Norwegia oczyma żyjących tam polskich duchownych

Na razie jeszcze trwa szok – tak sytuację w Norwegii opisują zgodnie: przełożona polskiego Karmelu w Tromso na północy tego kraju matka Elekta i proboszcz tamtejszej parafii katolickiej ks. Mirosław Książek, polski misjonarz Świętej Rodziny.

Choć ich miasto leży bardzo daleko od stołecznego Oslo, daje się w nim odczuć poruszenie. Na razie nie została jeszcze opublikowana lista ofiar zamachowca, ale prawdopodobnie znajdą się na niej także osoby pochodzące z Tromso.

Na razie Norwegowie pogrążeni są w żałobie. Widać łzy. Z trudem powstrzymywał je podczas swego wystąpienia premier Norwegii. Kościoły zostały otwarte. Zaczęli się w nich gromadzić modlący się ludzie.

- Sporo mówi się teraz o ograniczeniu dostępu do broni palnej - zauważa matka Elekta. - Ale najważniejsza jest sfera duchowa. To w niej leży przyczyna tego, co się stało. Zawsze trwa przecież walka dobra ze złem – mówi karmelitanka. Dodaje, że krótko po tragedii w polskim Karmelu na dalekiej Północy odprawiona została Msza święta. - Powiedzieliśmy złu: „Nie!” - relacjonuje matka Elekta.

- Jej zdaniem, tragiczne wydarzenia są także wołaniem o umocnienie rodziny, relacji rodzinnych. - Rodzina nie jest tu stabilna, jest masa rozwodów. Brakuje trwałej miłości. Wszystko opiera się na szukaniu własnej wygody – martwi się karmelitanka z Tromso.

Czy wynika to z laicyzacji? Matka Elekta i ks. Mirosław nie potwierdzają tego. - Nie można generalizować – twierdzą zgodnie. Ks. Książek przyznaje, że Norwegia jest zlaicyzowana, ale nie bardziej niż inne kraje Zachodu.

Polski zakonnik relacjonuje też wypowiedź jednej z cudem ocalałych niedoszłych ofiar Andersa Behringa Breivika. Powiedziała ona : - Jeśli jeden człowiek mógł uczyni tyle zła, to pomyślmy, jak wiele dobra możemy zrobić my wszyscy.

« 1 »

jd