Nowy numer 17/2024 Archiwum

Dorosłych błogosławimy

Z ks. dr. hab. Piotrem Tomasikiem, koordynatorem Biura Programowania Katechezy przy Komisji Episkopatu ds. Wychowania Katolickiego rozmawia ks. Przemysław Śliwiński.

Ks. Przemysław Śliwiński: Czasem żartujemy w Kościele, że Jezus nauczał dorosłych i błogosławił dzieci, natomiast dziś w Kościele jest odwrotnie. Czy dorośli rzeczywiście pozbawieni są katechezy?
Ks. Piotr Tomasik: – Niezupełnie. Zwyczajne nauczanie, cotygodniowe homilie, pouczenia podczas nowenn, Gorzkich Żali itp. to przecież również jest katecheza. Ale to fakt, mamy do czynienia z jakimś brakiem. Kiedy dziś ksiądz mówi „katechizuję”, oznacza to naukę religii w szkole.

Czy dorosłym katecheza jest potrzebna?
– Oczywiście! W rozmaitych artykułach o katechezie pojawia się niekiedy myśl, która wzbudza we mnie protest: otóż mówi się często, że dorośli to ludzie całkowicie uformowani, dojrzali w wierze, którzy nie potrzebują katechezy. Tymczasem człowiek całkowicie uformowany stanie dopiero przed obliczem Boga. Nam, dorosłym, również księżom, ta formacja w wierze jest potrzebna przez całe życie. Takie myślenie niektórych duchownych, przenoszące się potem na wiernych, powoduje, że katecheza dorosłych nie jest obecnie w naszej praktyce Kościoła polskiego priorytetem.

Dzieci i młodzież chodzą na religię w przedszkolu, w szkole, przygotowują się do sakramentów. Dla dorosłych zostaje niewiele.
– Katecheza parafialna (poza epizodem kursu przedmałżeńskiego) bardzo często kończy się wraz z przyjęciem sakramentu bierzmowania, bo uznajemy, że od tego momentu człowiek jest uformowany. A wystarczy pójść na bierzmowanie i przekonać się, jak bardzo bierzmowanym do dojrzałości chrześcijańskiej jeszcze daleko. Nie możemy naszych zaniedbań wychowawczych przenosić na Ducha Świętego, żeby On im teraz cudownie daru dojrzałości udzielił.

Dorośli ludzie często zderzają się z problemami i dylematami, na które szukają odpowiedzi. W efekcie, w sytuacji gdy katecheza mogłaby być naprawdę potrzebna, właśnie jej brak. Konsekwencją jest na przykład to, że dorośli spowiadają się jak dzieci.
– Tak, jeśli chodzi o spowiedź, to powodem „dziecięcej spowiedzi” jest zarówno brak katechezy, jak i brak zaangażowania w praktyki religijne. Robiąc rachunek sumienia, ludzie często posługują się książeczką do nabożeństwa, którą dostali na swoją pierwszą Komunię św. Kolejny problem to Msze św. dla dzieci. Kiedyś uważano, że to wspaniały pomysł. W rezultacie ogromna większość wiernych, które one gromadzą, to dorośli i młodzież. Słuchają kazań przeznaczonych całkowicie dla dzieci. Ci ludzie nie mają szansy dojrzeć w wierze.

Brak katechezy wyostrza się np. w kwestii antykoncepcji. Trudno jest księdzu o tej sprawie powiedzieć przez pięć minut nauki w konfesjonale.
– Niektóre zagadnienia dotyczące kwestii społecznych, etycznych, na przykład problem antykoncepcji, domagają się ze strony Kościoła nauczania. Ludzie przeważnie wiedzą, że coś jest nie tak, przecież mówią o tym na spowiedzi. Ale bardzo często nie wiedzą, dlaczego. Jako spowiednik nigdy nie staram się tłumaczyć bardzo dokładnie, na czym polega problem, co najwyżej ogólnie. W takim wypadku najlepiej właśnie posłać, zachęcić penitenta, by udał się do poradni rodzinnej. To jest to pole katechezy, w które należy włączyć odpowiednio przygotowanych świeckich.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy