Moje zdjęcie roku

– To był ten dzień, w którym księża mieli przenieść w procesji krzyż sprzed Pałacu Prezydenckiego do kościoła św. Anny. Rano poszedłem więc na zwyżkę do sektora prasowego, zająłem miejsce, czekam. Księża przyszli i nagle zrobiło się wielkie zamieszanie.

Tłum zaczął napierać, a strażnicy miejscy trzymali płotki. Myślę: kurczę, nie będę tu stał z ekipą, kiedy akcja jest tam na dole. Pobiegłem, wyczekałem do chwili, aż strażnicy puścili gaz w tłum, choć w tym miejscu stały też kobiety, dzieci, staruszki.

W powstałym zamieszaniu przebiłem się przez kordon strażników. Zobaczyłem mężczyznę, który przywiązał się do dużego krzyża i też przebił się przez kordon. Doskoczyli do niego strażnicy. Schyliłem się bardzo nisko, żeby złapać jak najszerszą perspektywę, i zacząłem szyć z aparatu.