Sługa Maryi i Ojczyzny

Dawid Golik


|

Żołnierze wolnej Polski

publikacja 01.03.2012 09:51

Ks. Władysław Gurgacz podpisywał swoje obrazy inicjałami SM – „Sługa Maryi”. Kiedy obejmował funkcję kapelana organizacji podziemnej, bez zastanowienia obrał pseudonim „Sem”, czując, że podąża nadal tą samą, wybraną w młodości kapłańską ścieżką.


Ks. Władysław Gurgacz ze Stanisławem Szajną ps. „Orzeł”, wiosna 1949 r. 
Ks. Władysław Gurgacz ze Stanisławem Szajną ps. „Orzeł”, wiosna 1949 r.
Archiwum IPN

Urodził się w 1914 r. w Jabłonicy Polskiej koło Krosna, a w 1931 r. wstąpił do nowicjatu jezuitów w Starej Wsi. Przez kolejne lata szukał najlepszego sposobu realizacji powołania: rozwijał talent malarski, chciał podjąć służbę misjonarską. Okazało się jednak, że czekało go trudniejsze zadanie – podtrzymywania w wiernych nadziei w latach stalinowskiego terroru.


Kapelan „Niepodległościowców”


Koniec II wojny światowej zastał ks. Gurgacza w Gorlicach, gdzie był duszpasterzem w szpitalu powiatowym. Niósł posługę kapłańską przebywającym tam żołnierzom frontowym i ukrywającym się już wówczas przed NKWD akowcom. Nie miał wątpliwości, że Polska nie jest krajem suwerennym, i kiedy w 1947 r. został przeniesiony do Krynicy, dawał temu wyraz w kazaniach, głosząc: „Świat, bracia drodzy, zmienia tylko nazwę, ale rzeczywistość pozostaje ta sama... Dawniej ciemiężcy nazywali się tyranami, królami, kapitalistami – dziś nazwie się ich inaczej”.
Na bezkompromisowość kapłana skarżyli się miejscowi komuniści, dwukrotnie próbowano go zabić. Wówczas w obawie o własne życie postanowił uciekać, schronienie znajdując u znajomego żołnierza AK. Wraz z nim trafił do oddziału „Żandarmeria” Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowców.
 Dzięki ks. Gurgaczowi PPAN stała się organizacją wyjątkową. Ojciec „Sem” zapewnił żołnierzom duchowe wsparcie. Jak mówił: „Obowiązkiem moim była opieka moralna nad grupą, a więc odprawiałem Msze święte, spowiadałem członków grupy, objaśniałem im Ewangelię świętą, a nadto miałem wykłady”. Pilnował także, by partyzanci zachowywali się jak prawdziwe polskie wojsko, a potrzebne im do życia towary rekwirowali tylko w instytucjach komunistycznego państwa.


„Na śmierć pójdę chętnie...”


W 1949 r., po nieudanej akcji w Krakowie, ks. Gurgacz wpadł w ręce UB. Szybko przygotowano pokazowy proces, podczas którego komuniści chcieli udowodnić, że ksiądz stał na czele „bandy”. Ich wysiłki okazały się daremne. Duchowny umiejętnie bronił wartości, w które wierzył. Wypomniał przed sądem sfałszowanie wyborów w 1947 r., krytykował marksizm, oświadczając przesłuchującym go ubekom, że: „w ZSRR człowiek jest niczym, jest malutkim nic nieznaczącym ogniwem w wielkiej machinie państwowej...”. Mówił też, że jest przedstawicielem milionów Polaków, którzy nie zgadzają się z totalitarną rzeczywistością i modlą się o wolność. Stwierdzał, że nie boi się kary śmierci, zasądzonej mu w sierpniu 1949 r. Salę opuszczał z podniesionym czołem, nie stracił wiary także podczas egzekucji we wrześniu 1949 r. na dziedzińcu więzienia Montelupich w Krakowie.
Ponad 60 lat po jego śmierci pamięć o ks. Gurgaczu jest wciąż żywa. Ma on swoje ulice, jego imię nosi Bursa Jezuitów w Nowym Sączu. Nie zapomina o nim także Jabłonica Polska, gdzie czynione są starania, aby patronował tamtejszej szkole.

Przeczytaj specjalny dodatek IPN i Gościa Niedzielnego wydany na Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych "Młodzi, niezłomni, wyklęci".

Polecamy również dodatek "Żołnierze wolnej Polski" poświęcony żołnierzom wyklętym.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.