Nowy numer 17/2024 Archiwum

Święty bankomacie, módl się za nami

Wystarczy wstukać PIN: ko-ro-nka albo ró-ża-niec i gotowe. Troszkę wprawdzie trzeba pocierpieć, ale generalnie się opłaca.

– Znajomy nefrolog był wielkim ortodoksyjnym hinduistą. Rano i wieczorem szedł do świątyni – opowiadał mi werbista o. Marian Żelazek, który większość życia spędził wśród trędowatych w Indiach – I kiedyś przychodzi do mnie i z błyskiem w oku opowiada: Ojcze dziś złożyłem memu bogu specjalną puja (ofiarę). Zapaliłem 1008 świateł. Bardzo wykształcony człowiek. A ja pytam: A co byłoby gdyby zapalił pan 1007 świateł? A on zmartwił się: Oj, to wszystko byłoby na nic. Wszystko na nic. Wtedy poczułem, czym jest chrześcijaństwo. Oni chcą szczerze uczcić boga, ale wystarczy, że się potkną, zapomną, przeoczą i klops. A mojemu Bogu nie są potrzebne światełka, ale moje serce.

Opowieść nie dotyczy jedynie wyznawców hinduizmu. Katolicy często wpadają w podobne pułapki. Rozsyłają łańcuszki świętego Antoniego. Traktują Pana Boga jak modlitewny bankomat.

Mój znajomy odmawiał jakąś pobożną koronkę. Skserowana, wyświechtana ulotka nie pozostawiała wątpliwości: każdego, kto będzie ją odmawiał przez rok, czeka nagroda. Jedyna uwaga: nie można ominąć ani jednego dnia!

I nagle pech! Kumpel wyjechał i zapomniał pomodlić się słowami koronki. „Wszystko przepadło! Cała półroczna robota na nic. Po cholerę modliłem się od miesięcy?” – pomstował.

No i po nagrodzie. Bóg notuje wszystko. Jest przecież skrupulantem.

– Niektórych zżerają dylematy: „Proszę ojca, zjadłem mięso w piątek, ale zaraz wyplułem”, albo „Nie byłam dwa razy w kościele, bo miałam złamaną miednicę” – opowiada prowincjał krakowskich jezuitów o. Wojciech Ziółek - Pana Boga oczywiście nie obchodzi, że ona miała złamaną miednicę, ale że nie była w kościele i koniec! Kiedyś było mi szkoda tych ludzi. Ale już nie jest. Bo z takim wymyślonym przez nas Bogiem jest bardzo wygodnie żyć. Wystarczy się rozliczyć jak z fiskusem. Płacę i wymagam. Pościłem i mi się należy. Jaka praca, taka płaca. Traktujemy modlitwę jak kartę kredytową: wkładam i wypłacam. Wystarczy wstukać PIN: ko-ro-nka albo ró-ża-niec i gotowe. Troszkę wprawdzie trzeba pocierpieć, ale generalnie się opłaca. Nie musimy wpadać w ręce Boga żywego.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz

Dziennikarz działu „Kościół”

Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.

Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza