"Obywatel" Stuhra

Film trudny w ocenie. Mam problem z tym filmem i jego odbiorem.

We Wrocławiu, w kinie Nowe Horyzonty, 4 listopada odbyła się premiera z publicznością filmu „Obywatel” w reżyserii Jerzego Stuhra. W pokazie wziął udział sam reżyser. Utwór był mocno inspirowany „Zezowatym szczęściem” Munka, sama konstrukcja filmu nawiązuje do opowieści Jana Piszczyka. W „Obywatelu” głównym bohaterem jest Jan Bratek, który też ma takie zezowate szczęście. Film Stuhra jest achronologiczny, ale spójny. Trzeba przyznać, że wszystko się ze sobą łączy, nawet gdy w pierwszej chwili możemy mieć wrażenie chaosu.

Katoliku, jaka jest twoja wiara?

Bratek grany jest przez Jerzego Stuhra i Macieja Stuhra (wersja młodsza). Życie Janka ukazane jest właściwie od brzucha matki aż po październik 2014  roku – w bardzo różnej kolejności. Jedna z pierwszych scen, gdy starszy już Janek siedzi w studium telewizyjnym i opowiada o swojej wierze i byciu praktykującym katolikiem, a po chwili nie potrafi odpowiedzieć na proste pytanie dotyczące sześciu prawd wiary, uzmysławia nam, jak często my sami dalecy jesteśmy od tego, co mówimy o sobie. Scena wywołała śmiech na sali, głównie dzięki grze aktora, ale kogo stać na refleksję, zda sobie sprawę, że scena jest kluczowa dla wielu z nas. Bo co to znaczy, być wierzącym i praktykującym katolikiem? Jaki dajemy przykład? Tak, bronię tu w tej chwili Stuhra, pomimo późniejszych scen z „wesołym” biskupem. Po wyjściu z gmachu telewizji Bratek (przyznaje się przed sobą do swojej religijnej niewiedzy, do oszustwa), ulega wypadkowi, ląduje w szpitalu i wspomina swoje życie w kolejnych epizodach.

Głos dla reżysera

Warto zaznaczyć, że nie jest to film rozliczeniowy, to film odczuć i spojrzenia na historię oczami reżysera. Stuhr podczas dyskusji po projekcji stwierdził:  – Ja muszę się wypowiadać tak, jak myślę, jak to odczuwałem. A jak to będzie odebrane, no to oczywiście fajnie żeby to się zgodziło, ale tak nie musi być. Jeżeli opowiadam o tych sprawach, o tych epizodach z historii najnowszej, to muszę być szczery i nie mogę patrzeć, dla kogo to robię.

Film dla Jerzego Stuhra był dużym wyzwaniem. Wystąpiło w nim 106 aktorów. Reżyser, gdy wpadł na pomysł filmu, przeraził się, czy da radę go zrealizować, czy ma na tyle umiejętności. Uważa jednak, że jest to na chwilę obecną jego najważniejszy film.

Obiektywna ocena jest trudna

Mam problem z tym filmem i jego odbiorem. Myślałam, że zrobi na mnie większe wrażenie, ale tak się nie stało. Przede wszystkim denerwował mnie język. To jest problem nie tylko filmów ostatnich lat, ale także teatru. Przesycenie wulgaryzmami. Są sceny, gdy mocniejszy akcent może być uzasadniony, ale tu czasami było tego za dużo. A na tym punkcie jestem przewrażliwiona. Myślę, że sceny dotyczące religijności mogły być inaczej poprowadzone. Sceny z biskupem rzutują na odbiór przemiany Kazi. Tak jakby jej się odmawiało tego prawa, co dobitnie podkreśliła reakcja publiczności.

Na pewno Stuhr jest świetnym aktorem, zawsze przygotowanym do każdej roli. Wydaje mi się, że jako reżyser też się sprawdził. Miał przemyślaną konstrukcję, choć dialogi można by jeszcze doszlifować, a niektóre sceny wyciąć. To nie jest komedia. To film z pogranicza gatunków, ale mistrzem w tej kwestii pozostanie Munk. „Obywatel” nie przebił „Zezowatego szczęścia”, ale o to przecież nie chodziło. Sądzę jednak, że Bratek przechodzi więcej przemian i autoanaliz niż Piszczyk. Nie jest do końca bierny, nie jest zupełnym oportunistą i w tym jest jakieś pocieszenie.

Jaki jest Bratek? Główny odtwórca podkreśla, że ten film zawiera w sobie dozę szczerości, wysuwa swój światopogląd na plan pierwszy. Reżyser podkreśla, że ten bohater ma twarz, że jest to normalny, uczciwy człowiek – jak słyszy wykład antysemicki, wychodzi; wie kogo ma nauczyć śpiewać „Pierwszą brygadę”, a jednak idzie do klasy pełnej rozwydrzonych młodzieniaszków; to on dostaje jajem od niezadowolonych klientów zamiast dyrektora podróży, który uciekł po bankructwie; to on rzuca legitymacją partyjną; to on jako chłopiec nie wydaje kolegi i bierze winę na siebie. Stuhr powiedział: „on do końca ma twarz”. Janek to człowiek przeciętny, który jest świadkiem historii, który popełnia błędy, który ma marzenia. Nie jest to człowiek zupełnie z ulicy, Bratek pretenduje do bycia intelektualistą.

Jerzy Stuhr „śmieje się” ze wszystkich, by uniknąć publicystyki i nie popaść w propagandę. Raz mu to wychodzi, raz trochę mniej. Starał się, by widzowie każdego z bohaterów choć trochę polubili.

Film podobno ma być pomocny w nauce historii najnowszej, ale dla tego celu, moim zdaniem, powinien przejść parę drobnych modyfikacji, zanim zobaczy go młodzież.

Kto chce sobie wyrobić własny pogląd, może udać się do kina już 7 listopada.

"Obywatel" Stuhra   Jerzy Stuhr odpowiada na pytania publiczności w kinie Nowe Horyzonty we Wrocławiu Małgorzata Gajos

 

« 1 »

Małgorzata Gajos