Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Ukraina w NATO

Jeśli jest jakikolwiek sens dalszego istnienia NATO, to jest nim również obrona Ukrainy. Bo to już jest wojna, która dotyczy go bezpośrednio. Za to nad dalszym członkostwem w Sojuszu powinny bardzo poważnie zastanowić się Niemcy, Włochy i Węgry.

Zamiast kolejnego teatru z dziurawymi sankcjami, Zachód mógł zademonstrować wczoraj swoją siłę i ogłosić członkostwo Ukrainy w NATO „de facto” - na członkostwo „de iure” i wszystkie związane z tym procesy i procedury jest miejsce w czasie pokoju. Teraz jest czas na rozwiązania nadzwyczajne. Ukraina walczy bowiem nie tylko o swoją niepodległość, ale o bezpieczeństwo przynajmniej części krajów natowskich. Także tych, które są ciągle jeszcze przekonane, że do nich ta fala nigdy nie dojdzie. Argument, że to będzie oznaczać otwartą wojnę z Rosją - mocarstwem atomowym nie jest banalny, tyle tylko, że - po pierwsze - trzon NATO stanowi również mocarstwo atomowe. Przede wszystkim jednak - jeśli Biden mówi, że wprawdzie na Ukrainę USA nie wyślą wojsk, ale za to będą bronić "każdego cala NATO" w razie ataku na państwo członkowskie - to przecież wówczas ta obrona… również oznaczałaby wejście w konflikt z atomową Rosją. Dlaczego wtedy byłaby to opcja mniej niebezpieczna niż teraz, gdy w grę wchodzi obrona kraju, który walczy nie tylko o swoją wolność?

Jeśli USA i Zachód prowadziły tyle wojen, których moralne (ale też strategiczne) walory były co najmniej wątpliwe (przede wszystkim Irak, ale też w dużej części Afganistan), skoro tam interwencje USA i NATO były jakimś cudem uznane za usprawiedliwione, to o ileż bardziej usprawiedliwione byłoby realne zaangażowanie Sojuszu w obronę Ukrainy. Jeśli jest jakikolwiek sens dalszego istnienia NATO, to jest nim również obrona Ukrainy.

Zdaję sobie sprawę, że to postulat tyleż słuszny, co naiwny. Niestety. Zresztą, z NATO najpierw musiałyby wypisać się co najmniej Niemcy, Włochy i Węgry. Wiadomo już oficjalnie, że to te kraje - z akcentem na Berlin - zablokowały włączenie do nowego pakietu sankcji odcięcie Rosji od systemu międzynarodowych operacji bankowych SWIFT. Kanclerz Niemiec powiedział wprost, że… to nie jest „ten czas”. Powiedzmy sobie jasno: te trzy kraje, zresztą nie tylko z powodu blokowania sankcji, powinny poważnie przemyśleć swoje dalsze członkostwo w NATO.

Ta bezsilność „najpotężniejszego sojuszu wojskowego w historii", który boi się ciągle „drażnić” Rosję, bandyckiego wprawdzie, uzbrojonego po zęby, ale jednak kolosa na chwiejących się nogach, jest coraz bardziej porażająca.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny