Bezradność i zdumienie

Skandalem i wielkim złem jest wkładanie dzieciom do głów śmieci w przekazach medialnych, czy choćby za pomocą koszmarnych zabawek, produkowanych z rozmysłem ku zniszczeniu dziecięcej niewinności.

Rozmawiajmy głośno o tym, co podaje się już nawet dzieciom jako znieczulenie wobec zła.

Napisałam list do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Jego kopię przesłałam również do Rzecznika Praw Dziecka, Rady Etyki Mediów i Rady Języka Polskiego.

Poczułam przynaglenie do zabrania głosu. Nie wolno nam siedzieć cicho i biernie przyzwalać na niepozorne wprowadzanie zła do naszych rodzin, domów. Proszę, rozpocznijmy publiczną dyskusję na temat treści, jakie w sposób haniebny przekazuje się bezbronnym dzieciom za pośrednictwem środków masowego przekazu.

Poniżej treść mojego listu.

25 marca 2013 roku
Biuro Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Departament Prezydialny KRRiT Wydział Skarg i Wniosków Skwer Ks. Kard. S. Wyszyńskiego 9 01-015 WARSZAWA

Szanowni Państwo, pasmo moich przemyśleń zaczęło się od „Ja to mam szczęście”, czyli serialu emitowanego przez program drugi Telewizji Polskiej. W produkcji tej ze zdumieniem obejrzałam scenę prezentacji katalogu z zabawkami erotycznymi, przy jednoczesnej obecności znaczka na ekranie. W scenie kolejnej jeden z aktorów przebrał się w lateksowe wdzianko – tak, w tym samym filmie adresowanym do widza posiadającego na życiowym koncie zaledwie 7 wiosen..
Nie zanotowałam wówczas daty, ani żadnych innych szczegółów, które pozwoliłyby namierzyć obiekt moich wątpliwości. Bowiem w swej bezgranicznej naiwności pomyślałam, że być może było to jednorazowe niedopatrzenie. A że przed telewizorem zasiadam niezwykle rzadko, to też i nie trzymam ręki na pulsie jej (nie)moralności.

Kto stoi za klasyfikacją przekazów radiowo – telewizyjnych jako odpowiednich dla określonego przedziału wiekowego odbiorcy? Jakie kryteria stanowią o tym, czy prezentowana przez nadawcę treść jest odpowiednia dla młodego użytkownika mediów? Powątpiewam w rzetelność pracy tychże osób. I żeby nie być gołosłownym zaprezentuję efekt zaledwie kilku dni moich pobieżnych obserwacji:

Bezradność i zdumienie   Historia lubi się powtarzać.. Po raz kolejny i to ponad 6 razy w ciągu dwóch minut na antenie pada słowo „zajebiście”, również bez zastosowania sygnału zagłuszającego. Strach pomyśleć, ilu wierszy dorobiłaby się ta tabela, gdybym była systematycznym, kanapowym telewidzem...

Czego chcemy dla naszych dzieci? (w domyśle polskich dzieci, a nie tylko własnych rodzonych). Czy powinno być nam obojętne co wkłada się im do głów pod przykrywką niewinnej rozrywki? Zbyt wiele razy w życiu zdarzyło mi się machnąć ręką na niby-drobiazgi, które poskładane jeden do drugiego mogą wywołać prawdziwą lawinę z odroczoną siłą oddziaływania.

To niepojęte, że dziś bluzgi można usłyszeć i od namiętnych piwoszy osiedlowych, i od notabli, czy urzędników państwowych (o posłach nawet nie wspomnę..), a także od funkcjonariuszy policji, poważanych dziennikarzy, czy od artystów wszelkiej maści. Z jakiegoś powodu naszym narodowym sportem po jednej stronie barykady stało się wulgaryzowanie języka w każdym wypowiadanym zdaniu, a po drugiej stronie barykady wyczynowe – i wspomniane powyżej – machanie ręką na problem. A ja już nie chcę udawać, że nie słyszę. Rada Języka Polskiego nie jest tworem fikcyjnym ani zbędnym, więc może warto, by przywołani przeze mnie nadawcy zwrócili się do niej z zapytaniem, czy emitowane słownictwo jest stosowne, zwłaszcza kiedy adresatem przekazu jest chłonne i bezkrytyczne dziecko. Warto też dodać, że i bezbronne.

Jestem absolwentką Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Specjalność Edukacja Medialna uczyła studentów, jak korzystać z mediów, jak być ich świadomym odbiorcą, czy wreszcie jak współtworzyć przekazy medialne w sposób godny, etyczny, moralnie poprawny. Jak się ma teoria do praktyki, w której przykładowy Polsat pokazuje, że można siedmioletnie dziecko bez skrupułów raczyć słownym rynsztokiem?

Jestem też mamą. Nigdy telewizor nie stanowił substytutu wychowawczego w moim domu. Ale przyznam, że do tej pory trwałam w naiwnym przekonaniu, że znaczek widoczny na ekranie telewizora dawał mi niemal gwarancję bezpieczeństwa mojego dziecka. Tymczasem mam poczucie, że przypadkowo „przyłapani” przeze mnie nadawcy wyrządzają wielką krzywdę dzieciom. Pogoń ku wyżynom słupków oglądalności nie jest żadnym argumentem wobec odpowiedzialności, którą ponoszą środki masowego przekazu za kształtowanie wartości, jakie przyswaja z ich przekazów mały widz.

Dzieci są znakomitymi obserwatorami świata i relacji międzyludzkich. Czerpią wzorce od dorosłych, bacznie przyglądają się nam, na co sobie pozwalamy, czy stawiamy sobie jakieś wymagania, czy też może jesteśmy wymagający tylko wobec dzieci w imię dziwnie pojętych zasad dobrego wychowania. Czy dwunastolatek u progu niezrozumiałej dla niego rewolucji hormonalnej, jaka zaczyna się właśnie dokonywać w jego ciele, powinien oglądać nagie kobiety, którym z mistrzowską hipokryzją zamazano sutki uznając najwyraźniej, że już nie widać ich nagości? Czy siedmioletnie dzieci powinny być raczone wulgaryzmami? Czy siedmioletnie dzieci potrzebują do harmonijnego rozwoju wiedzy o dewiacjach dorosłych? (wspomniany katalog prezentowany w serialu TVP2). Nie narzekajmy potem, że dzisiejsza młodzież jest tak skandalicznie bezczelna. Nie oczekujmy od młodych ludzi tego, czego sami im nie zapewniliśmy.

Mam poczucie bezradności. Bo cóż znaczy mój jednostkowy głos wobec milionów, jakimi obracają nadawcy, którzy nie cofną się przed niczym, by te miliony zyskały kolejny rząd zer na końcu. Jednak nie mogę biernością dawać przyzwolenia na ciche i powolne przesuwanie granicy dobrego smaku i dobrych obyczajów. Tym bardziej w odniesieniu do młodego, niewinnego widza, którego zdeptanej niewinności nie da się odbudować.

Proszę o bardziej wnikliwą kontrolę nadawców pod kątem doboru oznaczeń widocznych na ekranach telewizorów. Proszę o troskę wobec dzieci.

do wiadomości:

1. Rady Etyki Mediów 2. Rady Języka Polskiego 3. Rzecznika Praw Dziecka

kmk

« 1 »