Wielu bardzo różnych polityków mówi o sobie, że są konserwatystami. Warto się zastanowić, co za tym pojęciem się kryje.
Czy chrześcijanin powinien patrzeć na życie prywatne polityków, na których głosuje? Zaglądać im do metryk chrzcielnych, aktów ślubu i dat urodzin dzieci? Wydawałoby się, że nie. Nie godzi się bowiem wywlekać na światło dzienne spraw intymnych, a katolicy akurat powinni być szczególnie na tym punkcie wrażliwi. Z drugiej jednak strony, czy polityk, który prowadzi życie niezgodne z nauczaniem moralnym Kościoła i – co gorsza – broni takiego wyboru, będzie zdolny do obrony wartości bliskich katolikom?
Obyczajowość na prawicy
Kiedy Kazimierz Marcinkiewicz sam przesłał do tabloidu zdjęcia ze swoją kochanką, wielu obserwatorów było zaskoczonych. W tym bowiem wypadku zmiany w życiu byłego premiera nie można oddzielić od jego poglądów politycznych. Jeśli osoba, która wcześniej publicznie przyznawała się do związków z chrześcijaństwem, nie tylko nie dochowała małżeńskiej wierności, ale więcej, nie uznała niewierności za błąd, słabość, z którą należy walczyć, to trudno sobie wyobrazić, by mogła dalej obstawać przy tym, co głosiła wcześniej. Trudno tu dociekać motywów, jakimi kierował się Marcinkiewicz, przypuszczenia były różne. Jedno jest pewne. Nic na tym nie zyskał. Oczekiwania wobec polityków są nadal duże. Polski polityk może być rozwodnikiem – tych nie brakuje w żadnej z dominujących u nas partii – ale nie przystoi mu tego pochwalać. Pod tym względem polskie społeczeństwo jest mniej konserwatywne niż amerykańskie, ale o wiele bardziej niż inne narody europejskie. Przywódcy francuscy i włoscy – Sarkozy i Berlusconi – mogą kierować prawicowymi rządami, a jednocześnie jawnie i bez skrupułów sprzeciwiać się katolickiej moralności w życiu codziennym.
Konserwatyzm light
Można jednak zadać pytanie, jak długo potrwa taki stan rzeczy? I czy zmiany kulturowe, jakie w Polsce dokonują się powoli, ale jednak tego nie zmienią. Przyjrzyjmy się najpierw argumentom za tym, że tolerancja dla wybryków obyczajowych polityków będzie rosła. Polityka pełni w Polsce funkcję psychoterapeutyczną. Polacy szukają w politykach samopotwierdzenia, spokoju i wyrozumiałości. Znajdowali to w Aleksandrze Kwaśniewskim, a teraz w Donaldzie Tusku. Polityk nie może za wiele wymagać, musi za to mieć uśmiech na twarzy. Nie musi być idealny, wystarczy, że daje swoją osobą „odrobinę luksusu”. Nie elitarności czy nieprzystępnego dystansu – ale właśnie takiej miękkiej elegancji. Nie powinien angażować się w wielkie spory światopoglądowe. A już tym bardziej wprawiać w zakłopotanie wyborcę.
Pamiętajmy, że choć Polacy uchodzą na tle innych krajów europejskich za konserwatystów i deklarują duże przywiązanie do wartości rodzinnych, to jednak akceptowalność dla rozwodów i ciąż pozamałżeńskich rośnie. Także wśród osób, które deklarują się jako wierzące. To tworzy potencjał dla powstania elektoratu łagodnie konserwatywnego. Tworzą go ludzie, którzy deklarują przywiązanie do wartości tradycyjnych, takich jak religia i rodzina, ale w kwestiach obyczajowych idą na duże ustępstwa wobec tendencji rozluźniających normy moralne i podobnych preferencji będą oczekiwać od polityków. Ów łagodny konserwatyzm – konserwatyzm light – coraz mniej będzie się wyróżniał zawartością treściową głoszonych tez. Dotychczas konserwatyści byli przywiązani do pewnych zasad tradycyjnego społeczeństwa. Łagodni konserwatyści przestaną być przywiązani do jakichkolwiek zasad. Staną się one płynne.