Nowy numer 39/2023 Archiwum

Jezus w mieście

Czy dziś żywego Jezusa można spotkać? Tu i teraz, w XXI wieku, na ulicy?

Uczniowie poznali Go po łamaniu chleba, Maria Magdalena po głosie. – Spojrzał na mnie i uśmiechnął się tak, że przez godzinę płakałam ze szczęścia – opowiada Barbara Borkowska.

Rok 33
Jerozolima

Ranek. Maria Magdalena stoi przed grobem i płacze. Szuka ciała ukrzyżowanego Jezusa. Nagle odwraca się. Widzi mężczyznę. „Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?” – pyta nieznajomy. „Ona zaś, sądząc, że to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę. Jezus rzekł do niej: Mario! A ona, obróciwszy się, powiedziała do Niego po hebrajsku: Rabbuni” (J 20,1-31).

Rok 1937
Łagiewniki

Popołudnie. Siostra Faustyna Kowalska pracuje jako furtianka. Dzień jest dżdżysty i chłodny. Na furcie rozlega się pukanie. Faustyna otwiera drzwi. „Wynędzniały młodzieniec, w strasznie podartym ubraniu, boso i z odkrytą głową, bardzo był zmarznięty (…) Prosił coś gorącego zjeść”. Faustyna biegnie do kuchni, zagrzewa resztkę zupy, bierze chleb i przynosi mężczyźnie. Ten posila się. „W chwili, gdy odbierałam od niego kubek, dał mi poznać, że jest Panem nieba i ziemi. Gdym Go ujrzała, jakim jest, znikł mi z oczu” (Dzienniczek, nr 1312). Faustyna po powrocie do mieszkania zastanawia się nad tym, co zaszło przy furcie: „Co to za ubogi, w którym się przebija taka skromność”. Po powrocie do klasztoru słyszy Jezusa: „Zszedłem z tronu, aby skosztować owocu miłosierdzia twego”. W „Dzienniczku” święta notuje: „Jezus w postaci ubogiego młodzieńca dziś przyszedł do furty” (1312).

Rok 1995
Kraków

Wczesny wieczór. Ksiądz Adam na ulicy, w przenikliwym ziąbie, spotyka żebraczkę z dzieckiem. Zbywa ją machnięciem ręki: „Nie mam drobnych, idź do parafii”. Odchodzi w swoją stronę. Po kilku krokach jednak odwraca się. Opamiętał się, chce naprawić błąd. Żebraczki już nie ma. Zapadła się pod ziemię, na pustej długiej ulicy Sławkowskiej. Ksiądz nie może przestać myśleć o jej twarzy. Wie już, że zbył Jezusa. Historią tą dzieli się na kazaniach: „On robi takie numery. Schodzi na ziemię, by upomnieć się o sprawiedliwość, by pokazać, że żyje”.

Rok 2006
Montreal

Późne popołudnie. Pani Basia biegnie do domu starców. Opiekuje się tam jako wolontariuszka chorymi i samotnymi. W Kanadzie mieszka już kilka lat, jest na socjalnym, mąż pracuje. Jest już spóźniona, po wyjściu z metra w biegu mija leżącego na ławce człowieka.

– Miał na sobie łachmany, kapucę na głowie. Takich na ulicach w Montrealu jest dużo. Przebiegłam przez pasy i nagle coś mnie tknęło: „Zaraz, Baśka – jakbym słyszała własne myśli – tak obojętnie obok człowieka leżącego na ulicy przechodzisz?” – opowiada Barbara Borkowska. – W torbie miałam soki i ciastka dla podopiecznych. Pomyślałam, że dam je temu człowiekowi, że powinnam zamienić z nim kilka słów.

Polka więc wraca. Podchodzi do ławki i zagaduje łamaną francuszczyzną: „Dzień dobry, jak się pan czuje? Mam kilka ciastek, chce pan?”. Leżący człowiek siada na ławce. Teraz widać jego twarz.

Pani Basia: – Była piękna. Zdziwiło mnie, że był bardzo młody. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Na co ja znowu, że te ciastka bym mu zostawiła. A on nadal się uśmiechał, nic nie mówił. Patrzył na mnie tak, jak patrzy na człowieka ktoś, kto bardzo kocha. W jego oczach był ocean miłości. Nie mogłam oderwać wzroku. Nie nalegałam już z ciastkami, pożegnałam się. Odeszłam kilka kroków. Nagle odwróciłam się, żeby raz jeszcze spojrzeć na żebraka. Na ławce nie było już nikogo. Zniknął. Zaczęłam płakać. Płakałam tak przez całą drogę do domu opieki. To były łzy szczęścia, bo wiedziałam, że to nie był zwykły bezdomny. Że spotkałam Jezusa.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast