Zapisane na później

Pobieranie listy

Poniedziałek pierwszego tygodnia Wielkiego Postu - stacja u św. Piotra w Okowach

Relikwie to nie magiczne talizmany. Są to te zwykłe, codzienne przedmioty, przez które postrzegamy to, co niezwykłe, skrywające się za tym, co zwyczajne.

George Weigel

|

GOSC.PL

dodane 23.02.2015 00:15
0

Oddawanie czci relikwiom to element katolickiej pobożności wprawiający czasami w zakłopotanie innych chrześcijan i ludzi wierzących i zazwyczaj całkowicie zdumiewający osoby niewierzące. Trzeba jednak pamiętać, że tak jak inne formy pobożności ludowej szacunek i cześć oddawane relikwiom świętych, jeśli towarzyszy im gorliwa modlitwa, „uzdalniają do przyjęcia łaski i dysponują do współpracy z nią”, jak naucza Katechizm Kościoła Katolickiego. Relikwie to nie magiczne talizmany. Są to te zwykłe, codzienne przedmioty, przez które postrzegamy to, co niezwykłe, skrywające się za tym, co zwyczajne.

Poniedziałek pierwszego tygodnia Wielkiego Postu - stacja u św. Piotra w Okowach   Kościół św. Piotra w Okowach Stephen Weigel Najważniejsza relikwia dzisiejszej stacji zachęca nas do tego, by przeżyć w wyobraźni, razem z apostołem Piotrem, jego uwięzienie w Jerozolimie (z którego w sposób cudowny uwolnił go anioł) i zamknięcie w Więzieniu Mamertyńskim, skąd wyprowadzono go na ukrzyżowanie do Cyrku Nerona, tuż obok dzisiejszej Bazyliki św. Piotra na Watykanie. Kajdany Piotra zachęcają także do refleksji nad głębszą formą naszego związania: posłuszeństwu woli Boga wobec naszego życia. „Kajdany” przyjętego w sposób dobrowolny powołania stanowią integralną część życia chrześcijanina. Szczególny charakter tej duchowej formy kajdan Piotra mówi nam coś ważnego na temat jego wyjątkowej roli wśród apostołów i kontynuacji jego misji przez następców Piotra, Biskupów Rzymu.

Pod sam koniec Ewangelii Jana Zmartwychwstały Pan spotkał się ze swoimi uczniami w Galilei, na brzegu Jeziora Galilejskiego. Kiedy już nakarmił swoich przyjaciół rybami z cudownego połowu, zapytał trzykrotnie Piotra: „Czy miłujesz mnie bardziej niż ci?”, „Czy miłujesz mnie?”, „Czy kochasz mnie?”. Piotr, rozgoryczony, po trzykroć odparł: „Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham”, a wtedy Pan nakazał mu pasać swoje owce, czyli lud Kościoła. Komentatorzy i kaznodzieje, rozważając podobieństwo między trzykrotnym zaparciem się Piotra podczas procesu Jezusa i jego trzykrotną odpowiedzią w scenie nad jeziorem, sugerują niejednokrotnie, że Zmartwychwstały Pan pokpiwa z Piotra, który zaparłszy się Go trzykrotnie, musi teraz trzykrotnie złożyć wyznanie wiary.

Kardynał Karol Wojtyła, którego świat miał poznać jako Jana Pawła II, zaproponował odmienną i, jak się zdaje, głębszą interpretację tej Janowej perykopy. W kazaniu wygłoszonym krótko przed tym, nim wybrano go na papieża, zauważył, iż Zmartwychwstały Pan stawia temu apostołowi o najbardziej ludzkich rysach pytanie zdumiewające, a nawet przerażające. Pyta go mianowicie, czy Piotr jest gotów ogołocić się całkowicie z siebie „bardziej niż ci”, by stać się pasterzem Pańskiej trzody; Piotr zostaje wezwany do złożenia bardziej radykalnego daru z siebie, do jeszcze gorętszej miłości.

A kiedy Piotr odpowiada: „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”, słyszy w odpowiedzi: „Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz”. Ewangelista zauważa, że Pan powiedział te słowa, by „zaznaczyć, jaką śmiercią [Piotr] uwielbi Boga” (J 21, 15–19). To samo pytanie, którego wspomnieniem są przez wieki kajdany Piotra eksponowane w tym kościele stacyjnym, stawia Bóg każdemu papieżowi, każdemu następcy Piotra: „Czy chcesz dać się związać w ten jeden, szczególny sposób?”.

Jednak kajdany te nie są jedynie nauką dla papieży. Akceptując dobrowolnie kajdany posłusznej i radykalnej miłości, galilejski rybak z głębokiej prowincji imperium rzymskiego – a więc człowiek bez znaczenia w świecie, w którym znaczenie ma wielkość – został zaprowadzony do centrum światowego imperium, stamtąd zaś na śmierć, potem do nieśmiertelnej sławy i co najważniejsze, do życia wiecznego. Taki rodzaj przywiązania i bycia związanym dostępny jest wszystkim ochrzczonym. Refleksja nad tym, jak dobrze lub niezadowalająco przyjęliśmy na siebie kajdany bardziej wymagającej miłości, to integralna część rachunku sumienia, do którego Kościół wzywa swoich synów i córki w tym pierwszym okresie Czterdziestu Dni.

Inną formą refleksji nad przedstawioną tu kwestią jest zadanie sobie pytania: „Czy staję się świętym/świętą?”. Świętość to nie jedynie cecha, której obecność Kościół oficjalnie uznaje u niektórych wyjątkowo świątobliwych dusz, jak to ma miejsce w przypadku osób kanonizowanych. Świętość to powołanie każdego chrześcijanina, wezwanie skierowane do niego przy chrzcie. Jesteśmy ochrzczeni w Chrystusie, który żyje i króluje na wieki w światłości, życiu i miłości Trójcy Świętej. Pielgrzymka życia chrześcijańskiego to przygotowanie do tego, by posiąść zdolność do życia na wieki z Bogiem i... czuć się w takiej sytuacji doskonale.

Takie przedstawienie sprawy może wydawać się cokolwiek dziwne. Ale jak zauważył C.S. Lewis, gdyby nas przenieść w tej chwili do nieba, większość z nas czułaby się tam odrobinę nieswojo i nie na miejscu. Lewis mówił, że święci to ci, którzy nauczyli się w tym życiu (i którzy, jak dodaje Kościół katolicki, zostali oczyszczeni przez śmierć lub po śmierci) czuć się doskonale na Godach Baranka. A zatem osiągnięcie świętości to przeznaczenie każdego chrześcijanina. Bycie świętym to nie opcja; bycie świętym to imperatyw. Nie możemy jednak osiągnąć świętości samym aktem woli. Świętość to coś, w czym wzrastamy dzięki obfitej łasce Boga.

Trudności, jakich doświadczamy, akceptując ten dar łaski, pokazują nam fragmenty z Księgi Wyjścia czytane w dzisiejszej Liturgii Godzin, kiedy to Izraelici nie są w stanie usłyszeć wezwania do wolności pochodzącego od Boga i przekazywanego przez Mojżesza „z powodu udręki ducha i z powodu ciężkich robót”. Zwyczaje niewolników, przyswajane sobie przez całe lata (jak to się dzieje w naszym życiu) lub wieki (jak to było w przypadku Izraelitów), bardzo trudno wyrugować. Lecz dopóki się ich nie pozbędziemy, nie pozwolą nam one usłyszeć wyzwalającego słowa Boga. Słowo to wzywa nas do wolności – wolności, którą można znaleźć, jeśli człowiek w sposób nieprzymuszony wybiera dobro i wiąże się z prawdami pokazującymi, jak żyć w sposób godny i szlachetny. To wezwanie do wolności znaleźć można w dzisiejszych czytaniach mszalnych − zarówno w Księdze Kapłańskiej, jak i w słowach Jezusa opisujących uczynki miłosierdzia pomagające nam w uświęcaniu siebie.

Biorąc pod uwagę codzienne trudności, których doświadcza każdy chrześcijanin starający się żyć łaską, trudno jest nam czasami uwierzyć w to, że nasz chrzest (zasadniczy wątek wielkopostnej wędrówki nawrócenia) sprawia, że jesteśmy – jak mówi o tym responsorium pierwszego czytania dzisiejszej Godziny Czytań Liturgii Godzin – „wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem [Bogu] na własność przeznaczonym” (1 P 2, 9). Kajdany Piotra i wspaniały Mojżesz Michała Anioła, dwa kluczowe elementy dzisiejszego kościoła stacyjnego, przypominają nam, że łaska Boża przemienia życie ludzi, w niespodziewany i dramatyczny sposób czyniąc ze zwykłych mężczyzn i kobiet niezwykłych świadków – świętych.

Prawdziwą alternatywą duchowej niewoli jest świętość. Święty czy niewolnik? Oto kolejne pytanie, które należy stawiać sobie codziennie przez Czterdzieści Dni.

Fragment z książki George'a Weigela „Rzymskie pielgrzymowanie”, Wydawnictwo M, Kraków 2015

1 / 1