Ewakuacja z Kijowa. Polski muzyk bezpiecznie wrócił do Polski

Kompozytor i dyrygent Paweł Bębenek w środę wieczorem wylądował w Kijowie. “Gościowi” opowiada o ewakuacji do Polski i wielogodzinnej podróży przez Ukrainę.

W kijowskim klasztorze dominikanów miały się odbyć planowane od miesięcy warsztaty muzyczne, prowadzone przez Pawła Bębenka. To nie pierwszy raz, kiedy w stolicy Ukrainy śpiewacy z całego kraju mieli spotkać się i modlić śpiewem. Kompozytor wylądował w Kijowie w środę wieczorem. - Oczywiście śledziłem doniesienia z Ukrainy, ale nic nie zapowiadało, że sytuacja potoczy się w ten sposób. Tymczasem w czwartek obudziły nas odgłosy wybuchów. Trzeba było postanowić, co zrobić dalej. Ja zdecydowałem się wracać - w Polsce czeka na mnie żona i dzieci; bracia chcieli zostać w swoim klasztorze - opowiada Paweł Bębenek. 

Ponieważ przestrzeń powietrzna nad krajem została zamknięta, kompozytor z braćmi zaczęli szukać połączeń kolejowych lub autobusowych. - Internet słabł, więc pojechaliśmy na główny dworzec kolejowy. Tam kłębił się tłum ludzi, ale okazało się, że wiele pociągów zostało odwołanych. Wróciliśmy do klasztoru i szukaliśmy innych rozwiązań. Wreszcie udało się opracować plan podróży - kupiłem bilet z Fastowa, który jest jakieś 40 km od Kijowa, do Chmielnickiego. Tam miałem nocować u dominikanów i w piątek wyjechać kolejnym pociągiem do Lwowa, a stamtąd w sobotę do Przemyśla - relacjonuje. 

Niespodziewanie sprawy przyjęły zupełnie nieoczekiwany obrót. - Przygotowany na kilkudniową podróż wyruszyłem w stronę Fastowa, ale ponieważ jeden z braci miał do załatwienia pilną sprawę w polskiej ambasadzie, to wstąpiliśmy tam po drodze. Zastaliśmy pracowników, którzy pakowali się do samochodów, przygotowując się do ewakuacji do Polski. Zapytałem, czy jest szansa, że znalazłoby się dla mnie miejsce, ale okazało się, że pojazdy są pełne. Ruszałem więc już na pociąg, kiedy podszedł do mnie młody mężczyzna – jeden z pracowników, informując, że może zabrać mnie do swojego samochodu - opowiada Bębenek.

Ewakuacja z Kijowa. Polski muzyk bezpiecznie wrócił do Polski   Paweł Bębenek miał prowadzić w Kijowie warsztaty muzyczne. HENRYK PRZONDZIONO

Drogi wyjazdowe z Kijowa były zatłoczone. Samochody korpusu dyplomatycznego mają status pojazdów uprzywilejowanych, ale na potężnie zakorkowanych drogach na niewiele się to zdało. - Na stacjach tworzyły się gigantyczne kolejki, wprowadzono limit 20 litrów na osobę. Kolejki stały też do bankomatów, aptek i sklepów spożywczych. Podróż do granicy w kolumnie kilku samochodów zajęła nam prawie 16 godzin. Mijaliśmy transporty wojskowe a także blokady - drogi z zablokowaną połową szerokości, co ma powstrzymać ciężki sprzęt - wspomina. 

Kolumna zdecydowała się przekroczyć granicę w Zosinie. Korek do przejścia granicznego miał ponad 8 km, ale samochody korpusu dyplomatycznego zostały wpuszczone bez kolejki. Po wielogodzinnej podróży, w czasie której kilka razy oglądał dym i łuny wybuchów, Polak wrócił do kraju. 
- Doświadczyłem ogromnej opatrzności Bożej -  nie planowałem przecież znalezienia się w ambasadzie, a to, że znalazło się dla mnie miejsce, też było ogromnym szczęściem. Mimo wszystko wracałem do Polski z rozdarciem - Ukraińcy to dobrzy, piękni ludzie, żałowałem, że nie dane nam było śpiewać i modlić się razem. W czasie poprzednich wyjazdów na Ukrainę poznawałem ludzi, których bliscy walczyli w Donbasie - cieszyłem się, że mogę się z nimi modlić, bo muzyka, którą śpiewamy, niesie dużo pokoju i nadziei. Mam nadzieję, że dam radę do nich wrócić i że będziemy mogli wspólnie modlić się śpiewem. A teraz pozostaje nam wspierać ich jak możemy. Czekam na powrót na Ukrainę - opowiada. 
 

SYTUACJA NA UKRAINIE: Relacjonujemy na bieżąco

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

ah