Nowy numer 13/2024 Archiwum

Nuklearny wyścig zbrojeń na Bliskim Wschodzie?

Szef dyplomacji Arabii Saudyjskiej zapowiedział, że jeśli Iran stworzy arsenał atomowy, to jego kraj też będzie chciał pozyskać broń nuklearną.

To, że decyzja Trumpa o wycofaniu USA z porozumienia nuklearnego z USA może skutkować groźnymi konsekwencjami, mówiło się od dawna. Jeśli władze w Teheranie zdecydują się teraz na kontynuację swojego programu nuklearnego, może to oznaczać atomowy wyścig zbrojeń na Bliskim Wschodzie. Pierwszym krajem, który będzie próbował odpowiedzieć na atomowe ambicje Iranu, będzie z pewnością Arabia Saudyjska. Wśród krajów regionu, które dysponują potencjałem broni nuklearnej, znajdują się Izrael i Pakistan. Ten pierwszy pozostaje w konflikcie z Iranem, i atomowe ambicje Teheranu z pewnością wywołają reakcję.

Ostatnie lata na Bliskim Wschodzie wytworzyły nową sytuację polityczną. Upadek Saddama Husajna, a później wojna domowa w Syrii wzmocniły pozycję Iranu w regionie. Teheranowi udało się poszerzyć swoje wpływy nawet bez stworzenia potencjału nuklearnego. Osiągnięte zostało to w pewnym stopniu dzięki zmianie strategii geopolitycznej. Zamiast być eksporterem rewolucji islamskiej, Iran stał się obrońcą bliskowschodnich szyitów. Zaskarbiło mu to przychylność Iraku, zdominowanego przed ten odłam Islamu i obecnych władz Syrii, wywodzących się z bliskich szyizmowi alawitów. Strategia ta spowodowała jednak zatarg z Arabią Saudyjską, uważającą się za przywódcę sunnitów. Jednocześnie Teheran nie zrezygnował z antyizraelskiej i antyamerykańskiej retoryki. W ten sposób kraj ten stworzył sobie naprawdę silną koalicję wrogów.

Stany Zjednoczone obawiają się ambicji Iranu. Kraj ten jest sojusznikiem wrogiej Amerykanom Rosji, a jednocześnie zagraża ważnym sojusznikom USA na Bliskim Wschodzie, czyli Izraelowi i Arabii Saudyjskiej. Decyzja o wyjściu z porozumienia nuklearnego jest grą o wysoką stawkę. Wielu komentatorów podkreśla, że polityka Donalda Trumpa, wymuszająca na innych krajach szanowanie amerykańskich interesów, może być skuteczna. Donald Trump może chcieć nowymi sankcjami osłabić Iran i utrudnić mu wsparcie dla sił polityczno-militarnych zagrażających Izraelczykom i Saudom. A same ambicje nuklearne Teheranu amerykański prezydent może uważać za blef.

Bliski Wschód od dawna jest beczką prochu. Ale świat o znalazł się u progu sytuacji, że jedna trzecia mocarstw atomowych znajdzie się właśnie w tym regionie. A już w tej chwili najważniejsze mocarstwa regionu prowadzą działania militarne przeciwko sobie, chociaż nie zawsze bezpośrednio. Izrael prowadzi naloty na pozycję sił irańskich w Syrii. Arabia Saudyjska do dłuższego walczy ze wspieranymi przez Teheran szyickimi bojówkami w Jemenie. Trudno przewidzieć konsekwencje sytuacji, w której strony konfliktu zechciałyby wykorzystać w swoich działaniach broń atomową. Czas pokaże, czy decyzja Trumpa przybliżyła nas do takiej sytuacji, czy wręcz przeciwnie, oddaliła widmo dużej wojny między mocarstwami w bardzo niespokojnym regionie świata.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Bartosz Bartczak

Redaktor serwisu gosc.pl

Ekonomista, doktorant na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach specjalizujący się w tematyce historii gospodarczej i polityki ekonomicznej państwa. Współpracował z Instytutem Globalizacji i portalem fronda.pl. Zaangażowany w działalność międzynarodową, szczególnie w obszarze integracji europejskiej i współpracy z krajami Europy Wschodniej. Zainteresowania: ekonomia, stosunki międzynarodowe, fantastyka naukowa, podróże. Jego obszar specjalizacji to gospodarka, Unia Europejska, stosunki międzynarodowe.

Kontakt:
bartosz.bartczak@gosc.pl
Więcej artykułów Bartosza Bartczaka