Słowa Najważniejsze

Niedziela 3 października 2021

Czytania »

ks. Zbigniew Niemirski

|

03.10.2021 00:00 GN 39/2021 Otwarte

Bóg niewiastę „zbudował”

W istocie chodziło o serce, ale… Żebro w kulturze starożytnego Bliskiego Wschodu pełni ważną rolę symboliczną. Znajduje się najbliżej serca, a ono w tamtej mentalności było siedzibą rozumu i woli. Nie można było wyjąć serca, bo to oznaczałoby zabicie, ale można było wziąć żebro, tę najbliższą sercu część mężczyzny. I tak kobieta utworzona z żebra mężczyzny ma tę samą naturę i godność. W tym opisie warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Najpierw słyszymy, że Pan Bóg ulepił „z gleby wszelkie zwierzęta lądowe i wszelkie ptaki podniebne”. Podobnie postąpił przy stwarzaniu mężczyzny. Kobietę natomiast Stwórca „zbudował”. Pan Bóg, stwarzając mężczyznę i zwierzęta, postępuje jak garncarz. Stwarzając kobietę, jest budowniczym. Wielu komentatorów mówi, że chodzi tutaj o specjalistę architekta, kogoś, kto zaprojektował i był przy konstruowaniu takiej budowli jak jerozolimska świątynia. Jest więc w biblijnym opisie stworzenia kobieta kimś wyjątkowym. Jest w niej coś sakralnego, a przy tym coś, czego brakowało mężczyźnie. Zanim została „zbudowana”, Pan Bóg zauważył samotność mężczyzny. Ulepił więc zwierzęta i przyprowadzał je do niego. Ale ten nie widział w nich godnego siebie partnera. Stwierdzał, że to „istota żywa”, a potem nadawał nazwy i imiona. W tamtej mentalności był to symbol panowania. Dopiero gdy przy mężczyźnie stanęła kobieta, orzekł: „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała!”. Niewykluczone, co podkreślają komentatorzy, że było to stare powiedzenie potwierdzające przynależność do tej samej rodziny lub plemienia. A potem pojawiły się słowa dopełniające je, wskazujące na równość oraz partnerstwo mężczyzny i kobiety: „Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta”. Nie czujemy językowego związku między rzeczownikami „mężczyzna” i „kobieta”, bo w naszym języku to zupełnie różne rdzenie. Inaczej wygląda to w języku hebrajskim. Używając hebrajskich słów, tekst brzmiałby mniej więcej tak: „Ta będzie się zwała iszsza (kobieta), bo z isz (mężczyzna) została wzięta”. •

Czytania »

ks. Robert Skrzypczak

|

03.10.2021 00:00 GN 39/2021 Otwarte

Spojrzeć w twarz Chrystusa

Decyzja spojrzenia w twarz Chrystusa to decyzja o własnym nawróceniu. Bazę dla pojęcia „osoby” stanowi greckie słowo prósōpon. Oznacza ono dokładnie to, co stoi przed wzrokiem, co się widzi oczyma, a więc twarz, oblicze, wygląd. Duże znaczenie miało użycie słowa prósōpon w greckim przekładzie Biblii. Zastąpiło ono ponad 850 razy hebrajskie panîm, co znaczy „twarz”, a zwłaszcza „oblicze Boga”, które zwraca się do człowieka i wobec którego człowiek się odnajduje. Twarz drugiego przywołuje mnie, abym go przyjął. Decyzja o spojrzeniu w twarz drugiej osoby jest rozstrzygająca o wszystkim. Kim jest człowiek, skoro mogę przejść obok niego, udając, że go nie dostrzegłem, i powiedzieć, że nigdy nie istniał? Spojrzenie drugiego decyduje o mojej godności. To jest powód, dla którego dla nas, chrześcijan, rozstrzygające znaczenie ma nie tyle wiedza o Chrystusie, ile spoglądanie na Niego obarczonego cierpieniem, dostrzeganie Jego oblicza zbroczonego krwią, dostrzeganie Kogoś, kto mnie pokochał do końca, umierając za mnie na krzyżu. Wiara jest aktem śmiałości, by oderwać wzrok od samego siebie, od własnego grzechu i pustki, i spojrzeć w niebo, w twarz Boga. W najgorętszym punkcie napięcia między Boską potęgą i niegodną słabością mego człowieczeństwa rozlewa się miłość Chrystusa.

Stajemy się tacy jak to, na co patrzymy. Gdy oglądamy zachód słońca, nasza twarz nabiera złotego blasku. Kiedy wpatrujemy się w Jezusa Eucharystycznego, w naszym sercu zachodzi tajemnicza przemiana. Podobnie zmieniała się twarz Mojżesza, gdy przebywał z Bogiem na górze. Co stało się z uczniami w Emaus? Gdy Pan spotkał ich w niedzielę wielkanocną, bardzo się smucili. Kiedy jednak spędzili trochę czasu w Jego obecności i ponownie usłyszeli o tajemnicy życia duchowego: „Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały” (Łk 24,26), na zakończenie spotkania „serca w nich pałały” (Łk 24,32).

