Nowy numer 17/2024 Archiwum

Jak Castro pokochał Obamę

W świecie - Rok 2010 Cuda się zdarzają. El Comendante, podobno odwieczny wróg Ameryki (podobno, bo widocznie nie taki straszny dla Wielkiego Sąsiada, skoro ten, mając go pod nosem, nie odważył się na ...

... na skuteczne usunięcie tyrana, zadowalając się likwidacją o wiele groźniejszego, oczywiście, bo rozrabiającego dużo dalej, Saddama Husajna; no cóż, gdzieś to Guantanamo trzeba było zorganizować) publicznie pochwalił prezydenta Stanów Zjednoczonych. Kubańskiego dyktatora urzekła reforma służby zdrowia, którą Barack Obama przeforsował w Kongresie. Fidel Castro od razu zaznaczył, że to i tak 100 lat za Kubańczykami, bo oni podobny kierunek, pod wodzą Wodza, wybrali już w latach 50. ub. wieku.

Tak ciepła deklaracja gasnącego powoli przywódcy kubańskiej rewolucji to bardziej niedźwiedzia przysługa wyświadczona Obamie. Przeciwnicy reformy, wprowadzającej m.in. obowiązkowe ubezpieczenia zdrowotne, od początku krytykowali prezydenta za wprowadzanie socjalizmu. Co więcej, dziś już wiemy, że reforma prawdopodobnie nie wejdzie zbyt szybko, jeśli w ogóle, w życie, bo 20 stanów zaskarżyło ją jako niezgodną z konstytucją.

Okazuje się, że spora część Amerykanów nie życzy sobie, by zmuszać ich do wykupywania polis. Oczywiście, ubezpieczenie zdrowotne w Stanach to temat rzeka. I sprawa jest bardziej skomplikowana. Choć kubański model nie jest mi bliski, to nie sądzę, by wszystkie zapisy reformy były z gruntu błędne. Pamiętam lato 2002 roku. Na plaży w Massachusetts nie opaliłem się, tylko poparzyłem sobie poważnie skórę.

Kilkunastominutowa wizyta w klinice – zastrzyk, zalecenie lekarza, że w tym roku słońce odpada, a w przyszłym to koniecznie krem z filtrem 40 – skończyła się wystawieniem rachunku na… 440 dolarów. Na szczęście miałem ubezpieczenie, więc nie bolało. A gdybym musiał sięgnąć do swojej kieszeni, by zapłacić za pierwszą pomoc? To prawda, zawsze można odpowiedzieć ustami klasyka: to mój problem, że się nie ubezpieczyłem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
DO POBRANIA: |
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny