Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Jak Dawid z Goliatem

Biblijnego obrazu symbolizującego zwycięstwo w walce, w której na pierwszy rzut oka stało się na straconej pozycji, użyli bliscy współpracownicy Andrzeja Dudy, opisując go jako człowieka i polityka w półrocznej kampanii. Prezydent elekt pokazał w niej swoją osobowość, dając próbkę tego, czego możemy się spodziewać po jego kadencji. 


W niedzielę, gdy ogłoszone zostały wstępne wyniki, politycy i działacze PiS, ciesząc się z sukcesu, wybiegali w przyszłość. Mówili, jaka powinna być przyszła prezydentura. Mało kto wracał do nie tak odległej przeszłości, a konkretnie do listopada 2014 roku. Wówczas Jarosław Kaczyński ogłosił, że to minister z kancelarii Lecha Kaczyńskiego będzie kandydatem w wyborach prezydenckich. W partii decyzję przyjęto z mieszanymi uczuciami. Sceptycy do znudzenia powtarzali, że to raczej niemożliwe, aby nierozpoznawalny szerzej kandydat, jakim na początku tego wyścigu był Andrzej Duda, pokonał urzędującego prezydenta, tym bardziej że cieszył się on poparciem, które jeszcze wtedy przekraczało 60 procent. 
Dla samego Dudy takie głosy nie były zaskoczeniem. Słyszał je już pięć lat wcześniej, gdy startował na urząd prezydenta Krakowa. Wówczas się nie udało. Od tego momentu przeszedł jednak długą drogę. W jej trakcie zdolny prawnik nabył politycznego doświadczenia jako poseł i europoseł. Politykiem poczuł się tak naprawdę wtedy, kiedy zginął prezydent. 
– Zrozumiałem, że coś ważnego zostało przerwane i jeżeli nie będzie kontynuowane, to może zniknąć. L. Kaczyński miał bardzo klarowną wizję pozycji Polski w świecie i tego, o co należy walczyć. Jego polityka była zgodna z moimi najgłębszymi przekonaniami wyniesionymi z domu i z harcerstwa – mówi. 


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy