Nowy numer 17/2024 Archiwum

Serbia – kurs na Jugosławię?

Wynik wyborów prezydenckich w Serbii to zimny prysznic dla Unii Europejskiej.

Przegrana Borisa Tadicia, prounijnego i reformatorskiego polityka, może oznaczać przerwanie drogi, którą ten kraj już przeszedł od zakończenia wojny na Bałkanach. Wygrał Tomislav Nicolić, były człowiek Slobodana Miloszevicia, ostatniego prezydenta federacyjnej Jugosławii, współodpowiedzialnego za krwawe „rozstanie” dawnych jugosłowiańskich republik. Nikolić polityczną karierę zaczynał w latach 90. XX w. jako nacjonalistyczny, antyzachodni radykał. Współpracował z sądzonym za zbrodnie wojenne przez Trybunał w Hadze Vojislavem Šešeljem. Nicolić nie krył się ze swoimi antyunijnymi poglądami i jednoznacznie prorosyjskimi aspiracjami. W ostatnim czasie, tuż przed wyborami, zmienił jednak front, by pozyskać głosy również prounijnie nastawionych Serbów.

Jego wygrana to nie tylko wynik rozczarowania reformami Tadicia, które nie zlikwidowały bezrobocia, wynoszącego dziś ponad 23 proc. To również wyraźny sygnał od obywateli w stronę Zachodu: nie pozwolimy na kolejne ustępstwa w sprawie Kosowa i rezygnację z obrony naszej wersji historii. Tadić zrobił wiele dla pojednania między Serbami a Chorwatami, przeprosił za zbrodnie popełnione w czasie wojny, doprowadził do wydania Trybunałowi w Hadze oskarżanych o zbrodnie wojenne Radovana Karadżicia i Ratko Mladicia. Były to warunki postępu negocjacji w sprawie członkostwa w UE. Bruksela naciskała również, by Serbia dogadała się Kosowem, które w 2008 roku ogłosiło niepodległość. Gdy jednak unijni politycy zaczęli wręcz domagać się od władz w Belgradzie, by przestały finansować Serbów żyjących w Kosowie, wielu obywateli uznało to za przekroczenie kolejnej granicy.

Trzeba przyznać, że Serbowie, choć ponoszą ogromną odpowiedzialność za niedawną wojnę, od początku byli traktowani nierówno w porównaniu ze zbrodniarzami z sąsiednich republik. Kosowscy Albańczycy mają nie mniejsze sprawy na sumieniu, a jednak Zachód „nagrodził” ich zgodą na separację od Serbii. To poczucie krzywdy widziałem bardzo wyraźnie w czasie moich podróży po Serbii i Kosowie. W serbskiej części Kosowskiej Mitrovicy wszechobecne portery Mladicia i Karadżicia mówiły wszystko I wielkie napisy: „Putin, pomóż nam”. Oby się nie okazało, że polityką upokarzania Serbów Zachód doprowadził do kolejnego napięcia na Bałkanach, które może mieć trudne do przewidzenia skutki.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny