Największym problemem współczesnych ludzi , nie wyłączając duchownych katolickich, jest utrata umiejętności rozróżniania dobra od zła, czyli głupota, bo mądrość, to wiedza (poznanie prawdy)na poziomie pozwalającym prawidłowo odróżniać dobro od zła. Praprzyczyna takiego stanu leży w tym :"Imię ma straszne i pełne świętości, a bojaźń Boga początkiem mądrości" (Psalm 111) Najwyraźniej księża już też nie wierzą w Boga.
A może my te mury budujemy ze strachu? Może zatroskani o swoje dobra materialne otaczamy nasze domy wielkimi płotami, a troszcząc się o swoją tzw. prywatność płoty często są parawanem tego co nasze od tego co tam na zewnątrz. W wielu polskich miastach dochodzi do wręcz paranoi, gdy płoty grodzą przestrzeń, gdy sąsiedzi stawiają mury i pilnują swej miedzy jak najwyższego dobra. I to faktycznie oddaje to co czujemy i jak żyjemy. Ilu z nas buduje mury wobec bliźnich, bojąc sie ich, bojąc się często, ze "zamieszają" nam w życiu niszcząc kruchą podstawę naszej wewnętrznej stabilności przekonań. Łatwo postawić mur, odgrodzić się od innych i żyć we własnym, bezpiecznym świecie.
Dobry felieton ks. Kowalczyka. Jeśli ktoś nie przesadza budując "mur berliński", a chce jedynie chronić rodzinę przed np. niebezpieczeństwami ruchu drogowego, jakimś nachalnym "swobodnym" parkowaniem samochodów przez przypadkowych kierowców, a nawet "tylko" dlatego, że kocha swój piękny ogród, trawnik i tych kilka rabatek z kwiatami, to jest to przecież objawem zdrowego rozsądku i dbania o piękno okolicy, której elementem mogą być i są też przecież i przydomowe ogródki. Problemem nie jest budowanie zdrowych granic i murów przed przewidywalnymi rzeczywistymi zagrożeniami zewnętrznymi, ale problemem jest gdy mury buduje się tak jak w takim "wolnym od Boga - idealnym państwie ludzi pracy i nauki", jak Korea Północna. W takim państwie - "raju dla ludzi" mury służą, by nikt z tego "raju"... nie uciekł(!), bo włamać się do niego jakoś nie ma chętnych. W takim "idealnym" państwie, gdzie Ewangelia jest zbrodnią, a Marks, Lenin i Kim-Ir-Sen są błogosławieństwem, "wolność" jest taka, że drzwi nawet na noc nie wolno zamykać na klucz, w pierwszomajowym pochodzie trzeba się intensywnie i przekonująco(!) uśmiechać, bo tu Big Brother ma tylko prawa, a nie zna konkurencji...! Mury wznoszone przeciw Bogu, prawdzie i wolności, a w imię bożków, kłamstwa i łatwej "wolności" trzeba burzyć, by nie tylko nie zostać wprzężonym w kierat niewoli za życia doczesnego, ale przede wszystkim by nie stracić życia wiecznego...
Strzeżone osiedla z płotami wysokimi na dwa metry, płoty wokół domów przez które nie zobaczysz gospodarza, tysiące ograniczeń, bramek, kontroli i innej ochrony jako mury mające chronić przed drugim człowiekiem. I to nie w jakimś komunistycznym kraju, ale w kraju mieniącym się katolickim.
O budowaniu "murów berlińskich" pisałem wyżej, ks. Kowalczyk obok dobrych, też pisze i o złych murach. A "kraj", sądząc po np. dopuszczalności aborcji katolicki za bardzo nie jest.
Ale my, katolicy bardzo często budujemy takie "berlińskie mury" w stosunku do osób o innych poglądach, innym spojrzeniu na świat. Odgradzamy się od siebie nie tylko murowanymi płotami, ale też zamurowaną niechęcią do naszego bliźniego, siostry czy brata. Uważamy że końcówka MT 5 jest skierowana nie do nas, doskonale uzasadniając te mury naszego życia.
Oczywiście to prawda, że wszyscy mamy się starać by stawać się właśnie tak doskonałymi, jak doskonały jest Ojciec nasz w niebie, tzn., by tak kochać nawet naszych wrogów jak kocha ich Miłosierny Bóg. Z tego też kiedyś będziemy rozliczeni na ile zależało nam na tym, by tą drogą iść. Wszystko to jednak nie oznacza, że mamy przestać używać... rozumu. Nie chodzi przecież o to, byśmy nagle zaczęli ufać wszystkim ludziom(!), żebyśmy przestali zamykać samochody na parkingu, żebyśmy zaczęli zapraszać wszystkich uchodźców do domów i mieszkań. Nie chodzi też o to, żeby dobry katolik pieniądze miał dawać każdemu, kto wyciągnie po nie rękę... Pan Jezus chodząc po Ziemi też nie obdarowywał wszystkich dobrami materialnymi, ani nie uzdrowił nawet wszystkich, choć wystarczyło przecież JEDNO tylko Jego słowo, a nikt już nie byłby chory... Ale, czy o to chodzi...?? Czy o to chodzi, by pomagać wszystkim we wszystkim w lekki, łatwy i przyjemny dla każdego potrzebującego sposób... ?? Czy taka pomoc będzie na pewno dobra, czy przyniesie dobre owoce???
Nie Tomaszu, ja twierdzę, że roztropność chrześcijańska polega na używaniu serca i rozumu w stosunku do naszych bliźnich, albo inaczej (i równie pięknie!) mówiąc za św. Janem Pawłem II, Chrześcijanin powinien używać równocześnie i wiary i rozumu, czemu poświęcił specjalną encyklikę: "Fides et ratio.". O tym zaś, że "Mury wynikają z naszych lęków" nie pisałem ja, lecz... Ty (powyżej: 02.01.2020 11:04).
"Nie chodzi przecież o to, byśmy nagle zaczęli ufać wszystkim ludziom(!), żebyśmy przestali zamykać samochody na parkingu, żebyśmy zaczęli zapraszać wszystkich uchodźców do domów i mieszkań." - ale to są nasze lęki, a nie używanie rozumu. To czy zamkniesz czy też nie samochód nie ma żadnego znaczenia dla potencjalnego złodzieja, a tym bardziej niezrozumiałym jest obawa o to co mogę zrobić uchodźcy. Co więcej - postawa wprost wynikająca z końcówki MT 5 czy MT 6 to życie bez tego typu lęków. Co więcej, końcówka MT 7 definiuje dokładnie roztropność o której piszesz, tyle że jest ona rożna od tego co piszesz.
Rozumiem, że trochę może nie do końca jasno się wyraziłem. Podobnie, jak ks. Kowalczykowi tak i mnie chodzi o to, że my ludzie budujemy RÓŻNE mury - te dobre i te złe. I chodzi o to, by w naszym życiu nauczyć się, że budowa złych murów to zła droga, ale dobre mury należy budować, bo niebudowanie dobrych murów to również zła droga. To samo dotyczy budowania mostów, ponieważ mosty mogą prowadzić nie tylko do dobrego, ale i do... zła. Lęk, roztropność to jednak nie jest to samo. W przykładzie z samochodem chodziło mi właśnie o to, by ani nie ulegać lękowi, ani hurraoptymizmowi. Lęk powoduje, że W OGÓLE nie przyjadę samochodem, bo "na pewno ktoś mi go ukradnie!", więc będę tracił czas na wynajęcie kogoś, czy np. nieustanne poruszanie się pieszo. Hurraoptymizm z kolei sprawi, że będę jeździł samochodem i ZAWSZE zostawię niezakluczony, a na dodatek kluczyki w środku, "no bo nie będą mną rządziły jakieś głupie lęki!". Ale któregoś dnia skorzysta z tej "okazji" jakiś pierwszy lepszy młodzieniec i to taki, nie potrafiący się włamać do samochodu, ale że trafił na samochód... hurraoptymisty, to z tej okazji zwyczajnie skorzysta...! Optymista z uśmiechem na twarzy uznał, że w gruncie rzeczy "nic złego się nie stało!"... Ale tu problem dla wielkiego optymisty się nie skończył, bo w tym momencie zadzwoniła do niego matka, z prośbą by ten jak najszybciej wrócił do domu, bo ojca dopadł zawał serca, a pogotowie jest na drugim końcu miasta i ze względu na groźny wypadek nie przyjedzie szybko... Człowiek, a zwłaszcza Chrześcijanin ma się kierować, i wiarą i rozumem, chyba, że Pan Bóg nakaże inaczej (a takie rzeczy oczywiście TEŻ się zdarzają!). Normalnie jednak mamy korzystać z wiary i rozumu, bo jedno i drugie jest... Bożym darem, a nie przekleństwem. Korzystanie z tych pięknych darów nazywa się właśnie... roztropnością.
Nie negują absolutnie połączenia wiary i rozumu. Ale włąśnie patrząc "rozumem" to co piszesz, czyli że w jednym czasie ojciec dostanie zawału, karetka będzie zajęta, a mi ukradną samochód jest tak nieprawdopodobnym scenariuszem, że to nie rozum, a zwykłe lęki. I tak, zamykam samochód, mieszkanie i mam płot wokół domu. Ale to nie wynik rozum, lecz lęku o mój dobytek i lęku przed drugim człowiekiem. Lęk stricte społeczny - tak jesteśmy społecznie wychowywani, tak nam się wpaja latami nauki a później pogłębia te lęki słowami polityków, czy mediów. Na tyle głęboko, że nawet w religii szukamy dla nich usprawiedliwień.
Piszesz, że "nie negujesz absolutnie połączenia wiary i rozumu", ale zaraz w drugim zdaniu od rozumu odłączasz... wiarę! A ja kolejny raz powtórzę, że Chrześcijanin powinien używać, i rozumu i wiary JEDNOCZEŚNIE...!:-) Zapewniam Cię, że jeślibyś obok rozumu użył jeszcze i wiary, to nie miałbyś problemu z UWIERZENIEM, że sytuacja, którą w poprzednim moim wpisie podałem ma miejsce... w moim przypadku! Jeśli odrzuciłbym ROZTROPNOŚĆ, czyli rozsądne przewidywanie przyszłości, co dla Ciebie akurat jest "LĘKIEM STRICTE SPOŁECZNYM", i jeśli nie zabrałbym ze sobą kluczy, komórki, czy np. dokumentów, a zadzwoniłaby do mnie żona, że chory ojciec, (po zawale), któremu grozi kolejny zawał, właśnie ten drugi zawał przechodzi, to jeśli nie przyjedzie na czas karetka, to może się okazać, że na skuteczną pomoc, będzie już za późno...! Nie można we wszystkim dostrzegać tylko "lęków". Koniecznie trzeba odróżnić lęki (zło) od roztropnego przewidywania możliwych zagrożeń (dobro), bez tego odróżnienia życie stanie się albo: 1) pasmem nieuzasadnionych wyrzutów sumienia, "bo znowu uległem lękowi i zakluczyłem samochód", albo 2) jazdą bez trzymanki, "bo dla udowodnienia, że NIE LĘKAM SIĘ O NIC wymontowałem wszystkie zamki: w domu, w garażu i w samochodzie, a na dodatek oszczędności życia zawsze zostawiam na szafce w przedpokoju, dzieciom pozwalam bawić się przy ulicy, a jak chcą, to prądem i zapałkami, NO I OCZYWIŚCIE BEZ OPIEKI!"... Podsumowując - lęki są jak nieustanna jazda na hamulcu, a euforia (hurraoptymizm) jest jak jazda na samym gazie, bez hamulców. Wiara i rozum stosowane RAZEM, są najlepszym lekiem na lęki i na euforię, po prostu NAJLEPSZĄ metodą na bezpieczne dotarcie do celu.
Znajomi będąc w jednym ze stanów USA nie mogli się nadziwić, że zamówioną paczkę z drogocenną w sumie zawartością sprzedawca zostawia pod drzwiami. Nawyki z Polski, gdzie założeniem jest, że cię okradną miały sie nijak do tamtego miejsca, pełnego praktycznej realizacji miłości bliźniego. Znajomy w Polsce przez lata nie zamykał samochodu i nikt mu gonie ukradł, ale innym znajomy ginęły np. koła, wycieczki, paliwo, a nam kiedyś ukradziono szybę z samochodu. Sąsiadowi ukradziono samochód, gdy zamykał bramę, a innym w nocy wypchnięto samochód z zamykanego brama podwórka. Jedyną więc skuteczną metodą obrony przed złodziejami jest nieposiadanie samochodu. Lęk przed chorobą najbliższych tez potrafi sparaliżować myślenie. Prawdopodobieństwo że ukradną samochód w sytuacji, gdy ktoś z członków rodziny musi jechać do szpitala jest bliskie zeru. Ale lęk mówi coś zupełnie innego.
Rozumiem, że moja (i nie tylko moja!) argumentacja zupełnie Cię nie przekonała. Jeżeli przed tym, co pisałem odczuwasz ...lęk, to może rzeczywiście zacznij realizować swoją wizję życia, tak jak realizują swoje rzeczywiście piękne plany mieszkańcy wielu amerykańskich stanów, czy jak jeszcze do nie dawna np. w Norwegii, czy w Szwecji... :-)
Pismo Świete zadzyna się od zupełnie OTWARTEGO ogrodu, do którego wpełzaa bez żadnych przeszkód wąż starodawny, czyli szata, a kończy MUREM odgradzającym na wieczność dorbo od zła. To właśnie MUR okazuje się więc tym, co każdy z nas musi w przeciągu swojego życia zbudować, by byle wąż nie potrafił już nas zwieść, jak niegdyś naiwnych Adama i Ewę. To MUR stanowi o sile naszej wewnętrznej wolności i jest naszym celem, do którego zmierzamy. MUR poprzez który już żadna pokusa i żadne zło nie będzie miało przystępu. Nowy Eden znajduje się właśnie za nim.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji,
w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu.
Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11.
Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w
Polityce prywatności.
ks. Dariusz Kowalczyk SJDODANE 02.01.2020AKTUALIZACJA 02.01.2020
Może zatroskani o swoje dobra materialne otaczamy nasze domy wielkimi płotami, a troszcząc się o swoją tzw. prywatność płoty często są parawanem tego co nasze od tego co tam na zewnątrz.
W wielu polskich miastach dochodzi do wręcz paranoi, gdy płoty grodzą przestrzeń, gdy sąsiedzi stawiają mury i pilnują swej miedzy jak najwyższego dobra.
I to faktycznie oddaje to co czujemy i jak żyjemy. Ilu z nas buduje mury wobec bliźnich, bojąc sie ich, bojąc się często, ze "zamieszają" nam w życiu niszcząc kruchą podstawę naszej wewnętrznej stabilności przekonań.
Łatwo postawić mur, odgrodzić się od innych i żyć we własnym, bezpiecznym świecie.
To czy zamkniesz czy też nie samochód nie ma żadnego znaczenia dla potencjalnego złodzieja, a tym bardziej niezrozumiałym jest obawa o to co mogę zrobić uchodźcy. Co więcej - postawa wprost wynikająca z końcówki MT 5 czy MT 6 to życie bez tego typu lęków. Co więcej, końcówka MT 7 definiuje dokładnie roztropność o której piszesz, tyle że jest ona rożna od tego co piszesz.
I tak, zamykam samochód, mieszkanie i mam płot wokół domu. Ale to nie wynik rozum, lecz lęku o mój dobytek i lęku przed drugim człowiekiem.
Lęk stricte społeczny - tak jesteśmy społecznie wychowywani, tak nam się wpaja latami nauki a później pogłębia te lęki słowami polityków, czy mediów. Na tyle głęboko, że nawet w religii szukamy dla nich usprawiedliwień.
NIE LĘKAM SIĘ O NIC wymontowałem wszystkie zamki: w domu, w garażu i w samochodzie, a na dodatek oszczędności życia zawsze zostawiam na szafce w przedpokoju, dzieciom pozwalam bawić się przy ulicy, a jak chcą, to prądem i zapałkami, NO I OCZYWIŚCIE BEZ OPIEKI!"... Podsumowując - lęki są jak nieustanna jazda na hamulcu, a euforia (hurraoptymizm) jest jak jazda na samym gazie, bez hamulców. Wiara i rozum stosowane RAZEM, są najlepszym lekiem na lęki i na euforię, po prostu NAJLEPSZĄ metodą na bezpieczne dotarcie do celu.
Znajomy w Polsce przez lata nie zamykał samochodu i nikt mu gonie ukradł, ale innym znajomy ginęły np. koła, wycieczki, paliwo, a nam kiedyś ukradziono szybę z samochodu.
Sąsiadowi ukradziono samochód, gdy zamykał bramę, a innym w nocy wypchnięto samochód z zamykanego brama podwórka.
Jedyną więc skuteczną metodą obrony przed złodziejami jest nieposiadanie samochodu.
Lęk przed chorobą najbliższych tez potrafi sparaliżować myślenie. Prawdopodobieństwo że ukradną samochód w sytuacji, gdy ktoś z członków rodziny musi jechać do szpitala jest bliskie zeru. Ale lęk mówi coś zupełnie innego.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.