Ojciec Jacek Prusak nie bawi się w subtelności. Kaznodzieja czyta Ewangelię serio, a na ambonie płonie prorockim gniewem.
Najcenniejsze zdanie? „Kłopot polega na tym, że większość z nas słucha zupełnie innych przypowieści niż te Jezusowe i na nich buduje swoje życie”. Kiedy brałem do ręki książkę z wyświechtanym podtytułem rodem z reklamy, głoszącym, że „Ewangelia ma moc”, moje ekscytacje równe były ziewaniu. Spodziewałem się, że może o. Jacek Prusak SJ, psychoterapeuta, kapłan i publicysta, jeszcze jakoś uratuje tę książkę swoją osobą. Ale nie byłem przygotowany na taką bezpośredniość, na taką „nagą Ewangelię” – bez rozcieńczania. Prusak jest bezpośredni, gdy mówi, że pełne kościoły nie są żadną gwarancją królestwa Bożego. Po części sami sobie jesteśmy winni, „bo przestrzeń kościoła traktujemy jak piaskownicę. Gdyby każdy z nas naprawdę wierzył, że On tu jest, nikt by nie przyszedł w słomkowym kapeluszu”. Podobnie dosadnie brzmią słowa o nawracaniu się, gdy tłumaczy, że wołający Bóg nas nie złamie, niczego nie zabierze, nie sponiewiera…”. Skąd bierze się moc, z jaką mówi te słowa? Z bycia chrześcijaninem zanurzonym w ten świat z jego bolączkami, z bycia kapłanem, zanurzonym w Kościół z jego skandalami.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Cielecki