Klops?

Kilka dni temu do moich drzwi zapukali Świadkowie Jehowy. Nie miałem czasu na rozmowę, ale przypomniałem sobie wtedy kilka z ich doktryn. Między innymi tę, że Maryja z Józefem żyli jak typowe małżeństwo, z którego poza Jezusem zrodziło się jeszcze kilkoro dzieciaków. I oni to jakoś tam niby biblijnie udowadniają. Jak np. daty końca świata, których też było kilka. Są i tacy, którzy doszukują się w Biblii dowodów na UFO, albo na to, że Jezus był gejem. Ktoś pyta: skąd wiesz, że Biblia mówi prawdę, a Kościół wie, jak ją odczytywać? Bo była pisana pod natchnieniem Ducha, a Kościół został osobiście założony przez Syna Bożego, odpowiadam. Udowodnij to! Klops. Dalej argumentów jakby brak. I wiecie co? Odkrywam, że wiara nie potrzebuje argumentów. Najlepiej, jak jest prosta i ufna. Może nawet być naiwna. Wtedy ma największą siłę. Jak wiara dziecka, któremu nie trzeba specjalnie udowadniać, że mama je kocha, że ma rację i że jest najlepsza na świecie.