Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

W ogrodzie trwogi

Getsemani - tłocznia oliwy była świadkiem dramatycznej walki. Tam Jezus był miażdżony krańcową samotnością, lękiem przed śmiercią, pokusą ucieczki, zdradą przyjaciela. Modlił się, pocił się krwią. Tam walczył też o mnie.

Czy nie macie wrażenia, że w kluczowych momentach życia, w chwilach najtrudniejszych decyzji, gdy rozstrzyga się nasza przyszłość, gdy paraliżuje nas lęk przed tym, co nieuchronne, przed bólem, operacją, wieścią o złośliwym guzie, o nieszczęściu, które zmiata z powierzchni ziemi nasz mały świat… zawsze zostajemy sami? Zdani tylko na Boga, którego jednak nie widać ani nie słychać. Jego milczenie odbieramy często raczej jak wyrok niż pocieszenie. Dobijamy się o pomoc do bliskich, do przyjaciół, ale oni albo nie chcą, albo nie potrafią pomóc. Co gorsza, zdarza się, że zamiast zrozumienia czy pociechy otrzymujemy obłudny pocałunek. Rozumiemy, że zostaliśmy odtrąceni przez tych, których kochamy. Getsemani jest taką właśnie historią. Prawdziwą do bólu. 

Czemu śpimy? 

Trzydziestokilkuletni mężczyzna w pełni życia, u szczytu „kariery”, podziwiany przez tłumy, odnoszący spektakularne sukcesy nauczyciel, cudotwórca, pogromca burz, wskrzesiciel zmarłych… teraz drży. W godzinie najcięższej próby jest przerażająco samotny. Modli się o wierność, zwracając się do Boga z czułością dziecka: „Abba, Ojcze”. Nie jest to paciorek, lecz modlitwa walki, dramatyczne zmaganie z pokusą ucieczki.

Już tu zaczyna się Jego agonia. Leżąc z twarzą przytuloną do ziemi, nabiera sił, aby udźwignąć śmiertelny ciężar. Nie odpowiedzieć złem na zło, ukochać ich miłością silniejszą niż wszystko, wytrwać do końca. Spróbujmy wejść w uczucia Jezusa, aby dzielić je z Nim. Co działo się wtedy w Jego sercu? „Począł się smucić i odczuwać trwogę. Wtedy rzekł do nich: »Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie ze Mną!«” (Mt 26, 37–38). Nie po raz pierwszy Jezus odczuwa smutek. Zapłakał nad grobem Łazarza, płakał nad Jerozolimą. Jego smutek, potęgowany poczuciem osamotnienia i niezrozumienia, sięga teraz dna. „Zostawicie Mnie samego” (J 16,32) – tak mówił w Wieczerniku do uczniów, przewidując, co się stanie, gdy zobaczą, jak przegrywa. Najbliżsi ludzie zawodzą Go w godzinie próby. „Apostołowie odgrodzili się od Niego ścianą snu” (Roman Brandstaetter). Samotność jest bardziej gęsta, trudniejsza wśród innych, którzy niby są, ale naprawdę to ich nie ma. „Czemu śpicie?” – woła Jezus. „Czuwajcie ze mną” – prosi jak żebrak o odrobinę współczucia. Trzy razy próbuje, błaga o obecność. Odpowiedzią jest po trzykroć obojętny sen. Czy nie jest to wstrząsający obraz zawiedzionej przyjaźni, miłość, która nie jest kochana? Jaka jest moja odpowiedź na prośbę Pana? Gdzie jest moja gorliwość, gdzie modlitwa? Czy jestem z Nim? Czy rozumiem, że On mnie potrzebuje? Smutek i samotność Jezusa są obrazem smutku i samotności samego Boga. Ile razy Bóg musiał smucić się z mojego powodu? Benedykt XVI: „Ospałość uczniów pozostaje przez całe wieki szansą dla mocy zła. Ospałość ta jest znieczuleniem duszy, której spokoju nie mąci moc zła panującego w świecie, ani ogrom wyniszczającej ziemię niesprawiedliwości. Jest to otępienie człowieka, który – by móc nadal trwać w samozadowoleniu własnej sytej egzystencji – wolałby nie zauważać tego wszystkiego i uspokaja się myślą, że w gruncie rzeczy nie jest tak źle. Jednakże to otępienie duszy, ten brak czujności zarówno na bliskość Boga, jak i na potęgę grożącego zła, zapewnia Złemu władzę nad światem”. Ile razy znieczulam swoje sumienie tym hasłem: „w gruncie rzeczy nie jest tak źle”? 

Człowiek nie umie być sam

Na smutek i samotność Jezusa warto spojrzeć jeszcze z innej strony. Owszem, trzeba zobaczyć siebie po stronie śpiących apostołów. Ale każdy z nas ma także swój ogród samotności i smutku. Co mnie zasmuca, co boli? Smutek wiąże się z doświadczeniem straty. Tracimy młodość, zdrowie, prestiż, wygląd, pieniądze itd. Bywa, że tracimy wartości o wiele cenniejsze – miłość, zaufanie, nadzieję. Konieczne jest pewne rozróżnienie. Św. Paweł pisze, że jest „smutek tego świata”. To taki ból, który jest podszyty egoizmem, myśleniem tylko o sobie, przekonaniem, że wszystko mi się należy, że wszystko mogę i muszę mieć. Istnieje jednak także „smutek błogosławiony”, wszak „błogosławieni, którzy się smucą” (Mt 5,4). Ten „smutek, który jest z Boga”, „dokonuje nawrócenia ku zbawieniu” – podkreśla apostoł. Będzie to płacz nad swoim grzechem, nad niedoskonałością wiary, miłości. Ale też błogosławione są łzy smutku z powodu innych, wywołane współczuciem, bezradnością wobec zła. Miłość nie zawsze daje radość, oj nie! Często sprawia ból. Ci, którzy kiedykolwiek kochali, wiedzą to doskonale. Jezus uczy, że trzeba to wytrzymać. Miłość „wszystko znosi… wszystko przetrzyma”. W każde ludzkie życie wpisana jest jakaś miara samotności. Niełatwo się z tym pogodzić. Nawet najbliżsi ludzie nie zawsze nas rozumieją. Jest w nas samotność, którą może wypełnić tylko Bóg. Ale Jego milczenie bywa trudne do zniesienia.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy