Republika sondażowa

Skąd się biorą różnice w sondażach wyborczych? To wynik manipulacji? Błędów ośrodków badawczych? Czy może nieprawdziwych informacji podawanych przez pytanych?

Wątpliwości mnożyły się zwłaszcza po wieczorze wyborczym 20 czerwca. Tuż po 20.00 trzy stacje telewizyjne podały dość rozbieżne sondażowe wyniki głosowania na dwóch liderów wyścigu. Według danych pracowni SMG/KRC, która przygotowała sondaż dla TVN, różnica między Komorowskim a Kaczyńskim wynosiła aż 12,5 proc. Taką wersję w TVN komentowano przez cały wieczór wyborczy. Wyniki ośrodka Homo Homini dla Polsat News wskazywały najpierw na 13,4 proc. przewagi marszałka Sejmu nad prezesem PiS, a następnie, świeższe, na 10,2 proc. różnicy. Zupełnie inaczej wyglądał wynik sondażu przeprowadzonego przez TNS OBOP dla TVP. Tutaj kandydat PO miał 6, a po godzinie już tylko 5,4 proc. przewagi nad liderem PiS. – Jaka telewizja, taki wynik – miał podsumować jeden z uznanych komentatorów w pewnej stacji radiowej. W ten sposób chciał wyrazić lekceważenie wobec wyników OBOP w TVP. Jak się jednak okazało następnego dnia, to ten sondaż niemal dokładnie pokrył się z rzeczywistym wynikiem głosowania, podanym przez Państwową Komisję Wyborczą. Skąd zatem odmienne wyniki pozostałych ośrodków?

Oszczędność nie popłaca
Zdecydowanie odpada argument „jaki klient, taki wynik”. W sensie – wiadomo kogo wspierają poszczególne stacje, więc w zamawianych sondażach „ich” kandydaci wypadają lepiej. To absurd, bo w wieczór wyborczy, kiedy za parę godzin będą już znane oficjalne, rzeczywiste wyniki głosowania, nikt nie może pozwolić sobie na taką kompromitację, żeby manipulować sposobem przeprowadzania badań lub ich wynikami. Nie można też już wpłynąć na decyzję wyborców, machając im przed oczami słupkami z „zawyżonym” wynikiem (w tym zdaniu, zdaję sobie sprawę, zawiera się jednak sugestia, że przed wyborami „można” sobie pozwolić na jakieś mataczenie, ale o tym później).

Odpowiedź jest w gruncie rzeczy bardzo prosta: OBOP zastosował pewniejszą (ale i droższą) metodę badania exit poll, polegającą na pytaniu wychodzących już z komisji wyborczej respondentów, a pozostałe ośrodki wybrały tańszy sondaż telefoniczny. – Trzeba stosować odpowiednie narzędzie do odpowiedniego problemu – mówi „Gościowi” Andrzej Olszewski, prezes TNS OBOP. – Sondaż telefoniczny w dniu wyborów może się udać, natomiast exit poll nie może się nie udać – tłumaczy. W całej Polsce wylosowano 500 komisji wyborczych, w których przepytano w sumie 50 tys. osób. Ale to nie liczba respondentów jest najważniejsza. Metoda exit poll jest skuteczna, bo pytana osoba powtarza niemal dokładnie akt wyborczy: dostaje do ręki formularz z nazwiskami kandydatów i kilkoma dodatkowymi pytaniami: o wiek, wykształcenie itd. Podobnie jak w głosowaniu, anonimowo zaznacza kandydata, na którego zagłosowała i wrzuca kartkę do urny wystawionej przez ośrodek badawczy.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina