Nowy numer 18/2024 Archiwum

Dzień z kobietą w tle

Dziś, drogą mejlową z okazji kobiecego święta otrzymałam sporo życzeń. Między innymi od radcy prawnego o nazwisku Kolano. Czyżby w ten sposób reklamował swoją kancelarię?

Pytam, bo nigdy z usług jego, ani innej kancelarii nie korzystałam. A tu nagle taka bezinteresowna życzliwość. Nazwisko pan radca ma intrygujące, bo od razu działa na wyobraźnię. Jak tu, czytając je,  nie wyobrazić sobie męskiego kolana… Zaraz czytelnicy napiszą, że dziennikarka pisma katolickiego, a ma takie nieskromne myśli. A ja myślę, że pan Kolano, wykorzystując, bądź co bądź, ale jednak - święto, wysłał mi  życzenia z myślą marketingową. No cóż, nic na to nie poradzę, że radca docenia panie jako swoje potencjalne klientki, tyle, że zaczęłam mieć wątpliwości, ilu pracujących w biznesie panów wpadło dziś na pomysł, żeby pamiętać o paniach, tylko dlatego, że mogą na tym coś w przyszłości zarobić.

A tak naprawdę to na życzeniach – bezinteresownych - można wiele zarobić. Co na przykład? A zdrowie!!! Człowiek życzący innym dobrze nie musi żyć w bezustannym napięciu, czekając kiedy się drugiemu noga powinie, no a tym samym unika wrzodów, a nawet wieńcówki. A ci, którym na co dzień dobrze się życzy odpłacają mu pięknym za nadobne. Nawet jeśli nie są przedstawicielami płci pięknej, ani nadobnymi białogłowami, ale facetami dla których ustanowiono dzisiejsze święto. Żeby się tego dnia zaangażowali i wysilili. Bo, jak się dobrze zastanowić, nieważne, że dzień kobiet wymyśliły feministki na międzynarodowym kongresie w Kopenhadze, ani, że obchodzenie święta było kultywowane przez tak zwany miniony ustrój. Ważne, że przetrwało i jest okazją do miłej, międzypłciowej, bez żadnych walentynkowych odniesień, wymiany serdeczności. Każda okazja jest dobra, żeby przyjmować kwiaty i życzenia – mogę spokojnie powiedzieć w imieniu swoim, ale też innych pań. No chyba, że pochodzą one od nieznajomego radcy o nazwisku Kolano...

Ale może nie ma w tym nic złego? Ja, podpisując się pod każdym tekstem reklamuję gruszki, owoc dobry, choć wyparty z rynku przez jabłka, a nawet śliwki, że nie napiszę – śliwy – bo to by było niegrzeczne odniesienie do nazwiska mojego kolegi – sekretarza redakcji „GN”. Więc warto gruszki zachwalać. Także w dzień kobiet. Co też czynię. Dołączając życzenia dla pań. I panów, którzy o paniach pamiętają.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Barbara Gruszka-Zych

od ponad 30 lat dziennikarka „Gościa Niedzielnego”, poetka. Wydała ponad dwadzieścia tomików wierszy. Ostatnio „Nie chciałam ci tego mówić” (2019). Jej zbiorek „Szara jak wróbel” (2012), wybitny krytyk Tomasz Burek umieścił wśród dziesięciu najważniejszych książek, które ukazały się w Polsce po 1989. Opublikowała też zbiory reportaży „Mało obstawiony święty. Cztery reportaże z Bratem Albertem w tle”, „Zapisz jako…”, oraz książki wspomnieniowe: „Mój poeta” o Czesławie Miłoszu, „Takie piękne życie. Portret Wojciecha Kilara” a także wywiad-rzekę „Życie rodzinne Zanussich. Rozmowy z Elżbietą i Krzysztofem”. Laureatka wielu prestiżowych nagród za wywiady i reportaże, m.innymi nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w dziedzinie kultury im. M. Łukasiewicza (2012) za rozmowę z Wojciechem Kilarem.

Kontakt:
barbara.gruszka@gosc.pl
Więcej artykułów Barbary Gruszki-Zych