Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Wewnętrznie wyłam z bólu

Niezbyt krótka historia Ani, pewnego pilota z Marines oraz Pana Jezusa.

Coś w moim sercu pękało. Wtedy mój świat przewrócił się do góry nogami. Zostawiłam dla niego wszystko. Przeprowadziłam się do Corpus Christi, gdzie urodziłam synka. Stałam się żoną (jeszcze bez ślubu kościelnego), czyli żoną nie byłam. Mój świat się zmienił. Nie miałam nikogo, kto pomógłby mi w tych trudnych chwilach, kiedy uczyłam się być mamą i żoną. Miałam tylko mojego MM. Rodzinę widywałam przez skype’a, dla przyjaciół już nie miałam czasu. Było mi ciężko, ale miałam Miłość. Prawdziwą Miłość, która zaczynała dojrzewać. Mój MM okazał się być wspaniałym mężem i ojcem naszego synka.

Kiedy synek miał cztery miesiące, przeprowadziliśmy się do Japonii na wyspę Okinawa. Tuż na początku naszego pobytu mój mąż oznajmił mi, że na Okinawę przyleciał też polski ksiądz. Pomyślałam, że Polaka miło by było zaprosić na obiad. W ten sposób ks. Leszek stał się u nas częstym gościem. Raz zostaliśmy poproszeni przez księdza, abyśmy przyszli na Mszę świętą. Poszliśmy. To było dla nas męczeńskie doświadczenie, ponieważ nasze dziecko płakało. My nie mogliśmy się skupić. Ja nie rozumiałam za wiele.

Wtedy też weszłam na drogę New Age. Zaczęłam czytać książki, dotyczące programowania swojej podświadomości i kupować japońskie amulety. Zostałam zniewolona, bo gdy trwałam w grzechu, złe moce nadal miały do mnie dostęp. Wtedy moje życie zostało opanowane przez złego, choć sama nie miałam pojęcia, co się dzieje. W domu, myjąc naczynia, odczuwałam czyjąś obecność. Zaczęłam mieć lęki. W moje myśli zaczęły wkraczać coraz to bardziej wymyślne fantazje erotyczne. Zostałam zniewolona przez demona seksu. Oglądałam filmy pornograficzne i dawałam upust swoim żądzą erotycznym. Bardzo bałam się śmierci. Bałam się potem wszystkiego. A w moje myśli zaczęła wkraczać jakaś nieznana mi siła. Okinawa - rajska wyspa szybko przerodziła się w koszmar, który chciałam zakończyć.

Wtedy też postanowiliśmy po rozmowach z księdzem Leszkiem, że weźmiemy ślub kościelny. Zawsze marzyłam o białej sukni i dużej imprezie, przecież ślub to tradycja, tak wtedy myślałam. Zaplanowaliśmy ślub w Polsce. Ja poleciałam wcześniej, aby wszystko zorganizować. Mój mąż miał przylecieć kilka dni przed ślubem. Zły bardzo nie chciał, abyśmy związali się sakramentem małżeństwa. Mój mąż utknął w Tokio, gdzie nocował kilka dni na lotnisku ponieważ na Islandii wybuchł wulkan, a chmura pyłu wulkanicznego unosiła się nad całą Europą. Zaczęłam się modlić – jak mówią, jak trwoga to do Boga. Marek dotarł CUDEM przed ślubem.

Ksiądz nakazał nam przyjść się wyspowiadać. Tego nie zapomnę. Poszłam rano do kościoła z wałkami na głowie, zupełnie nieprzygotowana do spowiedzi świętej, bo uważałam, że nie mam się z czego spowiadać. Moja babcia w tym czasie już była chora i nie przyjechała na nasz ślub. Ale nadal się za nas modliła. Nie rozumiałam, dlaczego nam nawet nie przysłała prezentu. A ona dała nam więcej niż wszystkie prezenty razem wzięte.

Wielki ślub, który miał być moim wielkim dniem, był wielką męczarnią. Wiele stresu, obolałe stopy, problem z zespołem, z gośćmi itd. Nie wiedziałam, po co cała ta ceremonia. Nie byliśmy nadal dojrzali do tego, by przyjąć Pana Jezusa do naszego życia. Świat zniewolił i zagłuszył nasze sumienia. Byliśmy zniewoleni przez świat, który niby proponował nam wolność. To było największe oszustwo.

Wróciliśmy na Okinawę, gdzie nadal nie znalazłam miejsca dla Pana Boga. Zwiodła mnie ideologia New Age i byłam już jedną nogą w piekle. Paliłam się wewnętrznie, odczuwając ciągle czegoś brak. Urodziłam córeczkę i choć zewnętrznie byliśmy bardzo szczęśliwą rodziną, to w głębi mej duszy miałam jakieś nieugaszone pragnienie.

Mój lęk przed śmiercią zaczął nabierać ogromnych rozmiarów, zwłaszcza że mieszkaliśmy w tak niebezpiecznym miejscu. Trzęsienia ziemi, zagrożenie tsunami, tajfuny, jadowite węże i częste burze. Podczas jednej z takich wielkich burz ze strachu zaczęłam się modlić. Wtedy nagle postanowiłam też, że nauczę synka modlitwy ,Ojcze Nasz i czasem modliliśmy się razem. Mój mąż stwierdził nawet, że „rodzina, która modli się razem, razem też zostaje”, co bardzo mi się spodobało.

« 2 3 4 5 6 »
TAGI:

Zapisane na później

Pobieranie listy