Nowy numer 17/2024 Archiwum

Słowo daję

Adwent 2010 O Bogu, który czyta nam Biblię, i ziewaniu nad słowem Bożym z ks. Krzysztofem Wonsem rozmawia Marcin Jakimowicz.

Mała, krucha, słaba wspólnotka to dla pogańskiego świata śmiech na sali. W Biblii to ukochana „reszta Izraela”…
– W płaskim świecie, gdzie inni widzą tylko śmierć, nieszczęście i koniec świata ja – dzięki słowu – widzę już zmartwychwstanie, początek nowego życia.

Profesor Anna Świderkówna powiedziała mi, że dzięki Biblii wszystkie pozornie przeklęte historie jej życia stawały się błogosławionymi perłami.
– Ale o tym mówi cała Biblia! Od pierwszego wersetu do ostatniego. Mówi, że Bóg z najbardziej przeklętej ludzkiej historii, która zaczyna się już w trzecim rozdziale Księgi Rodzaju, potrafi wyprowadzić historię zbawienia. Głęboko wierzę, że nie ma takiego punktu w ludzkiej historii, z której Bóg nie wyprowadziłby życia i błogosławieństwa. Wystarczy spojrzeć na krzyż.

Rozmawialiśmy o żydach, którzy słowo mają niemal wyssane z mlekiem matki, uczą się go od piątego roku życia. A my poznajemy je zazwyczaj jako nastolatki na oazach. Nie za późno?
– Uśmiecham się, bo przed chwilką wyjechał od nas włoski kameduła o. Vincenzo Gargano. Mając kilka lat, zachwycił się słowem. Czytał Biblię w wersji dla włoskich dzieci, zakochał się w niej. Pochodzi z prostej rodziny, która naprawdę żyła wiarą. Jako piętnastolatek rozpoczął nowicjat u kamedułów. I odtąd nie zdarzyło się, by nie przeczytał dziennie jednej stronicy Biblii po grecku. Codziennie stronica. Zakochał się w słowie do tego stopnia, że nawet jeśli nie przeczytał tej strony w ciągu dnia, budził się w nocy i czytał. To dopiero miłość!

„W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta – słyszymy i ziewając, dopowiadamy – aby przeprowadzić spis ludności w całym państwie”. Znamy na pamięć i nie potrafimy już się zachwycić.
– To sytuacja, którą nazywam syndromem uczonego w Piśmie. To taki przeklęty refren, który podpowiada nam: już to znam i niczego się nie spodziewam. I – w efekcie – przestaję słuchać. Dlatego ważne jest to, bym czytał Pisma tak, jakbym miał je pierwszy raz przed oczami. Muszę prosić Ducha, by otworzył Biblię przede mną. Dopiero wówczas zacznie się wielka przygoda.

Nie zawstydzają Księdza słowa: „Zakryłem te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłem je prostaczkom”, czy nawet jak chcą niektórzy „niemowlętom”?
– Jasne, że zawstydzają. Ale też pokazują pewną prawidłowość. Po latach obcowania ze słowem widzę wyraźnie, że ono odsłania mi swe tajemnice, gdy przychodzę do niego przejrzysty, jasny, prosty jak dziecko. Wtedy wreszcie mogę przy Biblii odpocząć. Czuję się przy niej bezpieczny, przytulony, przyjęty. Grzegorz Wielki mówił wprost: „Pisma rosną wraz z czytającym”. Czyli z niemowlakiem są jak niemowlak, dorastają z dorastającymi. Zawsze są na naszą miarę i naprawdę nie musimy przed nimi stawać na palcach.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz

Dziennikarz działu „Kościół”

Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.

Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza