Nowy Numer 16/2024 Archiwum
  • Nick
    11.03.2019 15:57
    Na statystycznego warszawiaka przypada 2 razy więcej aut niż na statystycznego berlińczyka. Ponad 60% zanieczyszczeń powietrza w Stolicy pochodzi z transportu drogowego. Wnioski można wyciągnąć samemu.
    doceń 5
  • Rafaello
    11.03.2019 16:18
    Być może taki transport powinien być dotowany z budżetu gminy, albo może i państwo powinno przeznaczać jakieś pieniądze gminom na ten cel. Gmina mogłaby podpisywać umowy z prywatnymi firmami. Nie wyobrażam sobie by miała by być to jakaś państwowa firma, może jeszcze z zarządem przydzielanym z partyjnego klucza?
    • Podaj CEGŁę
      15.03.2019 14:57
      Ale przecież gminy są ustawowo zobowiązane do zapewnienia transportu publicznego swoim mieszkańcom. Tylko, ze się z tego nie wywiązują.
      doceń 0
  • Dremor
    11.03.2019 16:34
    Pan Redaktor myli przyczynę ze skutkiem. Ludzie nie przesiedli się do samochodów, bo komunikacja padła, tylko na odwrót. "Białe plamy" komunikacyjne np. w Bieszczadach powstały niedawno, a to tylko dlatego, że komunikacja zbiorowa przestała być opłacalna.

    Rząd powinien raczej przyjrzeć się nowym, alternatywnym możliwościom, jak np. carsharing. Jak na razie te inicjatywy są dławione przez nierozsądną politykę fiskalną.
    doceń 12
  • E.
    11.03.2019 18:33
    Wreszcie się zgadzam z redaktorem:-)
    doceń 5
  • Mysz
    11.03.2019 19:30
    Przywracanie PKS owszem. A przywracanie połączeń kolejowych? Że nierentowne? Transport publiczny, jeśli liczyć tylko bezpośrednie koszty i wpływy z biletów zwykle nie jest rentowny. Jeśli uwzględnić zewnętrzne efekty: ograniczenie zanieczyszczania środowiska, poprawa bezpieczeństwa na drogach, umożliwienie dojazdów do szkoły, pracy, lekarza, urzędu. instytucji kulturalnych z mniejszych miast. A kolej ma nad PKS tę przewagę, że zwykle bezkolizyjnie wjeżdża do centrum (nie stoi w korkach), a i na warunki atmosferyczne mniej wrażliwa.
    doceń 10
  • MATEO
    12.03.2019 09:56
    Ludzie przestali jeździć PKSami to i przestały być one potrzebne. Za PRLu PKSy królowały, bo samochody były rarytasem, mało kogo było stać na nie. Czy przesiądę się na PKS? Policzmy. Wyjazd do miasta całą rodziną 36 km - 9 zł osoba dorosła, 4,5 zł dziecko - razem 2 dorosłe = 18 zł i dwoje dzieci 9 zł. Wychodzi 27 zł w jedną stronę. Powrót też 27 zł w sumie 54 zł. Za tę kwotę można kupić 11 litrów benzyny za 4,9. Moje małe autko spala 6,5 na 100 km. Czyli na ww. trasie w obie strony spalę 4,68 l, koszt 23 zł. I teraz sedno 54 zł - 23 zł = 31 zł zostaje mi w kieszeni. PKS opłacałby się, gdyby ceny benzyny były od 12 zł/l, albo gdyby bilet na trasie 36 km kosztował 3,8 zł za dorosłego i 1,9 zł za dziecko. A poza kosztowe zalety - autem szybciej, wygodniej, o dowolnej porze, nie trzeba dotrzeć do przystanku i z powrotem, nie trzeba czekać na przystanku, można zabrać dużo bagażu, zrobić przerwę w dowolnym momencie, albo zmienić plany i trasę.
    • AWIK
      12.03.2019 12:31
      Dolicz do tego opłatę za parking, zsumuj wszystkie koszty utrzymania samochodu i podziel przez ilość km i dopiero wtedy porównuj. Koszt jazdy samochodem to nie tylko paliwo (ubezpieczenie, przeglądy, naprawy itd.)
      • MATEO
        13.03.2019 09:30
        Pozostałe koszty utrzymania samochodu spokojnie pokrywa te 31 zł, które zostaje mi w kieszeni po pokonaniu trasy (72 km, z mojego przykładu 2*36 km). Dodam, że jeżdżę starym 18 letnim VW i jest dużo wygodniejszy niż PKS.
        doceń 2
        0
    • 83 grosze
      12.03.2019 13:01
      zawiłe kalkulacje są całkiem zbędne, ustawowa stawka wynosi 0,8358 zł/km.

      doceń 0
    • GOŚĆ
      12.03.2019 15:45
      Po części masz rację, jak już się ma sprawny samochód, to rzeczywiście jest taniej szczególnie jak jedzie kilka osób, ale trzeba pamiętać że taki samochód najpierw trzeba kupić później opłacać AC/OC, przeglądy, naprawy czy wymianę opon, czy nawet okresowo okulistę, wiec nie tylko jest to koszt benzyny. Dalej wielu po prostu nie stać na taki komfort. PKS często jest przydatny szczególnie dla tych którzy z różnych przyczyn nie mają samochodu lub podróżują okazjonalnie. Obecnie wiele tras zastąpiły firmy prywatne, gdyż w IIIRP okrojono lokalne połączenia kolejowe, więc konkurencja może przyczynić ale nie musi przyczynić się do zniżki cen, oraz większej częstotliwości przejazdów (o ile nie będzie oddzielnych przystanków) . Może też przyczynić się do upadku części firm prywatnych .
      doceń 0
  • Podajnik
    12.03.2019 10:17
    Największy kłopot jest z koordynacją transportu przez cały kraj. Przesiadka z pociągu na pociąg wiąże się z 2 godzinnym czekaniem. Potem przesiadka z pociągu na autobus wymaga 40 minut czekania. Trasa, którą samochodem pokonam w 3 godziny transportem publicznym zajmie 8 godzin z powodu nieskoordynowanych przesiadek. Brakuje jednego uwspólnionego rokładu Pociąg, autobus miejski, lokalny prywatny bus, dostępnego w internecie.
    No i drożyzna autobusów miejskich. Jadę z rodziną 2 kilometry autem co kosztuje 2 zł. Gdy raz pojechałem autobusem to zapłaciłem 5 pełnych biletów plus powrót czyli 34zł (za dwa kilometry). Transport zbiorowy to luksus.
    doceń 4
  • tomaszl
    12.03.2019 16:00
    Transport publiczny padł, bo nie było chętnych. Choć oczywiście są w Polsce miejsca, gdzie dzieje sie odwrotnie, bo osoby prywatne zainwestowały w minibusy jeżdżące tam, gdzie są chętni.
    Problemem socjalistycznego państwa, do którego usilnie dążymy jest nieliczenie się ani z ekonomią, ani z potrzebami ludzi. Stąd pomysł dopłacania do dużych firm, aby woziły pojedyncze osoby jest jak to w socjalizmie pomysłem kuriozalnym.

    I taki przykład - jak mam jechać do Warszawy, to samemu wybiorę EIP, ale jak jest więcej osób to pojedziemy samochodem. Proste, oczywiste zachowanie, ale też wolność wyboru. I żaden pomysł opłacanych przez podatników autobusów tutaj nie pomoże.
    Tak samo, jak ktoś mieszka na wsi, czy niewielkiej miejscowości, to wybierze samochód aby robić zakupy, pojechać do lekarza, czy do pracy. Bo to jest oczywisty pragmatyzm.
    • ŻAŁOSNE
      14.03.2019 00:51
      myślisz ze każdego stać na pendolino za 150 zł za 300 km? mylisz się...
      doceń 0
  • paulus
    12.03.2019 17:09
    To juz ostatni dzwonek aby wyrownac szanse uczestnictwa w zyciu kulturalnym ,spolecznym , oswiatowego, gospodarczym wszystkich regionow i calego spoleczenstwa, zatrzymanie wyludniania obszarow wiejskich no i napewno ustabilizowania dochodow komunikacji publicznej. Monituje od dawna za PROGRAMEM FLATRATE na rodzinny bilet miesieczny o stalej cenie niezalezny od ilosci osob w rodzinie.Przynajmniej do najblizszej wiekszej aglomeracji.Co sie udalo z siecia komurkowa bedzie i w dziedzinie komunikacji mozliwe.Przyniesie pozytywne zmiany cywilizacyjne i gospodarcze nawet gdy Panstwo do tego co nieco doplaci. Ozywmy sie produktywnie ,zejdzmy z kanapy ,dajmy mlodym szanse na wiecej.Szczesc Boze
    doceń 1
  • Kooper Nick
    12.03.2019 23:29
    Transport jest drogi, bo aby prowadzić firmę transportową, trzeba mieć autobusy, które nie są tanie, posiadać licencję, wysokie zabezpieczenie, zatrudniać kierowców z odpowiednimi kwalifikacjami itd. Tymczasem prawie każdy ma samochód, w większości samochodów jedzie tylko kierowca i ma 3,4 miejsca wolne. Gdyby co 10 samochód się zatrzymał na przystanku i zabrał podróżnych, to PKSy w ogóle nie były by potrzebne.
    1. Zamiast walczyć z Uberem, czy BaBlaCarem należy zachęcić, żeby jak najwięcej kierowców się zapisała do tego typu portali i przewoziła innych ludzi.
    2. Zamiast wydawać pieniądze podatników na PKSy – zwolnić z podatków dochody kierowców, które zarobią biorąc podróżnych.
    3. Zamiast zabraniać samochodom osobowym zatrzymywania się na przystankach, zachęcać kierowców, aby się zatrzymywali i zabierali ludzi.
    4. Zamiast wymagać szkoleń od zawodowych kierowców, ponawianych co 5 lat, pozwolić aby pasażerowie codziennie wystawiali w Internecie opinie jak kto jeździ.
    5. Można było by pójść jeszcze dalej i np ci którzy by codziennie kogoś podwozili mogli by mieć ułatwienia na miejskich parkingach.

    Przy okazji chciałbym skomentować poprzedni wpis. Jestem przeciwnikiem idei wyrównywania szans np. wszystkich regionów. Według mnie myślenie w kategoriach akceptacji rzeczywistości takiej jaka ona jest i szukania obopólnych korzyści, jest bardziej konstruktywne, niż wychodzenie od normatywnego ideału np. wyrównywania szans i metodami administracyjnymi egzekwowanie spełnienie tego celu. Podam taki przykład:

    Wyrównywanie szans regionów np. w edukacji oznaczało by, że na prowincji trzeba było by poprawić jakość edukacji, a w największych miastach popsuć. Natomiast myślenie w kategoriach obopólnych korzyści oznaczało by poprawę edukacji w Warszawie, Wrocławiu, Krakowie… tak, aby były te miasta w stanie konkurować z dobrymi uniwersytetami z USA, Chin, Japonii, W. Brytanii. Jak dobre uniwersytety w największych miastach (i ich absolwenci) ściągną inwestycje do Polski (albo wypromują nasze) to będą bogatsze. Im bogatsze wielkie miasta, tym lepiej dla tych biedniejszych regionów. To proste, jeżeli budżet Polski wynosi ok. 400 mld zł i mieszkańcy i firmy z dużych miast wpłacą 300 mld podatków, to reszta Polski będzie musiała wpłacić 100 mld, a jak przez wyrównywanie szans wstrzymamy rozwój dużych miast i duże miasta wpłacą 100 mld, to reszta będzie musiała zapłacić 300 mld podatków. Lepiej płacić 100 mld podatku czy 300 mld?
    doceń 0
  • rzech
    13.03.2019 11:24
    Import używanych aut do Polski w lutym 2019 r. wzrósł o 4,3 proc. rdr do 77.100 sztuk. Wynik po dwóch miesiącach 2019 r. wynosi 152.228 sztuk i jest o 0,5 proc. większy niż rok wcześniej. I właśnie ten import jest przyczyna "upadku" transportu publicznego na prowincji i w małych miastach.
    doceń 0
  • Podajnik
    13.03.2019 22:23
    Wycieczka pociągiem Pendolino do Warszawy to koszt 750 zł dla całej rodziny, a samochodem na gazie 75zł. Jedna wycieczka raz na 3 miesiące rozwiązuje dylemat transportu publicznego na zawsze. A gdzie inne codzienne dojazdy, bilety miesięczne dla wszystkich, przejazdy pozamiejscowe?
    • Dremor
      14.03.2019 08:33
      Pendolino to jeszcze jakoś, są miejscówki, w miarę przestrzeń na nogi i bagaż. Spróbuj kiedyś z trójką dzieci i psem wepchnąć się do PKS :)
      doceń 0
    • Podajnik
      14.03.2019 09:36
      Jakoś nie mam do Ciebie zaufania a zaufanie to podstawa we wzajemnych relacjach.
      doceń 0
Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.

Bartosz Bartczak

Redaktor serwisu gosc.pl

Ekonomista, doktorant na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach specjalizujący się w tematyce historii gospodarczej i polityki ekonomicznej państwa. Współpracował z Instytutem Globalizacji i portalem fronda.pl. Zaangażowany w działalność międzynarodową, szczególnie w obszarze integracji europejskiej i współpracy z krajami Europy Wschodniej. Zainteresowania: ekonomia, stosunki międzynarodowe, fantastyka naukowa, podróże. Jego obszar specjalizacji to gospodarka, Unia Europejska, stosunki międzynarodowe.

Kontakt:
bartosz.bartczak@gosc.pl
Więcej artykułów Bartosza Bartczaka

Zobacz także