U podstaw nawrócenia św. Franciszka było wielogodzinne wpatrywanie się w Chrystusa ukrzyżowanego w kościółku św. Damiana w Asyżu. Im dalej nam do przyjęcia daru wiary, tym mniejszą mamy ochotę, aby patrzeć na krucyfiks i obserwować naszego Pana. Stajemy się wówczas podobni do człowieka, który przechodzi na drugą stronę ulicy, kiedy zauważa przed sobą komornika. Krzyż jest miejscem, gdzie niebo spotyka się z piekłem. Staje się piekłem, gdy dostrzegamy, jaką rolę odegraliśmy w ukrzyżowaniu Jezusa przez swoją niewierność. Jest niebem, kiedy ponownie padamy do Jego stóp, prosząc o przebaczenie. Kościół w imię swego nadprzyrodzonego powołania i przeznaczenia musi nieustannie wyrzekać się „światowości”. Odwracać się od sondaży i ekspertów, a zwracać twarz ku świętości. Decyzja spojrzenia w twarz Chrystusa wiąże się z decyzją o naszym nawróceniu. •

Czytania »

ks. Tomasz Jaklewicz

|

03.10.2021 00:00 GN 39/2021 Otwarte

Prawda początku

Mk 10, 2-16

Faryzeusze przystąpili do Jezusa, a chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając, zapytał ich: «Co wam przykazał Mojżesz?»

Oni rzekli: «Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić».

Wówczas Jezus rzekł do nich: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co więc Bóg złączył, tego niech człowiek nie rozdziela».

W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: «Kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia względem niej cudzołóstwo. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo».

Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże.

Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego». I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je.

 

1. Dzisiaj Kościół jest wystawiany na próbę w tych samych kwestiach. Rozwody stały się oczywistością, inżynierowie kulturowej rewolucji walczą o zmianę definicji małżeństwa. Już nie musi to być wcale trwały związek mężczyzny i kobiety – twierdzą. Dowolny układ płci jest dozwolony. Wszystko można modelować wedle naszych zachcianek. To my sami decydujemy, jak chcemy żyć. Presja, by liberalny model życia był jedynym dopuszczalnym, jest ogromna. Ta presja, ukryta pod sztandarem miłosierdzia, jest obecna także w Kościele.

2. Jak odpowiada na to wszystko Jezus? „Na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę”. Pan odwołuje się do „początku”, czyli do prawdy o stworzeniu, do natury mężczyzny i kobiety. Małżeństwo nie jest wymysłem społeczeństwa, tworem kultury, instytucją stworzoną przez państwo czy Kościół. Małżeństwo jest pomysłem samego Boga. To Stwórca stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę, aby jako mężczyzna i kobieta tworzyli komunię osób, czyli małżeństwo. Ta wspólnota ma przekazywać Boski dar życia, pozwala człowiekowi pokonać samotność i dojrzewać w miłości. Co więcej, małżeństwo ma być obrazem jedności Osób Trójcy Świętej.

3. Logos poprzedza etos. Czyli, mówiąc bardziej po ludzku, to z prawdy o danej rzeczywistości wynikają zasady moralne. Etyka małżeńskiego życia jest niezrozumiała bez odkrycia i uznania prawdy o małżeństwie. Św. Jan Paweł II, odpowiadając na moralny chaos wywołany przez rewolucję seksualną, opracował tzw. teologię ciała. W tym nauczaniu szukał przede wszystkim odpowiedzi na pytanie, czym jest płeć, seksualność, małżeństwo. Jaki jest „początek”, czyli jaki jest Boży plan wpisany w ludzką naturę, w ludzkie pragnienie miłości, ale także w ciało mężczyzny i kobiety. Papież nie wahał się mówić, że małżeństwo jest „najpierwotniejszym” sakramentem. Nie było jeszcze Kościoła, chrztu czy Eucharystii, ale było już małżeństwo. I od początku, od Adama i Ewy, miało ono znaczenie sakramentalne, czyli owo „jedno ciało” mężczyzny i kobiety miało być obrazem miłości samego Boga.

4. „Co więc Bóg złączył, tego niech człowiek nie rozdziela”. Podstawowe wezwanie moralne brzmi: „niech nie rozdziela”. Człowiek ma wielki talent do psucia najwspanialszych Bożych pomysłów. Powodem jest nasza zatwardziałość („skleroza”) serca. Zapominamy o Bożym początku i sami od początku chcemy budować wszystko. Na szczęście wielu małżonków wciąż walczy o wierną miłość, ufając prawdzie „początku”, wierząc, że to Bóg ich złączył. Świat nie sprzyja dziś trwałości małżeństwa, promuje egoizm maskowany prawem do własnego szczęścia. Jeśli Kościół ulegnie presji świata i przestanie mówić głosem Chrystusa, stanie się solą bez smaku.