Izrael wykorzystuje sytuację do ataków na Syrię.
Prezydent Syrii Ahmed al-Szara oświadczył w czwartek, że ochrona druzyjskich obywateli i ich praw jest priorytetem władz. To jego pierwsze publiczne wystąpienie po ostrzelaniu w środę celów w Damaszku przez Izrael, który zapowiedział, że będzie chronił syryjskich druzów. USA zapowiedziały, że walki wkrótce się zakończą
- Nie należymy do tych, którzy boją się wojny. Spędziliśmy życie, stawiając czoło wyzwaniom i broniąc naszego narodu, ale interesy Syryjczyków stawiamy ponad chaos i zniszczenie - powiedział al-Szara, który przejął władzę w grudniu ub.r. gdy dowodzeni przez niego rebelianci obalili autorytarne rządy prezydenta Baszara al-Asada.
Powiedział, że naród syryjski jest gotowy walczyć, gdy zagrożona jest jego godność, i odrzucił próby wykorzystania druzów przez podmioty zewnętrzne. - Odrzucamy każdą wewnętrzną czy zewnętrzną próbę siania podziałów. Jesteśmy partnerami, nie pozwolimy żadnej grupie na zniszczenie (...) syryjskiej różnorodności - dodał.
W środę Izrael, zagrzewany apelami własnej druzyjskiej mniejszości, ostrzelał siedzibę syryjskiego ministerstwa obrony i okolicę pałacu prezydenckiego w Damaszku. Zapowiedział, że będzie chronił syryjskich druzów w południowej Syrii przed atakami islamistycznych sił rządowych, które we wtorek zostały skierowane do prowincji Suwejda na południu kraju, by zakończyć toczące się od kilku dni starcia między druzami a Beduinami.
Ataki te stanowiły znaczącą eskalację działań Izraela wymierzoną w islamistyczną administrację Szary - oceniła agencja Reutera. Doszło do nich pomimo ocieplających się relacji Syrii z USA i rozwijających się kontaktów syryjskich władz z Izraelem w zakresie bezpieczeństwa.
Stany Zjednoczone zapowiedziały w środę wieczorem, że walki wkrótce się zakończą. - Współpracujemy ze wszystkimi stronami konfliktu w Syrii. Uzgodniliśmy konkretne kroki, które położą kres tej niepokojącej, koszmarnej sytuacji jeszcze dziś wieczorem - napisał sekretarz stanu Marco Rubio na portalu społecznościowym.
Konfliktowi poświęcone będzie czwartkowe posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ. - Rada musi potępić barbarzyńskie zbrodnie popełnione na niewinnych cywilach na terytorium Syrii - powiedział ambasador Izraela przy ONZ Danny Danon. - Izrael będzie nadal zdecydowanie w każdym miejscu i czasie zwalczać wszelkie zagrożenia terrorystyczne na jego granicach.
W zamieszkach i walkach w Suwejdzie zginęło od niedzieli od 160 (według niektórych organizacji pozarządowych) do ponad 300 osób (jak twierdzą źródła w siłach bezpieczeństwa) - przekazała agencja Reutersa, podkreślając, że nie mogła niezależnie zweryfikować tych danych.
Jak przekazał w środę przedstawiciel wojska Izraela, lotnictwo ostrzelało cele w Damaszku. Podkreślił, że siły syryjskie nie podejmują działań mających na celu zapobieżenie atakom na druzów i przyczyniają się do problemu. - Nie pozwolimy, aby południowa Syria stała się bastionem terroru - powiedział szef sztabu izraelskich sił zbrojnych gen. Ejal Zamir.
Przed prezydentem al-Szarą stoi wyzwanie ponownego zjednoczenia zróżnicowanej religijnie i etnicznie Syrii zniszczonej 14-letnią wojną domową. Mniejszości mają głębokie obawy o ochronę ich praw pod rządami sunnickich islamistów, z których wielu było towarzyszami walk fundamentalistycznych ugrupowań. W marcu atak i masowe mordy na członkach mniejszości alawickiej tylko pogłębiły nieufność.
Druzowie, wyznawcy religii wywodzącej się z islamu szyickiego, żyją w kilku państwach regionu, głównie w Syrii, Libanie i Izraelu. Po rozpętaniu się beduińsko-druzyjskiego konfliktu na południu Syrii kilkudziesięciu izraelskich druzów przedarło się tam w środę przez granicę, by wesprzeć współwyznawców zamieszkujących leżącą Suwejdę.
Premier Izraela Benjamin Netanjahu powiedział, że izraelskie wojsko działa na rzecz ratowania druzów, i wezwał izraelskich obywateli z tej mniejszości, aby nie przekraczali granicy.
Izraelski druz Faez Szkeir powiedział agencji Reutera, że czuje się bezradny, obserwując przemoc w Syrii. - Moja rodzina jest w Syrii, moja żona, moi wujowie są w Suwejdzie. Nie chcę, żeby ginęli. Wyrzucili ich z domów, obrabowali, podłożyli ogień, a ja nie mogę nic zrobić - stwierdził.