Nowy numer 23/2023 Archiwum


Początek początków

– Gdybym miał tak w pełni naśladować swojego świętego patrona, to w tym roku powinienem umrzeć – śmieje się ks. Adam Pleskot, proboszcz.


Wiek nowego proboszcza obliczyć zatem łatwo, chociażby wpisując w wyszukiwarkę Google „Karol Boromeusz”. Za cztery lata będzie to już pół wieku.


Żaby w kościele


Wejherowska parafia, szósta w kolejności, jest zarazem najmłodszą w całej naszej archidiecezji. Została utworzona 13 maja 2011 r. jako druga erygowana przez abp. Sławoja Leszka Głódzia. Dla przypomnienia: pierwsza powstała 12 dni wcześniej w Gdańsku-Łostowicach, pod wezwaniem bł. Jana Pawła II. 
– Niezwykle ciepło powitał mnie proboszcz ks. Zygmunt Maliński. Głosiłem wówczas kazanie i przedstawiłem się ludziom. Wtedy to właśnie powiedziałem, że jeśli będę żył jak św. Karol, to został mi jedynie rok życia – wspomina z uśmiechem ks. Pleskot. Ksiądz Zygmunt jest dzisiaj emerytowanym proboszczem wspólnoty NMP Królowej Polski. Duża część tej parafii została wyłączona pod budowę nowego kościoła.

– Początkowo trochę się przestraszyłem. No bo z czego dzisiaj budować, a synem Rockefellera nie jestem. I kiedy stanąłem w szczerym polu, pytałem sam siebie, z kim i za co mam tu działać – mówi. Pole jest rzeczywiście duże: ponad 3 hektary ziemi podarowanej przez parafię Trójcy Świętej w Wejherowie i jej proboszcza ks. prałata Tadeusza Reszkę. Początkowo ludzie powątpiewali, że uda się w tym miejscu zbudować kościół. – Więcej niż 2 hektary działki to tereny zalewowe przepływającej tu rzeki Redy. Starzy Kaszubi mówili, że jak zaleje, to w kościele będą kumkać żaby – śmieje się ks. Adam. Jednak miejsce, na którym stanie kościół, położone jest o dobry metr powyżej poziomu parafialnych łąk. W tym roku stan wód jest niski i po łąkach można swobodnie spacerować. Chętnie korzystają z tej okazji wędkarze.


Ostatnie majowe


Zaczęło się od ogrodzenia. Początkowy, szacunkowy koszt wyniósł 30 tys. złotych. – Dzięki życzliwości ludzi kupiliśmy od nadleśnictwa wejherowskiego drewniane żerdzie, które pocięliśmy na trzy części – mówi proboszcz. Okazało się, że najlepszą metodą zabezpieczenia drewna na budowę płotu jest… opalanie w ogniu. Do tego dokupiono 750 metrów siatki. – Najtańszą znaleźliśmy pod Słupskiem. A jak się dowiedzieli, że to dla kościoła i że jechaliśmy tak daleko, to jeszcze nam opuścili 10 groszy na metrze – cieszy się. Tym sposobem płot kosztował dziesięć razy mniej. 
Jedziemy na ostatnie w tym roku nabożeństwo majowe. W samochodzie komża, wzmacniacz z mikrofonem, książki do nabożeństwa. Wśród nich żywoty świętych, o których proboszcz mówi przed śpiewaną litanią. Przed samym nabożeństwem rozwiesza się wizerunek Maryi na płótnie. Też jest wożony w samochodzie. Na nabożeństwie wśród sosen zgromadziło się ponad 50 osób. Widok wokół wspaniały: w tle pięknego krzyża z daglezji rozciąga się Puszcza Darżlubska. Na łąkach pełno już kwiatów.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast