyli szczególnie uprzywilejowanego systemu ubezpieczeń dla 1,5 mln rolników i pseudorolników, do którego państwo co roku dopłaca ok. 16 mld zł; wcześniejszymi emeryturami czy emeryturami pomostowymi, które na skutek wprowadzanych zmian stały się jeszcze wcześniejsze i bardziej popularne (choć zakładano w reformie zrównanie i wydłużenie czasu pracy kobiet i mężczyzn, w latach 1998–2005 wiek przechodzenia na emeryturę obniżył się o 3,5 roku i mieliśmy najmłodszych w Europie emerytów).
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się