Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Ewangelia z komentarzem na każdy dzień

« » Wrzesień 2022
N P W Ś C P S
28 29 30 31 1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 1
2 3 4 5 6 7 8

Niedziela 18 września 2022

Czytania »

ks. Zbigniew Niemirski

|

GN 37/2022 Otwarte

To samo ostrzeżenie

Jako cudzoziemiec w sanktuarium w Betel, przy sprzeciwie kapłanów tego miejsca, wieścił konieczność powrotu do prawdziwej wiary i kultu jedynego Boga.

Orędzia Amosa, które zachowały się w formie pisanej, uważane są za jedne z najstarszych fragmentów Starego Testamentu. Jego nauczanie, obok nawoływania z mocą do powrotu do prawdziwego Boga przez czcicieli przychodzących do sanktuarium w Betel, odnosi się też wprost do społecznej niesprawiedliwości w jego ojczyźnie.

Owszem, wcześniej był prorok Natan. Dostrzegł haniebny czyn Dawida, który – by posiąść Batszebę – wysłał na śmierć jej męża Uriasza. Był Eliasz, który napiętnował króla Achaba, zabierając winnicę Nabotowi. Ale to Amos dostrzegł i napiętnował niesprawiedliwość, jaka dokonywała się w wymiarze społecznym. Prorok stawał bezkompromisowo po stronie oszukanych. I nie chodziło tylko o tych, którzy nie mieli nic, ale o tych, którzy mieli jakieś dobra, bo posiadali efy i sykle swych dóbr. Efa była miarą ciał sypkich i płynów, a sykl był miarą srebra. To one miały podlegać zafałszowaniu w podatkowej ocenie i mierze, by nieuczciwi ludzie mogli osiągać niesprawiedliwe korzyści. I to takie postępowanie potępiał Amos.

„Będziemy kupować biednego za srebro, a ubogiego za parę sandałów, i plewy pszeniczne będziemy sprzedawać” – czy takie opisy nie są jakoś wciąż aktualne? Tych najbardziej bezbronnych prorok opisywał w swym orędziu jako „deptanych”, „wyniszczanych” i „rzucanych w proch”.

Czy to proroctwo jest jedynie świadectwem minionych czasów, czy  czymś, co nas i dziś zawstydza i ostrzega? •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

Czytania »

ks. Robert Skrzypczak

|

GN 37/2022 Otwarte

Chrześcijanin a polityka

Stajemy się narodem, w którym dominuje polityka bez mistyki. Jesteśmy podzieleni na partie, grupy, frakcje i kliki. Każdy chce grać własną melodię, nikt nie pragnie śpiewać pieśni patriotyzmu i jedności. Ręce mamy pełne, ale serca puste. Kiedy diabeł Goethego zaczął tłumaczyć Ewangelię według św. Jana: „Na początku było Słowo”, zawahał się, ponieważ nie mógł zgodzić się na prymat słowa Bożego. Napisał więc: „Na początku było działanie”. Henry Adams zdefiniował politykę jako „systemowe zagospodarowanie nienawiści”. I często rzeczywiście tak bywa. Idee i rodzące się z nich ideologie często stają się potężnymi symbolami. Nabierają religijnej mocy. Nic nie jest bardziej śmiercionośne od złej idei; bądź dobrej – jak wolność, równość czy braterstwo – doprowadzonej do przewrotnej, despotycznej skrajności. Jakie miejsce Bóg wyznaczył chrześcijanom w takim świecie?

Nie możemy po prostu wycofać się z życia publicznego. Święty Benedykt mógł zaszyć się w ustronnym zakątku Włoch, ale Augustyn był biskupem ściśle związanym ze swoim ludem i całym społeczeństwem. Według niego klasyczne cnoty obywatelskie – roztropność, sprawiedliwość, męstwo i umiarkowanie – mogą zostać odnowione i wywyższone dla dobra wszystkich obywateli przez chrześcijańskie cnoty wiary, nadziei i miłości. Dlatego zaangażowanie polityczne jest – a przynajmniej może być – szlachetnym zadaniem chrześcijanina. Sprawowanie urzędu publicznego może być godnym powołaniem chrześcijańskim. Wszelkie zaangażowanie chrześcijan w politykę musi jednak rządzić się skromnymi oczekiwaniami i zgodą na to, że sukces może być częściowy. Choć media, kultura i polityka nie są już nasze, nadal winniśmy podtrzymywać naszą tożsamość, świadczyć gorliwie o naszej wierze i przyczyniać się do wspólnego dobra. Taka postawa wymaga pokory oraz odwagi i niezgody na to, by otaczający świat przemielił nas i pozbawił charakteru. Nie wystarczy wiedzieć o Chrystusie. Trzeba sprzęgnąć z Nim całe swe życie. A to oznacza oczyszczenie naszych domów ze zgiełku i rozproszenia. I budowanie prawdziwych chrześcijańskich ognisk. Oznacza pielęgnowanie oaz ciszy, kultu i modlitwy w naszym życiu. I przyjmowanie większej liczby dzieci oraz wychowywanie ich w miłości do Pana. I przezwyciężanie śmierci oraz strachu radością i nadzieją wśród rodzin, które wspierają się nawzajem w zmaganiu z pokusą znużenia i rozżalenia. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

Czytania »

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 37/2022 Otwarte

Zdaj (sobie) sprawę

Łk 16, 1-13

Jezus powiedział do uczniów: «Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek. Przywołał więc go do siebie i rzekł mu: „Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządzania, bo już nie będziesz mógł zarządzać”.

Na to rządca rzekł sam do siebie: „Co ja pocznę, skoro mój pan odbiera mi zarządzanie? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem już, co uczynię, żeby mnie ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę odsunięty od zarządzania”.

Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: „Ile jesteś winien mojemu panu?” Ten odpowiedział: „Sto beczek oliwy”. On mu rzekł: „Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz: pięćdziesiąt”. Następnie pytał drugiego: „A ty ile jesteś winien?” Ten odrzekł: „Sto korców pszenicy”. Mówi mu: „Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt”.

Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z podobnymi sobie ludźmi niż synowie światłości. Ja też wam powiadam: Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy wszystko się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków.

Kto w bardzo małej sprawie jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w bardzo małej sprawie jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzaniu niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, to kto wam prawdziwe dobro powierzy? Jeśli w zarządzaniu cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, to któż wam da wasze?

Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie!»

 

1. Świat należy do Boga, my jesteśmy tylko administratorami powierzonych nam dóbr, z których najważniejszym jest nasze własne życie. Przypominamy, niestety dość często, owego rządcę z przypowieści, który trwonił majątek swego Pana. Właściciel majątku nie oczekiwał regularnych raportów z zarządu. Nie był typem kontrolera. Mieszkał gdzieś daleko, zachowywał się tak, jakby zapomniał o swojej własności. Dlatego rządca łatwo poczuł się panem. Czyż nie podobnie bywa z nami? Mówimy sobie: Bóg jest gdzieś daleko. Może o nas zapomniał, nie widać Go, nie słychać. Nie narzuca się nam, nie sprawdza, a może nawet Go nie ma. Tak łatwo zapomnieć o Bogu, zwłaszcza w świecie, który właściwie usunął Go z życia publicznego, z polityki, z kultury. Świat zepchnął wiarę w prywatność i zakazał ją opuszczać. Dlatego miejsce Boga chętnie zajmują rozmaici samozwańczy „panowie”, którzy uważają, że mają monopol na zarządzanie ludzkimi sprawami. A monopol ma tylko On. Bóg.

2. Przypowieść Jezusa mówi nam o tym, że kiedyś prawdziwy Pan tej ziemi powróci. Wtedy, stojąc przed Nim twarzą w twarz, zostaniemy rozliczeni z naszego zarządu. Bohater przypowieści dostał ostatnią szansę. Ratował swoją skórę, próbując być dobry dla innych. Wprawdzie, jak się wydaje, czynił to kosztem swojego pana, ale kierunek jego myślenia był właściwy. Jeśli chcesz ostać się na sądzie Bożym, myśl o innych, szukaj sposobów, jak im pomóc lub ulżyć w niedoli. Powie ktoś, że postępowanie rządcy było interesowne. To prawda. Nieraz dopiero myśl o czymś ostatecznym, niebezpieczeństwo śmierci albo widmo przykrych konsekwencji złego postępowania skłania nas do nawrócenia. Tacy niestety jesteśmy. Nasza ludzka miłość nigdy nie jest całkowicie bezinteresowna. Zauważmy jednak, że Pan docenił swojego zarządcę. Co wydaje się dziwne, bo przecież przez niego poniósł materialną stratę. Bogu ostatecznie nie zależy na swoim majątku, na materii, zależy mu przede wszystkim na nas. Zależy Mu na tym, abyśmy zaczęli myśleć poważnie o swojej przyszłości wiecznej. On nie jest bogaczem, który chce nas przyłapać na machlojkach i rozliczyć co do grosza. On chce nas uratować przed skutkami naszej głupoty i pychy. Dlatego raczej daje nam do zrozumienia, że widzi, wie wszystko i czeka na nasz ruch w dobrą stronę.

3. I jeszcze dwa ważne wnioski, wypowiedziane jakby na marginesie przypowieści. Małe sprawy są ważne, z nich składa się życie. Wierność Bogu w codzienności ma znaczenie na wieki. I druga rzecz: jest tylko jeden Pan, jeden Bóg. Jeśli się o tym zapomina, Jego miejsce łatwo zajmie mamona, która ma tendencję do stawania się bożkiem. Kto odrzuca zaszczytną służbę Bogu, staje się sługusem kasy.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

Zapisane na później

Pobieranie listy