Nowy numer 13/2024 Archiwum

Zawód: korespondent

– Warszawa? Nie ma tutaj konkurencji w walce o posadę dziennikarza. Moim kolegom marzy się raczej Waszyngton, Bruksela, gdzie można zrobić karierę – mówi Joana Radzyner z austriackiego radia i telewizji. Ale kto już tu był, nie chce wyjeżdżać.

Adam trafił do Polski przez Wenezuelę – tam poznał swoją żonę, Polkę. Thomas marzył o pracy w Moskwie, ale niespodziewanie znalazł się w centrum wydarzeń, które zmieniły Europę. Kim są, jak widzą nasz kraj dziennikarze zagraniczni pracujący w Polsce? Komu bardziej pomagają rozumieć nasze podwórko: odbiorcom w swoich krajach czy może nam samym?

Św. Marcin zamiast Moskwy
Pierwszy dzień pracy w Polsce Thomasa Urbana z Niemiec zbiegł się z telewizyjną debatą Miodowicz–Wałęsa w listopadzie 1988 roku. – Nie rozumiałem jeszcze wtedy wszystkich dowcipów, choć miałem już dość dobrą podstawę językową – wspomina z uśmiechem korespondent „Süddeutsche Zeitung”. – Marzyłem, aby zostać korespondentem w Moskwie – mówi – ale szef wysłał mnie do Warszawy. Twierdził, że skoro znam rosyjski, to jeden kurs wystarczy i poradzę sobie z polskim. Ja też tak myślałem – śmieje się Thomas. Kolejne wydarzenia pokazały, że nagle znalazł się w miejscu, które skupiło na sobie uwagę całego świata.

Thomas jest gorącym orędownikiem polsko-niemieckiego pojednania. Poza ujmującą życzliwością i zdrowym rozumieniem rzeczywistości politycznej, pomaga w tym z pewnością sytuacja rodzinna: żona jest Polką. – Wzięliśmy ślub w kościele św. Marcina we Wrocławiu, gdzie przed wojną mój ojciec był ministrantem. A tak w ogóle – dodaje – mam dobre zdjęcia z synem z tegorocznej Lednicy. Tłumacząc niemieckiemu czytelnikowi polską rzeczywistość, musi brać pod uwagę jednocześnie stereotypy o Polakach oraz polską wrażliwość. Podaje czytelnikowi elementy, z którymi może się identyfikować. Odbiorca jest wtedy otwarty, żeby przyjrzeć się drugiej stronie medalu. – Kiedy piszę na przykład o zarzutach o homofobię, to jednocześnie dodaję, że nie ma tu prześladowań, a z prześladowaniami kojarzą się naziści. I to niemiecki czytelnik rozumie. Thomas Urban przyznaje, że rażą go zbyt demonstracyjne przyjaźnie dziennikarzy polskich z politykami. – Dziennikarz nie może brać udziału w intrygach politycznych – mówi. – A mam wrażenie, że część warszawskich dziennikarzy, którzy nadają ton, czuje się częścią tej dużej elity politycznej.

Polska w obiektywie
– Zapraszam, ciekawy kraj – Katarina Stoltz reklamuje nam Szwecję, kiedy przyznajemy, że jeszcze tam nie byliśmy. Energiczna, otwarta, zawsze z aparatem, z pasją opowiada o swojej pracy fotoreportera Reutersa. Skończyła szkołę filmową. Przygodę z fotografią zaczynała w Polsce, dostała się na staż do „Rzeczpospolitej”. Praca dla jednej z największych światowych agencji informacyjnych przyszła później.
Dla Katriny ważne jest pokazanie pełnego obrazu rzeczywistości, a nie tendencyjne utrwalanie stereotypów. To trudne, bo obraz medialny zawsze jest selektywny. Stanowczo odrzuca technikę „ustawiania” zdjęć, która stwarza okazję do manipulacji odbiorcą. Wspomina zabawną sytuację z kandydującym wówczs na prezydenta Lechem Kaczyńskim. – Przyszłam do jego domu robić zdjęcia, potem miałam swoją taksówką jechać na jego konferencję prasową.

Kaczyński wyszedł i okazało się, że wiem lepiej niż jeden z jego współpracowników, dokąd powinien jechać. Na dodatek Kaczyński nie miał transportu. Zatem wsiadł do mojej taksówki i pojechał ze mną. I miałam okazję zrobić najlepsze zdjęcia kandydatowi. Twierdzi, że obiektyw pozwolił jej lepiej poznać Polskę i zmienił jej postrzeganie swojej drugiej ojczyzny (matka jest Polką). Lubi fotografować prowincję, gdzie czuje prawdziwą Polskę. – Tam można zobaczyć tę tradycję i to, że tam tak bardzo Polska się nie zmienia. Chcę pokazać turystom, że warto tu przyjeżdżać. Katrina twierdzi, że nie można być dobrym fotoreporterem, jeśli nie rozumie się ludzi. – Ja pracowałam na to całe życie, poznawałam też inne kultury. Lubię słuchać ludzi, lepiej ich rozumieć.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny