Prezydent Duda i dzieci z zespołem Downa

W ostatnim czasie prezydent Duda już trzy razy wypowiedział się za życiem dla dzieci z zespołem Downa. Kolejno - dla TV Republika, "Gościa Niedzielnego" i programu Jana Pospieszalskiego "Warto rozmawiać" podkreślał, że zezwalanie na śmierć niepełnosprawnych dzieci przed ich narodzinami jest nie do pogodzenia z jego systemem wartości. Nazwał ją "niedoskonałością".

Brzmi to wszystko pięknie. Zwłaszcza dla osób, które pamiętają nieodległe jeszcze czasy, gdy w kwestii życia dla niepełnosprawnych dzieci nawet na prawicy wypadało hamletyzować i mówić, że to niełatwe sprawy. Dziś deklaracja o prawie do życia dla dzieci z zespołem Downa stała się powszechna i jest z nią do twarzy politykom niemal wszystkich opcji. Podczas gdy we Francji usuwa się z bloków reklamowych spoty z uśmiechniętymi dziećmi z ZD, w Polsce jest w dobrym tonie pokazać się z "muminkami", a za mówienie o tym, że mają prawo się urodzić, raczej się u opinii publicznej nie minusuje.

Jednak szlachetne deklaracje weryfikuje się działaniami.

Prezydent ma w ręku inicjatywę ustawodawczą i w każdej chwili może złożyć do laski marszałkowskiej dowolny projekt ustawy. Co więcej, projekt zakazujący zabijania chorych dzieci jest gotowy. W poprzedniej kadencji procedowany był dwukrotnie - raz jako projekt poselski Solidarnej Polski (odrzucony w drugim czytaniu w październiku 2012r.), ponownie rok później jako projekt obywatelski (odrzucony w pierwszym czytaniu 27 września 2013r.). Za drugim razem wpłynął do Sejmu poparty podpisami 450 tysięcy obywateli, a w głosowaniu opowiedzieli się za nim wszyscy co do jednego posłowie PiS. Prawa strona sejmowej sali przyjęła go wyjątkowo entuzjastycznie, były gratulacje dla inicjatorów i oklaski na stojąco. Projekt jest zupełnie niekontrowersyjny - składa się z dosłownie kilku linijek tekstu i polega na wykreśleniu z obecnej ustawy przesłanki eugenicznej.

Pewnie, że lepiej byłoby napisać ustawę od początku - z piękną preambułą, definicjami rozmontowującymi mentalność aborcyjną, której przejawy napotyka się w tekście obecnej ustawy na każdym kroku, a przede wszystkim z prawem do narodzin dla każdego dziecka - także tego z czynu zabronionego lub którego matka wymaga leczenia. W Sejmie z niezrozumiałych przyczyn zamrożono prace nad idącym dalej projektem autorstwa Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia, który zapewnia znacznie lepszą ochronę każdemu dziecku poczętemu, nie dzieląc dzieci na lepsze i gorsze.
Jasne deklaracje prezydenta w sprawie aborcji eugenicznej są szansą na wyeliminowanie przynajmniej jednego - szczególnie okrutnego (bo to późne aborcje!) wyjątku. Wyjątku, co do którego istnieje powszechny sprzeciw, a który wciąż powoduje śmierć w męczarniach tysiąca dzieci rocznie. I niech mi nikt nie mówi, że powszechny sprzeciw i rosnąca liczba aborcji to sprzeczność. Kobieta w ciąży ma prawo być szczególnie wrażliwa. Będąc od wielu tygodni pod psychiczną presją i w końcu dostając do ręki niepomyślny wynik badania, może spanikować. Jeśli w takim momencie okazuje się, że ustawodawca jako normę wskazuje zabicie dziecka, to łatwo o tragedię.

Ustawa wisi w internecie - jest to druk sejmowy nr 1654. Załącznikiem do niej jest uzasadnienie. Nie trzeba już niczego redagować ani poprawiać, wystarczy ją wziąć i złożyć. Apel o zainicjowanie nad nią prac wsparła w ostatnią sobotę Narodowa Rada Chrześcijańskiego Kongresu Społecznego, którego inicjatorem jest Marek Jurek, a który zrzesza kluczowe organizacje i osoby zaangażowane w obronę życia w Polsce.

Panie Prezydencie, odwagi i do dzieła! Kibicuję Panu!

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Kaja Godek