Na dłuższą chwilę zatrzymałem się przy płaszczu. W miejscu ostatniej warty znakomitego architekta i rzeźbiarza, o którym od stu lat nie bez powodu mawia się „wileński święty Marcin”.
Miasto smacznie spało. Miałem szczęście adorować bladym świtem Najświętszy Sakrament w maleńkim wileńskim sanktuarium Bożego Miłosierdzia. Dochodziła piąta, a ja byłem w kaplicy sam. Jezus Eucharystyczny stał przed Jezusem z obrazu Kazimirowskiego. Z ogromną siłą docierały do mnie słowa: „Zanim wypowiem słowo »sprawiedliwość«, przychodzę z miłosierdziem”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.