Nowy numer 17/2024 Archiwum

Starsi Bracia

Szacunek dla życia, gościnność i świętowanie szabatu – te trzy wymiary żydowskiej religii były dla nas najbardziej uderzające. Nigdy nie spotkałem się z postawą antypolonizmu, nawet wśród tych, którzy stracili najbliższych w Polsce – mówi Ryszard Montusiewicz w rozmowie z ks. Tomaszem Jaklewiczem.

Ks. Tomasz Jaklewicz: Mieszkał Pan 11 lat w Izraelu. Co Pana jako chrześcijanina najbardziej poruszyło w pobożności żydowskiej?
Ryszard Montusiewicz: – Przeżyłem bardzo wiele ciekawych spotkań, ale najważniejsze było doświadczenie wiary żywej, obserwowanej z bliska, w codzienności. Kiedy przyjechaliśmy do Izraela, zamieszkaliśmy w Jaffie, która jest częścią Tel-Awiwu, w dzielnicy religijnych Żydów. Tam akurat było mieszkanie do wynajęcia. Powiedziano nam jedno: – możecie robić tam wszystko, tylko nie palcie ogniska w piątek, bo to narusza świętość szabatu. Okazało się, że nasi sąsiedzi, pobożni Żydzi, okazywali nam wielką życzliwość.

Czy Wasi sąsiedzi wiedzieli, że jesteście chrześcijanami i Polakami?
– Oczywiście. Przyjechaliśmy tam z ósemką naszych dzieci. To zrobiło na nich wielkie wrażenie. Zauważyłem, że dla religii żydowskiej rzeczą najcenniejszą jest życie. Patrząc na naszą gromadę, widzieli w nas życie. A Bóg to przede wszystkim stwórca, dawca życia. Kiedy spotykali naszą rodzinę, mówili „Baruha szem” (niech imię Pana będzie błogosławione). To było ogromnie poruszające dla mnie i dla żony, że ortodoksyjni Żydzi są gotowi błogosławić Boga w rodzinie chrześcijańskiej. Nie mieliśmy wtedy wiele rzeczy, nie sposób było przywieźć ich z Polski. Sąsiedzi przynosili nam pościel, ręczniki, jakieś sprzęty domowe. Mówili, że oni też przybyli tutaj 50 lat temu jako emigranci. Zobaczyłem kolejny element żydowskiej religijności – gościnność. Przypomina się biblijna historia Abrahama, który ugościł hojnie trzech wędrowców. Oczami wiary widział w nich wysłanników Boga. Taka abrahamowa gościnność jest zresztą także pielęgnowana w rodzinach arabskich. Przed każdym szabatem nasi żydowscy sąsiedzi przynosili nam jakieś smakołyki z kuchni szabatowej. Mówili: „Chcemy, żebyście też mieli udział w naszym święcie”. Tak więc szacunek dla życia, gościnność i świętowanie szabatu – te trzy wymiary żydowskiej religii były dla nas najbardziej uderzające.

Papież Jan Paweł II zachęcał katolików, żeby pogłębili rozumienie niedzieli, opierając się na teologii szabatu.
– W naszej dzielnicy w dzień szabatu życie dosłownie zamierało, podobnie w pewnych dzielnicach Jerozolimy i innych izraelskich miast. Przypomina mi się też dom po rodzinie żydowskiej, który wynajmowaliśmy przed przyjazdem do Izraela, na Białorusi. Na środku kuchni stał wielki piec zwany szabaśnikiem. W piątek wkładano posiłki do rozgrzanego pieca, tak że trzymał on ciepło pokarmów przez całą sobotę, bez potrzeby rozpalania ognia. Spoczynek szabatu to potężny znak, który chrześcijanie mogą odnieść do niedzieli. Oddajemy na ten dzień władzę Panu Bogu, pamiętając, że on jest Stwórcą wszystkiego.

Dzielimy się dość niechętnie z Bogiem władzą nad życiem.
– Tak. I chcemy w niedzielę nadrobić to, czego nie zdążyliśmy zrobić w tygodniu. To niezrozumienie istoty świętowania. Niedzielę nazywa się nieraz ósmym dniem tygodnia. To sięga także tradycji żydowskiej. Wielkie święta żydowskie, np. Sukkot, Szawuot czy Pesach świętuje się przez osiem dni. Ten ósmy dzień symbolizuje otwarcie na życie wieczne, oczekiwanie na Mesjasza. Dla nas, chrześcijan, taki jest właśnie sens niedzieli: otwarcie na niebo, słuchanie słowa Bożego, przypomnienie sobie, że to Bóg jest celem naszej historii i nie wszystko zależy od naszej aktywności.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy