Kryptonim „Amnestia”


Anna Zechenter


|

Żołnierze wolnej Polski

publikacja 01.03.2012 09:48

Nie mogąc pokonać zbrojnego podziemia, komuniści użyli podstępu – dwukrotnie ogłosili amnestie. Ujawnionym nie darowano jednak „win”, ale spisano ich po to, by później represjonować.


Kryptonim „Amnestia”
 Partyzanci oddziału "Wiarusy" z Podhala. Jan Jankowski "Groźny" (z lewej), Henryk Machała "Gryf" (z prawej), ujęci przez bezpiekę. Archiwum IPN

W 1945 r. żołnierze Polski Podziemnej bili się o każdy skrawek ziemi wolnej od Sowietów, bowiem walczyli z nadzieją na zwycięstwo. Tymczasem Moskwie bardzo zależało na utrzymaniu Zachodu w przekonaniu, że uzurpatorski rząd komunistyczny sprawuje władzę na obszarach niewłączonych do ZSRS, naród odbudowuje państwo, a życie toczy się normalnym rytmem. Miał panować spokój, tymczasem wciąż słychać było strzały – partyzanci walczyli o niepodległość. 


Wyznajcie „winy”

Dla opanowania sytuacji komuniści sięgnęli po stary i wypróbowany sposób. 2 sierpnia 1945 r. obiecali swoim wrogom zwolnienie od odpowiedzialności za „winy”, czyli za przynależność do organizacji podporządkowanych Rządowi RP na uchodźstwie. „Akcja amnestyjna” przyniosła im liczne korzyści: po pierwsze, na UB zgłosiło się 34 tys. zmęczonych wojną ludzi, co uszczupliło siły podziemia; po drugie, wykorzystano propagandowo autorytet dowódców, którzy swoimi apelami o ujawnienie się przekonali wielu niedawnych podkomendnych; po trzecie, część spośród „amnestionowanych” zmuszono do współpracy; po czwarte, władza zebrała tysiące informacji, podsuwając każdemu w ramach „procedury amnestyjnej” formularz z pytaniami o jego przeszłość. Ogromna baza informacji, mapa podziemia, stanowiła bezcenny materiał dla władz szykujących się do ostatecznej rozprawy z konspiracją. W podziemiu pozostało jednak kilka tysięcy osób, a wkrótce zaczęły powstawać nowe organizacje. Większość z nich rozbito do przełomu 1946 i 1947 r. Kolejną akcję „amnestyjną” komuniści przeprowadzili po sfałszowaniu wyborów ze stycznia 1947 r.


Więzienie lub śmierć

22 lutego 1947 r. zwycięzcy ogłosili po raz wtóry darowanie wrogom „win” w zamian za zgłoszenie się na UB. Ludziom, którzy mieli za sobą lata w ziemiankach, głód, zimno, potyczki z niemieckimi i sowieckimi okupantami, pospieszne leśne pogrzeby, strach o siebie i najbliższych, dano dwa miesiące do namysłu. Człowiek zaszczuty, podjąwszy raz decyzję wycofania się z walki i przełamawszy wszystkie opory przed oddaniem się w ręce bezpieki, odpowiadał bez namysłu na pytania z formularza w przekonaniu, że czyni zadość formalności. Po powrocie do domu orientował się, że jest obserwowany, a po jakimś czasie wracał na UB z zarzutem zatajenia prawdy w wypełnionym oświadczeniu.
Ujawniło się 53 tys. osób, z więzień zwolniono 20,5 tys. skazanych, zaś prawie 6 tys. zmniejszono kary.
Gdyby zamiary komunistów były zgodne z deklarowanymi, akcja UB objęłaby aktywnych konspiratorów w takim samym stopniu co żołnierzy uwięzionych po łapance w 1945 r. Ponieważ jednak celem przedsięwzięcia było rozbicie podziemia, za kratami zatrzymano najbardziej niebezpiecznych skazanych, dołączając do nich ofiary z 1947 r.
W lesie zostało tylko około dwóch tysięcy tych, którzy nie chcieli ginąć w bezpieczniackich piwnicach. Walczyli już tyko o zwykłą żołnierską śmierć.

Przeczytaj specjalny dodatek IPN i Gościa Niedzielnego wydany na Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych "Młodzi, niezłomni, wyklęci".

Polecamy również dodatek "Żołnierze wolnej Polski" poświęcony żołnierzom wyklętym.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.