Marcin Jakimowicz: Z Wielką Sobotą mamy problem. Bo to dzień wielkiej ciszy, gdy cały kosmos wstrzymał oddech, widząc śmierć Syna Bożego, a nasze pękające w szwach kościoły przypominają jarmarki. Na święcenie pokarmów walą przecież tłumy...
Bp Edward Dajczak: I ciężko nam wejść w słowa: „Wielka cisza spowiła ziemię”... To ogromny paradoks. Powiem coś brutalnego, ale mam wrażenie, że ten koszyczek, jajka i święconki psują nam Wielką Sobotę. Czy to wszystko jest warte tego, by zasłonić sens tego dnia? Mieszkając przez lata w rezydencji koszalińskiej, miałem okno na katedrę i widziałem tłumy ludzi (w tym wielu młodych), których później bezskutecznie szukałem na rezurekcji. Zatrzymali się na poziomie koszyczków, zajączków i nic więcej z tego dnia nie brali. Nie wiedzieli, że zaczyna się świętowanie triumfu Jezusa, zanurzenia w odradzających wodach chrztu. Przykro mi było, że pozostali na poziomie zwyczaju, fotografii, folkloru. Zamiast wielkiej ciszy, mamy gwar, śmiech, przepychanki…
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.