Muzyka klezmerska, intrygujące ekspozycje, kurs pisma hebrajskiego i wiele, wiele innych atrakcji ściągnęły do placówki rzesze radomian.
Każdą z Nocy Muzeów staramy się poświęcać określonej tematyce. Mieliśmy na przykład noc romską, a to dlatego, że ta społeczność wciąż jest obecna w Radomiu. Od dawna marzyła nam się noc żydowska. Przecież Żydzi stanowili przed wojną w mieście praktycznie połowę mieszkańców. W zbiorach naszej placówki posiadamy eksponaty przekazane nam wprost przez radomian. Są materialnymi pamiątkami po tych, których już u nas nie ma, a którzy tworzyli tutejszą historię i kulturę – mówi Ilona Pulnar-Ferdiani, kierownik działu nauki i oświaty Muzeum im. Jacka Malczewskiego. Pomysł okazał się sukcesem.
Placówkę odwiedziły tłumy. Dużą popularnością cieszyły się nie tylko sale muzealne. Chętnie zatrzymywano się na dziedzińcu, gdzie wchodzących witał napis „Beteavon”, co po hebrajsku znaczy „smacznego”. Można tu było skosztować żydowskich potraw. Serwowano między innymi forszmak, śledzia z jabłkami, jajem i cebulą na orkiszowym chlebie oraz kuftę, szaszłyki baranie lub wołowe z kminem i warzywami.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się