Nowy numer 17/2024 Archiwum

Zbyt krótki karnawał

Myśl: Kto nie potrafi być dzieckiem do końca życia, bywa niebezpieczny dla otoczenia.

Karnawał wyjątkowo długi. Chyba wszystkie maturalne klasy już zdążyły ze studniówkami. Jakoś żadna z dziewczyn tego roku nie zadzwoniła do mnie z nieśmiałym pytaniem, czy nie chcę jej zobaczyć w balowej sukni. Ale może ktoś zaprosi do obejrzenia filmu ze studniówki. Tego oficjalnego. Bo bywają i takie nieoficjalne, na które młodzi kładą embargo nawet (zwłaszcza?) wobec rodziców. Swoją drogą widziałem kiedyś taki film, po roku. I nie zauważyłem niczego, co podlegałoby cenzurze obyczajowej. Może to była tylko taka tajemnica ich nieomalże dziecinnej radości – wszakże wypada im być dorosłymi. A skądinąd wiadomo, że kto nie potrafi być dzieckiem do końca życia, bywa niebezpieczny dla otoczenia. Nie mówię „dziecinnym” , ale „być dzieckiem”. To różnica. Różnica wynikająca nawet z Ewangelii. „Jeśli się nie staniecie jak dzieci...” – mówił Jezus.

Tak patrzę na tych dziewiętnastolatków i zastanawiam się, jak ustrzec w nich tę świeżą, radosną, niewinną potrzebę bycia dziećmi. Bo za kilka miesięcy zderzą się z nową rzeczywistością. Walka o miejsce na studiach, o miejsce w akademiku albo o tańszą stancję. Konkurencyjna walka na roku i w grupie. Bo coraz częściej koledzy (koleżanki) przestają być kolegami, a stają się przeszkodą, którą należy eliminować. Nieraz brutalnie. Nasłuchałem się i na ten temat. Zderzą się z bezduszną ścianą uczelnianej administracji – i tej urzędniczej, i tej dydaktycznej. Będą koczować na dworcach i przystankach, by pojechać do domu po kolejną strasznie ciężką torbę „wałówy” – bo miastowe życie drogie. I do proboszcza dzwonić będą, by powiedzieć to, o czym wstyd rodzicom mówić – o tęsknocie, o samotności, o bezsilności. Aż mi z telefonu łzy kapać będą. To niech przynajmniej na studniówce wybawią się tak, by świat nie wiedział, że wciąż chcą być dziećmi.

Karnawał, choćby długi, zawsze będzie zbyt krótki. Wszyscy o tym wiemy. A przecież wszyscy szukamy takich chwil nieprzytomnej radości, zapomnienia. Byle granicy grzechu nie dotknąć. Prawda, że Zły w takich chwilach tylko patrzy, by zamącić, a przynajmniej przygasić głos rozsądku i sumienia. Ale też prawda, że kto nauczył się swoją radość Bogu przynosić, złego bać się nie musi. Dlatego ze strony rodziców jeden z ważnych sposobów uodparniania dzieci na wpływ zła to uczenie ich radości. A katecheci, duszpasterze, w ogóle ludzie wierzący powinni w wielkiej cenie mieć radość, zabawę – karnawał także.

Ostatnie już dni karnawału. Ale Popielec nie powinien zgasić radości. Owszem, położy kres zapamiętałej zabawie. Radość niech jednak zostanie. Według apostoła Pawła, jest przecież jednym z owoców Ducha Bożego. I warto pamiętać, że święty smutny to smutny święty.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej