Nowy numer 21/2023 Archiwum

Lot do Lusaki

Chcę się nauczyć pokory wobec życia – mówi Ania Pająk. Za kilka tygodni zmieni się dla niej wszystko. Porzuci domowe wygody i będzie pomagać misjonarkom w Zambii opiekować się sierotami.

W drodze do Cassisi
W tej wyprawie do Afryki też jakoś pośredniczył tata. Kilka lat temu podjął duchową adopcję dzieci mieszkających w ośrodku w Cassisi, prowadzonym przez siostry misjonarki. Zaczął otaczać je opieką finansową i modlitewną.

A siostry przysyłały mu listy, w których informowały o swojej pracy. – To duży kompleks, w jednym skrzydle przebywają niemowlęta, w drugim dzieci z wirusem HIV, w trzecim nastolatki – opowiada Ania, która oglądała placówkę w Internecie. Już od dawna chciała wyjechać gdzieś, gdzie będzie musiała zmierzyć się z sobą samą. Wakacyjne podróże były wstępem do tej najważniejszej. Kiedy tego lata z kolegą jechali stopem do Taizé, zatrzymany kierowca zapytał: „Nie boicie się ludzi?”. „Nie” – odpowiedziała zgodnie z prawdą.

Z dnia na dzień, po przeczytaniu listu od sióstr Służebniczek NMP, zdecydowała się pojechać do ich domu zakonnego w Bieszczadach. – Co robi teraz Ania? – pytał jej rodzeństwo tata. – Siedzi w celi i czyta życiorys ojca założyciela – chichotali domownicy. Do kraju przyjechały właśnie siostry Maria i Janina, pracujące w Cassisi. Inne siostry narzekały, że nie kwapią się jechać na misje a Ania dostała jakiegoś zapału. Zapytały o zgodę siostrę przełożoną z Cassisi (tam Internet działa przez radio). Zgodziła się, choć bez entuzjazmu, bo okazało się, że wcześniej kilka osób przyjechało tam nie na wolontariat, ale na wakacje.

– Chciałabym, żeby siostry mnie nie oszczędzały, nie traktowały jak dziewczynki, która przyjechała z Polski i nie może jej być za ciężko – zastrzega się. – Już mi powiedziały: „Aniu, mamy tu dużo małych dzieci, ale nie mamy pampersów”. – Chcę się nauczyć pokory wobec życia. Tu stoję pół godziny pod prysznicem, a tam z innymi będę chodzić 200 metrów po litr wody – mówi. – Teraz wsiadam do auta i narzekam na korki. Krytykuję konsumpcyjny tryb życia, a następnego dnia zaglądam do supermarketu.

Szczepi się przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby, żółtej febrze i durowi brzusznemu. Wylatuje 16 stycznia o 6.50, a w Lusace będzie o 18.40. Na drzwiach jej pokoju wisi karteczka z czasów podstawówki z prośbą: „Obudźcie mnie o 7.45 rano”. Tego dnia niepotrzebna, bo to ona ich wtedy obudzi.

« 1 2 3 4 5 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast