Wychowawcy po godzinach

Boję się państwa, które chce kontrolować tak delikatne kwestie jak wychowanie dzieci.

Prof. Irena Lipowicz, rzecznik praw obywatelskich, zaopiniowała, że w niektórych sytuacjach możliwe jest wychowywanie dzieci w szkołach czy przedszkolach sprzeczne z przekonaniami rodziców. Mogą oni przecież edukować swoje dzieci „po szkole i w weekendy”.

O sprawie napisała dziś „Rzeczpospolita”. Orzeczenie dotyczyło kwestii programu „Równościowe przedszkole”, o którym „Gość Niedzielny” pisał już wielokrotnie. Dotyczyło to zajęć m.in. w rybnickim przedszkolu, gdzie prowadzona była edukacja genderowa polegająca między innymi na tym, że chłopcy i dziewczynki byli przebierani w ubrania nie przeznaczone dla ich płci.

Rzecznik praw obywatelskich w swojej opinii stwierdza (w skrócie rzecz ujmując), że Polska jest zobowiązana do zwalczania niesprawiedliwych stereotypów i temu ma właśnie służyć tego rodzaju „edukacja”. Argumentuje, że w niektórych przypadkach szkoły mogą i nawet powinny przekazywać wiedzę, która prowokuje do dyskusji i nieraz nie jest zgodna z tym, co dzieciom mówią o świecie rodzice.

Niby tak, bo gdyby w świetle dzisiejszej wiedzy rodzice wpajali dziecku, że ziemia jest płaska i podtrzymują ją żółwie stojące na słoniach czy krokodylach, to faktycznie byłoby nie od rzeczy wyprostowanie w szkole tego rodzaju historii. Podobnie sprawy się mają w sytuacji, gdyby rodzice „tłumaczyli” dzieciom, że dobrze jest krzywdzić innych dla osiągnięcia własnych korzyści. Wtedy jest możliwe w świetle prawa (i moralności także) ingerować w wolność rodziców do wychowania. Muszą jednak być uruchomione odpowiednie procedury w tej sprawie i polskie prawo to przewiduje. Konstytucja RP mówi: „Ograniczenie lub pozbawienie praw rodzicielskich może nastąpić tylko w przypadkach określonych w ustawie i tylko na podstawie prawomocnego orzeczenia sądu” (Art 48, pkt. 2).

To jednak są sprawy dotyczące kwestii obiektywnych i albo dających się zweryfikować naukowo albo podlegających jednoznacznej ocenie etycznej. Tu można się zgodzić. Szkoła powinna mówić prawdę. W końcu od tego jest. Nawet gdybym był przekonany, że to Słońce krąży wokół Ziemi, muszę być świadomy, że w szkole moje przekonania zostaną poddane krytyce.

Jednak w przypadku, gdy nie chodzi o przekazywanie obiektywnej wiedzy, a kreowanie światopoglądu i uczenie wartości, jakimi powinno kierować się dziecko, to jednak mimo wszystko rodzice powinni mieć pierwsze i ostatnie słowo z założeniem, że nie narusza ono w żaden sposób godności i wolności dziecka. Zresztą nikogo chyba nie trzeba pouczać, że choćby nie wiadomo jak kombinował, nie będzie miał gwarancji, że w którymś momencie dziecko nie wybierze inaczej niż rodzice by sobie tego życzyli. Takie wychowawcze ryzyko.

Stwierdzenie, że rodzice mogą wychowywać swoje dziecko po szkole i w weekendy brzmi jednak jak niezbyt udany psikus spłatany rodzicom przez urzędników. Boję się państwa, które ingeruje w tak delikatne kwestie jak wychowanie dzieci.

Boję się tym bardziej, kiedy widzę, że racje, które są przedstawiane, są mocno wątpliwe i niezbyt spójne. Oczywiście dobrze jest przełamywać stereotypy, dobrze jest przeciwdziałać przemocy i niesprawiedliwości w świecie. Tego nikt nie neguje.

Pytanie, czy trzeba to robić przebierając chłopców za dziewczynki i odwrotnie? Nie ma żadnych dowodów, że takie działania będą skuteczne. Robi się więc eksperymenty na żywym organizmie. A tymczasem w Konstytucji RP czytam, że Nikt nie może być poddany eksperymentom naukowym, w tym medycznym, bez dobrowolnie wyrażonej zgody (Art 39). Kto zostanie pociągnięty do odpowiedzialności, gdy okaże się, że eksperyment się nie udał? Obawiam się, że wtedy odpowiedzialnych nie będzie.

A o tym, że eksperymenty na dzieciach nie są do końca przemyślane, świadczy opinia specjalistów z PAN, którzy orzekli, że opracowanie „Równościowe przedszkole” jest w wielu miejscach sprzeczne z założeniami edukacji dziecka, a więc nie spełnia wymagań merytorycznych i dydaktycznych stawianych programom wychowania przedszkolnego. Opinię taką wyraziła Dr hab. prof. APS Józefa Bałachowicz, Przewodnicząca Zespołu Edukacji Elementarnej Polskiej Akademii Nauk na wniosek Fundacji „Rzecznik Praw Rodziców”. Całą opinię można znaleźć TUTAJ.

Z całej tej awantury wynika smutny wniosek, że państwowym urzędnikom coraz trudniej ufać. Nawet więcej, w kwestii tak delikatnej jak wychowanie własnych dzieci lepiej wykazywać się bardzo daleko idącym sceptycyzmem. Na stronie Fundacji „Rzecznik Praw Rodziców” można znaleźć oświadczenia, które składa się w szkole lub przedszkolu, a w których rodzic może zastrzec sobie, że w przypadku takich zajęć jak edukacja seksualna czy przeciwdziałanie wszelkim dyskryminacjom udział dziecka wymaga każdorazowej pisemnej zgody. Warto rozważyć podjęcie takich kroków, żeby nie okazało się, że dziecko ze szkoły lub przedszkola wynosi przekonania szkodliwe i wręcz niebezpieczne, bo ktoś miał dobre chęci, a wyszło jak zwykle.

Nasza sonda: Czy rzecznik praw obywatelskich powinien domagać się wycofania programu "Równościowe przedszkole"?

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI:

Jan Drzymała